Do tragedii doszło 5 lipca 2012 roku pod Wiśniową Górą (powiat łódzki wschodni). Tego dnia policjanci z komendy w Koluszkach zostali zaalarmowani, że w lesie znaleziono zwłoki 48-letniej Izy B. i 42-letniego Janusza F. Bardzo pomocna w śledztwie okazała się Janina P., która nie tylko znalazła zwłoki mężczyzny (ciało kobiety znalazł inny świadek), lecz także zeznała, że widziała, jak dzień wcześniej około godz. 22 oskarżony biegał koło swojego domu i krzyczał, że zabije Izę i Janusza, gdyż - jak twierdził - ukradli mu pieniądze. Potem pobiegł do lasu. Miał nóż za paskiem od spodni. Był pijany. Wkrótce wrócił. Nie miał już noża. Krzyczał, że "tych dwoje już załatwił".
W tej sytuacji u Henryka S. pojawił się policjant Robert K. z Koluszek. Gospodarz nie ukrywał, że czekał na przybycie mundurowych. Wyjaśnił, że zdenerwował się na Izę i Janusza, bowiem ukradli mu gotówkę. Dlatego postanowił ich zabić. Wziął z kuchni nóż i poszedł za nimi do lasu. Najpierw zasztyletował kobietę, potem mężczyznę. Potem nóż porzucił i wrócił do domu.
Po zabójstwie Henryk S. wiedział, że nie uniknie kary. Dlatego jak przed wizytą policji przybył do niego sąsiad, oskarżony smętnie zauważył: "Już niedługo nie będziemy się widzieli, gdyż przyjdą policjanci i mnie zabiorą". Dlatego cały czas wyglądał przez okno na policjantów i narzekał, że z pewnością dostanie dożywocie.
Jednak w śledztwie Henryk S. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?