Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zadał kilka ciosów nożem swojemu rywalowi i chciał wysadzić kamienicę. Rozpoczął się proces

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Polska Press/archiwum
Na plaży MOSiR w Głownie zadał trzy ciosy w kark i plecy, po których Krzysztof B. został kaleką. Potem chciał wysadzić w powietrze swoją kamienicę.

Tak twierdzi prokuratura. Proces 40-letniego Roberta M. zaczął się w środę w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Grozi mu dożywocie. Według śledczych, Robert M. 9 sierpnia 2015 r. nad zalewem w Głownie zadał trzy ciosy nożem Krzysztofowi B., z którym miał na pieńku, gdyż odbił mu dziewczynę. Potem pognał do domu, zamknął się w mieszkaniu i zagroził policjantom, że jeśli nie odstąpią od oblężenia, to wysadzi butlą gazową cały dom.

Robert M. nie przyznał się do winy. Wyjaśnił, że tylko raz ukłuł swego rywala nożem w ramię i że nie chciał wysadzić kamienicy, lecz jedynie sprawdzić, czy butla z gazem jest dobrze zakręcona. Podkreślił, że gdyby chciał zabić Krzysztofa B., to uczyniłby to nie na plaży, lecz w lesie, i nie ciosem w ramię, lecz w serce lub tętnicę. Mocne słowa padły w śledztwie: „Nie umiem się bić, ale potrafię zabijać”. „Patrząc mu w oczy wbiłem mu nóż w kark”. Robert M. nie potrafił ich wyjaśnić.

Kolejna sytuacja była żywcem wyjęta z Mrożka lub Gombrowicza, nic więc dziwnego, że zdumiony sędzia Marek Chmiela zapytał: - Czemu oskarżony chodził z kluczem francuskim po plaży? Czy po, jak wyjaśnił w śledztwie, aby ubikacje naprawiać społecznie? I po co w kluczu nosił pan nabój? Niezmieszany Robert M. wyjaśnił, że klucz służył mu do naprawy szaletów, a nabój dlatego umieścił w kluczu, bo obawiał się, że gdyby nosił go ręku, to mógłby eksplodować i palce mu urwać.

Wydarzenia minionego tygodnia w Łódzkiemu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki