MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zatrzymano morderczynię z Łodzi. Ukrywała się u koleżanki z celi

Wiesław Pierzchała
50-letnia Anna S. zapewne planowała zniknięcie, gdyż w więzieniu  wyszła za mąż, aby zmienić nazwisko i zatrzeć za sobą wszelkie ślady
50-letnia Anna S. zapewne planowała zniknięcie, gdyż w więzieniu wyszła za mąż, aby zmienić nazwisko i zatrzeć za sobą wszelkie ślady Wojciech Matusik/polskapresse
Poszukiwana listem gończym morderczyni z Łodzi Anna S. została zatrzymana w małej wiosce pod Inowrocławiem, gdzie od miesięcy ukrywała się przed wymiarem sprawiedliwości. Została odstawiona do Zakładu Karnego nr 1 przy ulicy Beskidzkiej w Łodzi, jako że za kratami musi jeszcze spędzić cztery lata.

- Do zabójstwa doszło w 2000 roku przy ulicy Płockiej w Łodzi na Górnej. Wówczas 37-letnia konkubina zadała nożem śmiertelne ciosy swojemu partnerowi życiowemu. Została skazana za zabójstwo na 15 lat więzienia. Po 11 latach, spędzonych w zakładzie karnym, została przez sąd wypuszczona na przerwę, z której już nie wróciła - informuje podinspektor Joanna Kącka, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Przerwę w odbyciu kary można uzyskać m.in. z powodów zdrowotnych, gdy przebywanie za kratami nie gwarantuje skutecznej kuracji, a także z powodów osobisto-rodzinnych. Anna S. siedziała w więzieniu w Grudziądzu. Tam poznała jednego z osadzonych, w którym się zakochała. Tak to przynajmniej wyglądało. Wzięli wkrótce ślub w zakładzie karnym. Potem jednak nie utrzymywali kontaktów. Dlatego policjanci podejrzewają, że w ten sposób sprytna Anna S. chciała zmienić nazwisko, aby potem zniknąć i zmylić funkcjonariuszy.

Ponadto poznała w celi kobietę, do której przyjechała po tym, jak w 2011 roku za zgodą Sądu Okręgowego w Łodzi wyszła zza krat. Myślała, że nikt jej nie znajdzie, bo koleżanka z więzienia mieszkała w mało znanej wiosce w parterowym, wielorodzinnym czworaku, jakie w czasach PRL budowano dla pracowników PGR.

Ale Anna S. się przeliczyła. W sierpniu 2013 r. policjanci z wydziału kryminalnego KWP w Łodzi otrzymali zadanie odszukania ukrywającej się zabójczyni. Sprawdzili różne tropy i już po czterech miesiącach ustalili, że 50-latka zaszyła się w wiosce pod Inowrocławiem. Do akcji przystąpili dwa dni temu. Na miejsce udali się po cywilnemu nieoznakowanym radiowozem. Mieli ze sobą zdjęcie poszukiwanej, a więc o pomyłce nie mogło być mowy.

- Zapukaliśmy i wpuszczono nas bez problemów, tak że nie trzeba było wyważać drzwi. W mieszkaniu (dwa pokoje z kuchnią) były cztery osoby: gospodarz, gospodyni, ich sąsiad i poszukiwana przez nas 50-latka, która jeszcze spała - opowiada biorący udział w akcji funkcjonariusz wydziału kryminalnego KWP w Łodzi. - Okazała nam swój dowód osobisty. Wszystko się zgadzało. Daliśmy jej czas na ubranie się i zgodnie z przepisami skuliśmy ją kajdankami i zabraliśmy do radiowozu.

Nie obeszło się bez awantury. Pijany gospodarz był tak zbulwersowany rannym najściem policjantów, że obrzucił ich wyzwiskami. Funkcjonariusze szybko przemówili mu do rozumu. Akcja policji trwała kilkanaście minut.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki