Próba popełnienia zbiorowego samobójstwa była nieudana. Jadwiga N. przeżyła, więc jej mąż Mariusz N. wziął siekierę i zadał żonie trzy śmiertelne ciosy w głowę, po czym okaleczył się, ale został uratowany. Podczas pierwszego procesu Sąd Okręgowy w Łodzi 13 lipca 2012 roku skazał Mariusza N. na 10 lat więzienia. Wyrok był nieprawomocny i sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Łodzi, który obniżył mu karę do ośmiu lat więzienia. Z takim wyrokiem nie pogodził się obrońca 52-latka, który wniósł kasację do Sądu Najwyższego w Warszawie, a ten niedawno uchylił wyrok i skierował sprawę do ponownego rozpoznania przez Sąd Apelacyjny w Łodzi.
Do pamiętnej tragedii doszło 31 października 2011 roku w domu w Łodzi na Górnej. Gdy policjanci weszli do mieszkania, zastali koszmarny widok: żona leżała z roztrzaskaną głową, zaś jej mąż z ranami szyi i uda. Był nieprzytomny. Trafił do szpitala, w którym lekarze go uratowali.
Śledczy znaleźli list, napisany przez Jadwigę N. Wynikało z niego, że małżeństwo podjęło decyzję o samobójstwie dlatego, bo interes - w branży gastronomicznej - który prowadzili, zakończył się fiaskiem i oboje wpadli w poważne tarapaty finansowe. Dlatego postanowili odebrać sobie życie.
Podczas przesłuchania Mariusz N. przyznał się do winy, ale częściowo, bo podkreślił, że zabił żonę na jej żądanie i pod wpływem współczucia dla niej. Wyjaśnił, że oboje od pewnego czasu planowani odebrać sobie życie i dlatego dzień przed tragedią spożyli leki psychotropowe, popili je alkoholem, po czym podcięli sobie udowe pachwiny w celu przecięcia udowej tętnicy.
Oskarżony wyjaśnił, że żona prosiła go, aby ją zabił, jeśli ona nie będzie w stanie tego uczynić. Potem Mariusz N. stracił przytomność. Gdy ją odzyskał stwierdził, że żona wciąż żyje. Dlatego chwycił za siekierę i zadał jej kilka uderzeń w głowę. Ciosy okazały się śmiertelne.
"Wyjaśnienia podejrzanego znajdują potwierdzenie w pozostałym zgromadzonym w toku postępowania materiale dowodowym - podkreślał prokurator Mariusz Kuśnierek w akcie oskarżenia. - Oceniając zgromadzony materiał dowodowy, należy stwierdzić, iż sposób działania sprawcy oraz zakres zadanych obrażeń nie daje podstaw do uznania, że oskarżony działał powodowany współczuciem dla Jadwigi N.".
Przed procesem Mariusza N. poddano badaniom i obserwacji sądowo-psychiatrycznej. Biegli nie stwierdzili u 52-latka objawów choroby psychicznej, dlatego mógł zasiąść na ławie oskarżonych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?