18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Boniek: Mam wielki sentyment do Łodzi!

Anna Gronczewska
Zbigniew Boniek
Zbigniew Boniek Grzegorz Jakubowski/Polskapresse
Mieszkał na Retkini, koło ŁKS-u, a grał w Widzewie. Jadał lody w Horteksie przy Piotrkowskiej, do NOT-u wpadał na śledzika. Ze Zbigniewem Bońkiem, byłym piłkarzem Widzewa Łódź i reprezentacji Polski rozmawia Anna Gronczewska.

Bywa Pan czasami w Łodzi?

Rzadko. Choć mam tu wielu przyjaciół, znajomych. Nie ma okazji, by wpaść tu z powodów biznesowych czy innych. Ale gdy tu przyjeżdżam, to widzę jak Łódź się zmienia.

Zbigniew Boniek nowym prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej

Na lepsze?

Tak. Choć widzę dużą dysproporcję między ulicą Piotrkowską a sąsiadującymi z nią ulicami. Idąc Piotrkowską w stronę Placu Wolności, gdy skręci się w ulicę Jaracza, czy Narutowicza, to nie wygląda to najlepiej.

A był Pan w Manufakturze?

Oczywiście. Manufaktura jest wspaniała. Dzięki takim inwestycją Łódź staje się coraz ładniejsza. Brakuje jej tylko kilku dobrych, może nawet pięciogwiazdkowych hoteli. Nie wiem jak teraz wygląda Grand Hotel. Kiedyś to było miejsce, gdzie cała łódzka elita chodziła na śniadanie, poranną kawkę, dwa jajeczka z szyneczką. Do Łodzi mam wielki sentyment.

Może Pan powiedzieć, że jest łodzianinem?

Zawsze przywiązywałem wielką wagę do swoich korzeni. Urodziłem się w Bydgoszczy, jestem bydgoszczaninem. Do osiemnastego roku życia mieszkałem w tym mieście. W Bydgoszczy chodziłem do szkoły podstawowej, liceum, zaczynałem tam grać w piłkę. W tym mieście mieszkają moi rodzice, brat. Z Bydgoszczy pochodzi moja żona Wiesława. W wieku osiemnastu lat przyjechałem do Łodzi i czuję się przybranym łodzianinem. Bardzo lubię Łódź. Z nią wiążą się zawsze miłe wspomnienia.

Do Łodzi przyjechał Pan jako nastolatek...

Pamiętam, że mama prosiła mnie, bym skończył liceum. Było wtedy zupełnie inaczej niż dziś. Nie było takiego wyścigu pomiędzy ludźmi jak dzisiaj. Nikt nie patrzył, kto ma większy samochód, kto jest bogatszy, kto kupił lepsze mieszkanie. Były inne hierarchie wartości. Ale dla mnie Łódź z tamtych czasów najgorzej nie wyglądała. Wręcz przeciwnie, miała wiele zalet. Można było jeździć ulicami bez korków. Z Chojen na trening na Widzewie dojeżdżałem w dziesięć minut. Teraz trzeba wyjechać czterdzieści minut wcześniej. Zmieniły się pewne relacje, ale jest to symbolem postępu.

Które łódzkie liceum Pan kończył?

Znajdowało się za domem towarowym Uniwersal. Uliczka, przy której stał jego budynek, odchodziła od ulicy Rzgowskiej. Nie pamiętam numeru szkoły. Było to liceum wieczorowe. Chodziłem do niego tylko rok, bo tyle zostało mi do matury po przeprowadzce do Łodzi. W Bydgoszczy uczyłem się renomowanym liceum imienia Śniadeckich. Gdy przyszedłem tu do szkoły wieczorowej, to muszę powiedzieć, że trochę bawiłem się w naukę. Moja wiedza była większa niż innych.

Miał Pan w Łodzi swoje ulubione miejsca?

Lubiłem chodzić na lody, na Piotrkowską do Horteksu. W poniedziałek odwiedzałem zawsze restaurację w NOT. Można było tam zjeść dobre zupy, znakomitego śledzika w śmietanie. Lubiłem też knajpkę na ulicy Piotrkowskiej blisko Jaracza. Podawano tam jedzenie domowe i można było zjeść czerninę. Gdy chciałem zjeść coś dobrego, w dobrym klimacie, to szedłem do "Grandki", do Malinowej. Jadłem tam bardzo dobrą zupę grzybową, tatarek, kotlet schabowy i de volaille.

W NOT na obiadach spotykali się piłkarze Widzewa i ŁKS...

To były takie czasy, że piłkarze Widzewa i ŁKS, gdy grali ze sobą mecz, to jeden drugiego chciał pozabijać. Ale po meczu byliśmy kumplami. Chodziłem na spotkania hokejowe drużyny ŁKS. Grali w niej tacy znakomici hokeiści jak Jerzy Potz, Walery Kosyl, Adam Kopczyński, Józef Stefaniak. Siadałem wśród kibiców ŁKS. Nikt mi nie przeszkadzał, nie wyzywał. Dziś pewnie wyrzucono, by mnie z trybun. To, co teraz się dzieje, jest chore. Wszyscy staliśmy się zakładnikami wąskich grup, które uważają, że jeśli kibicujesz Widzewowi, to musisz nienawidzić ŁKS. A jak jesteś za ŁKS, to nienawidzisz Widzew. To dla mnie chore. Nie wstydzę się tego powiedzieć.

Lubił Pan derby Łodzi?

Lubiłem, bo Widzew częściej wygrywał. Razem z Markiem Dziubą, który grał wtedy w ŁKS, studiowaliśmy zaocznie na warszawskiej AWF. Kiedyś mieliśmy ważną sesję. O godzinie 12 wróciliśmy do Łodzi moim samochodem, bo o 17 były derby. Wiadomo było, że Marek będzie mnie w tym meczu krył. Widzew wygrał 3:0. Po meczu wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do Warszawy dokończyć sesję. Były inne zasady, inna kultura.

Grał Pan w Widzewie, choć w tej dzielnicy nie mieszkał?

Zgadza się. Mieszkałem najpierw na Chojnach, a potem na Retkini, na osiedlu domków jednorodzinnych przy ulicy Falistej. A wiadomo, że Retkinia opanowana była przez kibiców ŁKS. Jednak wtedy Łódź nie była podzielona. Można było tam spokojnie mieszkać.

Stadion Widzewa to pewnie szczególne miejsce dla Pana...

Zawsze, gdy widzę ten stadion, to moja skóra robi meksykańską falę. Z podniecenia. Człowiek zostawił tu trochę krwi, potu, kolegów, znajomych. Niektórzy z nich już odeszli. Widzew jest w moim sercu i będzie w nim całe życie. To najważniejszy klub w mojej polskiej historii. Ale mam duży szacunek do innych.

Derby Łodzi odbędą się w wielkanocny poniedziałek. Będą też w następnym roku?

Bardzo bym chciał. Choć wiem, że oba kluby borykają się z wielkimi problemami. Pamiętam, że w naszych czasach derby były ogromnym wydarzeniem, żyło nimi całe miasto. Nie było przemarszów kibiców, wszyscy razem szli na mecz, kibicowali. Mecze były niesłychane. A w poniedziałek, o trzynastej, spotykaliśmy się wszyscy, z ŁKS i Widzewa, w NOT. Można było się z kogoś ponabijać. Inne czasy...

Wywołał Pan burzę mówiąc, że w Łodzi powinien być jeden klub piłkarski.

Nie chcę się na ten temat już wypowiadać. Każdy ma swoje idee. Ja mam też swoje, które mogłyby to miasto złączyć. Mnie nie przeszkadza, by mój ukochany Widzew był sam, tak jak sam pozostał ŁKS. Nikogo na siłę nie będę łączył. Widzew jest w moim sercu, ŁKS zawsze szanowałem.

Czego Pan życzy Łodzi?

By ciągle się rozwijała. Liczę na rozwój łódzkiego sportu. Jeśli będzie trzeba w czymś pomóc, to zawsze jestem do dyspozycji. I żeby Widzew zdobył Mistrzostwo Polski, a ŁKS został wicemistrzem...

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki