Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Nęcki:"Wolę uczyć studentów po trzydziestce"

rozm. Piotr Brzózka
Marcin Makówka/Polskapresse
Z prof. Zbigniewem Nęckim, psychologiem społecznym, rozmawia Piotr Brzózka

Rośnie liczba studentów, którzy naukę zaczynają po trzydziestce. Czemu w tym wieku fundują sobie, często po raz drugi w życiu, takie obciążenie?

Mogą być znużeni dotychczasowym życiem, niezaspokojeni, niezrealizowani. A coraz częściej nie chodzi nam o to, by jakoś przeżyć do śmierci, lecz o jakość życia. Jakość życia to też jakość naszej wiedzy, kompetencji. Nawet jeśli te studia nie łączą się z pracą, to dają poczucie dużego komfortu intelektualnego. Nas, jako społeczeństwo, zaczyna być stać nie tylko na chleb, ale i wartości poznawcze.

Czyli ludzie idą na takie studia, na które chcieli iść w młodości, ale nie zrobili tego ze względów praktycznych - bo nie zapewniały one pracy?

Często tak. Najpierw trzeba pracować, utrzymać dzieci, nie ma wyboru. Ale jak już się człowiek trochę obuduje materialnie, to można wrócić do pasji wczesnomłodzieńczych. Przynajmniej 10 procent zaocznych studentów psychologii to osoby starsze, które dopiero teraz mogą sobie na to pozwolić.

I nie są to osoby wysłane na dokształcanie przez pracodawcę?

W większości to osoby, które same z siebie dojrzewają, by zaznać przyjemności kontaktu z nauką, która ich zawsze pociągała.
A może niektórzy chcą sobie podarować drugą młodość, pobawić się z dwudziestolatkami w klubach studenckich?
Bywają tego typu motywacje. Ale takich ludzi nie jest dużo, bo jednak studia są męczącą formą. I w konfrontacji z młodymi trochę wychodzi wiek. Młodzi mają luz młodzieńczy, przechodzą przez studia na zasadzie "jakoś się zaliczy". A starsi chcą dobrze wypaść, dbają o image, wiedzą, że są obserwowani. Bardziej przeżywają egzaminy, bo chcą je zdać nie byle jak, ale dobrze. W dodatku niekoniecznie się sklejają towarzysko z młodymi. Starsi tworzą własne grupki, siadają w innych rzędach ławek. Nie tak łatwo się zbliżyć.

Ta przepaść jest duża?

Jest duża. To nie tylko podejście do studiów, ale różnica doświadczenia życiowego. Młodzi już nie notują na wykładach, tylko np. robią zdjęcia wyświetlanych slajdów. A starsi starają się przyswajać wiedzę w sposób tradycyjny. 40-letni studenci są już mniej bystrzy, gorzej przyswajają, ale są dużo lepiej zorganizowani intelektualnie. I bardziej pracowici.

Kogo woli Pan uczyć?

Wolę zaangażowanych starszych studentów. To fakt, że gorzej przyswajają, albo gorzej wypadają w testach wiedzy. Jednak - mimo że wiele rzeczy znają już z życia - to doceniają fakt, że na wykładzie im się to doświadczenie porządkuje w głowie wedle jakiejś koncepcji. Tymczasem dla młodych to tak jak nauka o sinusach i cosinusach. Trzeba się nauczyć i już. A czy to ma sens, to już mniej ważne... Na koniec powiem coś panu szczerze. Gdybym mógł, to przesunąłbym wiek rozpoczęcia studiów z 19 na 21 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki