Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Jastrzębski: Błędy trenera mogą zrobić więcej szkody, niż błędy lekarza [WYWIAD]

Marek Kondraciuk
Zbigniew Jastrzębski
Zbigniew Jastrzębski Krzysztof Szymczak
Z prof. dr hab. Zbigniewem Jastrzębskim z gdańskiej AWF, prorektorem do spraw naukowych Wyższej Szkoły Sportowej im. Kazimierza Górskiego rozmawia Marek Kondraciuk

W tym roku akademickim Wyższa Szkoła Sportowa im. Kazimierza Górskiego w Łodzi weszła w drugie pięciolecie, a już zdobyła opinię najlepszej sportowej, niepublicznej uczelni w kraju. Gdzie tkwi źródło sukcesu?
Rozwijamy się, funkcjonujemy i to jest już duży sukces, bo w Polsce uczelnie prywatne "padają", szczególnie w dziedzinie wychowania fizycznego z powodu wysokich kosztów. W przypadku uczelni typu uniwersyteckiego czy nawet technicznego są one znacznie mniejsze. W wychowaniu fizycznym jest trudniej, bo obliguje nas część praktyczna: trzeba mieć hale sportowe, pływalnię, salę do gimnastyki, urządzenia lekkoatletyczne, boiska do gier zespołowych. Gdyby uczelnia miała to wszystko wynajmować, to koszty byłyby olbrzymie. My funkcjonujemy na tych obiektach dzięki temu, że jest Szkoła Mistrzostwa Sportowego z ponad piętnastoletnimi tradycjami. Gdyby nie znakomite warunki, jakie tu mamy, to uczelnia nie miałaby szans istnieć.

Coraz częściej słyszy się o działalności naukowej łódzkiej WSS.
Idziemy do przodu przede wszystkim z publikacjami, bo powstał i funkcjonuje już trzeci tom naszej monografii naukowej, w której pracownicy piszą artykuły teoretyczno-praktyczne, aby mogli z tego korzystać studenci i trenerzy. Te prace powstają na bazie doświadczeń uczelni. Oprócz tego nasi pracownicy publikują w innych czasopismach i to renomowanych, z tak zwanym indeksem Impact Factor, który jest wskaźnikiem prestiżu i siły oddziaływania czasopism naukowych. Uczelnia jest afiliowana. Pracownicy są z AWF w Gdańsku, ale część prac afiliujemy dla Wyższej Szkoły Sportowej w Łodzi. Poziom naukowy systematycznie rośnie. W innych niepublicznych szkołach wyższych wychowania fizycznego praktycznie nikt nie robi badań i to nas od nich odróżnia.

Do badań potrzebny jest drogi sprzęt. Czym dysponujecie?
Robimy badania we współpracy z gdańską AWF. Mamy też już własny, na przykład do badania szybkości lokomocyjnej, siły eksplozywnej, wytrzymałości ogólnej, a poprzez współpracę z AWF korzystamy z najnowszej aparatury na świecie. Na AWF dostaliśmy dotacje i z Unii Europejskiej i od prezydenta miasta Gdańska na zakup aparatury.

Nad czym ostatnio pracowaliście w łódzkiej WSS?
Robiliśmy badania przy poważnym eksperymencie, stosowanych małych gier w piłce nożnej i używaliśmy aparatu australijskiej firmy "Catapult". Jest to GPS, nadajnik, który analizuje ruchy zawodnika na boisku. Obecnie to najnowocześniejszy aparat na świecie, nie ma lepszego. W Europie Wschodniej nikt nie ma go oprócz gdańskiej AWF. Na przełomie roku robiliśmy badania, jako pierwsi w Polsce i SMS w Łodzi jest najlepsza. Zawodnicy prezentują wysoki poziom, bo to jest czołówka krajowa w kategorii juniorów, oscylują w granicach mistrzostwa Polski. Materiał do badań mieliśmy więc idealny.

Proszę przybliżyć przebieg tego eksperymentu.
Realizowaliśmy ośmiotygodniowy program treningowy, związany z małymi grami i kluczowymi elementami techniczno-taktycznymi. Badaliśmy analizatorem "Catapult" kinematykę zawodników, czyli ile metrów biegają na boisku podczas treningu, ile sprintów, przyspieszeń, wszystko co jest związane z ruchem zawodnika. Oprócz tego badaliśmy w tym eksperymencie trzy razy krew na wskaźniki, które mówią o zmęczeniu, o adaptacji do takiego treningu. Suplementowaliśmy też piłkarzy witaminą D3. To jest trend światowy. Witamina D3 ma duży wpływ na organizm człowieka od odporności zaczynając, przez wszystkie reakcje hormonalne, enzymatyczne. Ona jest regulatorem wszystkich przemian stąd dla sportowców jest bardzo ważna. Co się okazuje: rok temu badałem wioślarzy, małą grupę i stwierdziłem, że są duże niedobory witaminy D3 u sportowców w okresie zimowym. Dlatego ten eksperyment robiliśmy zimą, bo to w naszym klimacie istotne. Od listopada do końca marca, kiedy słońca jest mało, mamy nawet krytyczne niedobory witaminy D3 w organizmie. W naszym eksperymencie jedną grupę suplementowaliśmy witaminą D3, a drugą nie. Robiliśmy trening małych gier, analizując kinematykę zawodników na tym aparacie "Catapult" i dodatkowe badania wydolnościowe. Sprawdzaliśmy efektywność działań związanych z małymi grami i to, czy suplementacja witaminą D3 ma wpływ na organizm sportowca.
Jaka jest ranga tych badań?
To są badania na topie światowym. Wyniki, które uzyskaliśmy będziemy publikować w najlepszych czasopismach medycznych. Te badania też sporo kosztują. Na przykład za ten cały cykl, nie licząc naszej pracy i aparatur, na samą tylko krew trzeba było wydać 40 tysięcy złotych. Ja finansuję to z naszego grantu, ze stypendium, które AWF dostała z ministerstwa. Dzięki temu powstaną publikacje, a korzyść będzie obopólna, a więc zarówno dla AWF, jak i dla łódzkich SMS i WSS imienia Kazimierza Górskiego.

Jaki zasięg ma eksperyment?
Międzynarodowy. Podpisaliśmy trójstronną umowę o współpracy, a mam nadzieję, że ona się rozszerzy. Mamy podpisaną umowę z rumuńskim Uniwersytetem w Oradei i tam przebadamy grupy tą samą aparaturą, podobnie jak tutaj w WSS w Łodzi oraz w Gdańsku zespoły Lechii i Arki. Później zrobię porównania i już poza tym eksperymentem powstaną publikacje. Wkrótce planuję pojechać do Kolonii. Jestem umówiony z rektorem tamtejszego Uniwersytetu Sportu, najlepszej sportowej uczelni świata, profesorem Walterem Tokarskim. Ustalimy warunki i oni też prawdopodobnie wejdą z nami we współpracę. To prestiżowe przedsięwzięcie. Trudno tam się dostać, ale pracowałem kiedyś w Niemczech jako trener i znam się z profesorem Tokarskim. Dobry czas, żeby podjąć współpracę.

Co stało na przeszkodzie, żeby wcześniej robić badania na tak wysokim poziomie?
Nie robiłem tego wcześniej głównie ze względu na aparaturę. Dziesięć, nawet pięć lat temu to my mieliśmy dwa cykloergometry i trzy sporttestery, robiliśmy badania, które nie kwalifikowały się, żeby wyjść z nimi na świat. Od roku mam dobrą aparaturę i tu w łódzkiej WSS i AWF Gdańsk. Mój wydział w Gdańsku wypracował 50 punktów Impact Factor, to są topowe punkty związane z publikacjami w renomowanych pismach. Jeśli chodzi o wydział, to jesteśmy na pierwszym miejscu w Polsce. Jako jedyni robimy tego typu badania dzięki współpracy AWF Gdańsk - WSS Łódź.

Aparaturę i myśl naukową daje Gdańsk, a co daje Łódź?
Tu w Łodzi są idealne warunki, żeby robić naukę, tę młodzieżową, związaną ze sportem, bo są przede wszystkim idealne grupy. Po pierwsze młodzież jest zakwaterowana w jednym miejscu, żywi się bardzo podobnie. To nie musi być hotel Sheraton, ale ważne, że zawodnicy są w tym samym codziennym reżimie żywieniowym. Szkoła, treningi wszystko jest na miejscu. Idealne pole do badań. W sporcie największy jest zawsze problem logistyczny. Który trener, który zespół będzie chciał robić przez dwa miesiące program, odrywając się od swoich działań? Trudno takiego znaleźć. Młodzież często w domu jada różnie, jeden tak, drugi inaczej, jeden dośpi, drugi nie. To później ma wpływ na wyniki i czasem nie da się ich publikować.

Planuje Pan rozszerzyć współpracę z innymi uczelniami?
Wkrótce dopiszemy do współpracy Uniwersytet w Szczecinie. Współpracuję już z profesorem Pawłem Cięszczykiem. Oni są mocni w genetyce i publikują w najlepszych czasopismach na świecie. Zresztą dostali grant rzędu 10 milionów złotych na badania i robią Centrum Badań Genetycznych w sporcie. Są chętni do współpracy z WSS w Łodzi ze względu na te grupy młodzieży, skoszarowane, w jednym miejscu. Warunki zewnętrzne decydują często o wyniku. Przy Milionowej strona eksperymentalna jest świetnie zorganizowana.

Jakie jest pana życzenie na najbliższą przyszłość?
Obyśmy mieli więcej studentów, bo jest ich wciąż mało. Może nie wiedzą, co my tu robimy?
Kadrę naukową WSS stanowią głównie gdańszczanie z AWF.
Tak, ale rozwija się i łódzka kadra naukowa. Rozwijają się naukowo Piotr Grzelak, Tomasz Tomaszewski, wkrótce otworzy przewód doktorski Karolina Stępień. Doktorantem jest Piotr Stępień, badania ma już zakończone, jest chętny, dużo się uczy i na pewno będzie przydatny w polskim sporcie. Już współpracuje z reprezentacją Polski siatkarzy plażowych, ma kilka publikacji, do końca roku powinien skończyć doktorat. Inne osoby też zachęcamy do tego, żeby podnosiły kwalifikacje.

Łódzka WSS nie kształci jednak jeszcze magistrów.
Dalsze plany WSS to otworzenie studiów magisterskich. Jest szansa, że za półtora roku wystąpimy o studia magisterskie. To, że mamy współpracę z AWF oznacza, że nasi studenci mogą robić doktoraty. Współpraca jest idealna.Dziwię się tylko, że w Łodzi i okolicach jest tak mało chętnych do studiowania. To efekt tego, że przez lata nie było tu AWF, ani uczelni sportowej. Kiedyś była filia warszawskiej AWF. Tu przecież zaczynali Paweł Janas i Władek Żmuda, a kończyli w Warszawie. Szkoda, że tego nie kontynuowano.

Dużo byłych sportowców zgłasza się na studia do WSS?
Sporo jest byłych sportowców, plażowiczów z olimpijczykami na czele, lekkoatletki, koszykarki, piłkarze. Ułatwiamy czynnym sportowcom, dając im indywidualny tok nauki. Będę dążyć do tego, żeby zrobić studia E-learningowe, co umożliwi naukę na odległość. Oczywiście zajęcia praktyczne muszą być przeprowadzone, na miejscu, ale mam nadzieję, że dzięki temu pozyskamy nowych studentów. Na świecie E-learning jest bardzo popularny. W Anglii powyżej 50 procent studentów uczy się w tym systemie, bo muszą pracować. Mam nadzieję, że nawet ci, którzy wyjechali za granice zainteresują się tą formą nauki u nas. To polega na interaktywnym działaniu, nauczyciel jest dostępny wieczorem przy komputerze, studenci mają program, którego muszą się nauczyć, a na zaliczenia przyjeżdżają na uczelnię. To pochłania im tylko 30 procent całego czasu, a 70 mogą spędzić ucząc się w domach. To przyszłość. Kto wie, czy tego nie zrobimy od przyszłego roku akademickiego. W gdańskiej AWF też chcę to zrobić. Na razie nie spieszę się, bo tam kandydatów nie brakuje, od 3 do 8 na jedno miejsce.

Zawód trenera stał się zawodem otwartym. To dobrze, czy źle?
Otworzenie zawodu trenera jeszcze nie jest widoczne. Uważam jednak, że zrobienie tego było błędem. W zawodzie trenera mamy do czynienia z człowiekiem. Głównie chodzi o jego zdrowie. Zły trener, nauczyciel może zrobić większą krzywdę od złego lekarza. Lekarz popełnia rzadko błędy w sztuce. W w-f łatwo człowieka zniszczyć. Nauczyciel, który nie miał zajęć z fizjologii, anatomii, biochemii, antropologii nie będzie znać rozwoju człowieka. Kto bez takiej wiedzy pracuje może zniszczyć dzieciaka, będącego przecież w najbardziej wrażliwym momencie rozwoju. Każde złe ćwiczenie, powtarzane wielokrotnie może spowodować uszkodzenia na całe życie. Pamiętam trenerów, którzy mieli niedostatki wiedzy, nie potrafili dawkować obciążeń i robili straszne rzeczy. Jak miałem trzynaście lat kazali mi nosić na plecach człowieka 20 kilogramów cięższego, nie zastanawiając się, co się dzieje z moim kręgosłupem. Dziś bym nie dopuścił, żeby ktoś stosował takie metody z zawodnikami w wieku trzynastu lat.

Rozmawiał Marek Kondraciuk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki