- Panie redaktorze, taki arbiter jak Damian Kos, który prowadził mecz Wisły z Widzewem nie był w stanie samodzielnie prowadzić gry, tylko wciąż czekał, aż decyzję za niego podejmą koledzy z VAR-u. Tak przecież być nie może. Cierpi na tym piłka. Kiedyś było to nie do pomyślenia. Decydowały umiejętności piłkarskie, a nie milimetry widziane w telewizorach, ustawionych w wozach VAR. Podczas meczu w Krakowie każdą decyzję sędziego można podważyć. Widzew powinien wygrać ten mecz, choć moim zdaniem nawet nie powinien strzelać karnego. Imad Rondić prawidłowo zdobył gola na 1:0. Jedenastki Bartka Pawłowskiego w ogóle nie powinno być. Przy bramce na 1:1 Mateusz Żyro, gdyby nie został odepchnięty, być może zatrzymałby strzał rywala. Powinien być wolny dla łodzian. W dogrywce sędzia dalej popełniał błędy i dopatrzył się, a dokładniej jego VAR, że Rondić zbyt szybko wbiegł w szesnastkę. To są decyzje z kapelusza.
Na koniec chcę powiedzieć, że Widzew, ale i ŁKS są zbyt często krzywdzone przez sędziów posiłkujących się systemem VAR. Trzeba coś z tym zrobić. W dzisiejszej piłce głównymi aktorami są nie piłkarze, ale sędziowie i to jeszcze ci, schowani w wozach VAR.
Zgadzamy się całkowicie z opinią pana Zdzisława Kostrzewińskiego. Starsi kibice pamiętają tego walecznego piłkarza, który w 1977 roku rozegrał cztery pucharowe mecze w barwach Widzewa z Manchesterem City i PSV Eindhoven. Przeciwko Manchesterowi grał z dziurą w nodze po faulu rywala, ale wtedy nikt nie płakał, tylko zaciskał zęby i grał dalej. W ekstraklasie w barwach Widzewa rozegrał 82 mecze i strzelił 3 gole, wcześniej bronił barw ŁKS.
Oto fragment wywiadu dla widzew.com ze Zdzisławem Kostrzewińskim:
Jak już jesteśmy przy Manchesterze City, nie sposób nie zapytać o legendarną dziurę w nodze, którą zrobił panu brzydkim wślizgiem od tyłu jeden z piłkarzy „The Citizens”. Lekarze ponoć łapali się za głowę, bo widać było kość. Pan natomiast sięgnął po bandaż, owinął nim nogę dookoła i… grał dalej.
- Nie wiem, czy jeszcze ją zobaczymy… Trochę widać, ale już się prawie zabliźniła. W środę była ta kontuzja, w sobotę mecz z Zawiszą. W getrę wsadziłem coś sztywnego z plastiku i grałem. Trzeba przyznać, że piłkarze teraz są dużo mniej wytrzymali. Zachowują się, jakby za chwilę mieli zejść z tego świata, a dwie minuty później biegają jak nowo narodzeni. Dostanie taki jeden w staw skokowy, a łapie się za kolano.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?