Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zedrzeć aż do bólu

Piotr Brzózka
Piotr Brzózka
Piotr Brzózka Grzegorz Gałasiński
Samokrytyka, autopoprawka - są takie obowiązki, które bolą szczególnie. Wiceprezydenta Radosława Stępnia musiało boleć, gdy zgłaszał na środowej sesji rady stawki za wywóz i przetwarzanie śmieci. Niższe względem tego, co sam proponował miesiąc wcześniej i czego gotów był bronić do krwi ostatniej. Ale wyższe w zestawieniu z tym, co wielu łodzian płaci obecnie.

Radni SLD odkryli, że nowa, autopoprawiona stawka w wysokości 12,69 zł, była już w orbicie rozważań, gdy planowano przyszłoroczny budżet i gdy Radosław Stępień straszył łodzian opłatą rzędu 18,12 zł.

Proste pytanie: po co to robił? Może realizm walczył w jego głowie z populizmem? Może jedna frakcja w Platformie ścierała się z drugą? Może władze Łodzi wymyśliły, jak zedrzeć trochę pieniędzy z mieszkańców i wypuściły Stępnia z balonem próbnym - jak się uda, to dobrze, jak nie, odpuścimy? Może sytuacja była dynamiczna i nastąpiła nieplanowana reakcja na społeczny opór? A może od początku było wiadomo, że zapłacimy 12,69, a wyższa kwota była tylko straszakiem?

To by się układało w logiczną całość: dobry policjant Zdanowska wygrała ze złym - Stępniem, w efekcie czego większość łodzian zapłaci więcej niż dziś, ciesząc się jak dzieci, że wyjdzie mniej niż miało wyjść. Szczerze mówiąc - właśnie tak to wygląda.

Pozostaje mieć nadzieję, że instrumentalnie nie zostanie wykorzystana Regionalna Izba Obrachunkowa. Stępień mówi, że nie obroniłby przed nią stawek, proponowanych przez opozycję, ale przecież te nie są już drastycznie różne od tego, co dziś oferuje sam Stępień. Czy więc nie będzie tak, że plany dobrych władz pokrzyżuje wstrętne RIO? Dziś już żaden scenariusz nie zdziwi.
Pytanie brzmi: czy lud ciemny kupuje wszystko? Studenci na przykład - nie kupili.

Niezmiernie cieszy widok pustych, płatnych parkingów, przy których właśnie ustawiono parkomaty. Pozostaje kibicować i życzyć wytrwałości studentom Politechniki, którzy nową, poszerzoną strefę płatnego parkowania postanowili w efektowny sposób zbojkotować.

Patrząc na konkretne miejsca, o które powiększono strefę, patrząc na wystające z niej "wypustki", takie jak ulica Łąkowa, koło szpitala im. WAM, trudno się oprzeć wrażeniu, że cel był jeden. Wychwycić wszystkie darmowe miejsca, gdzie w godzinach pracy stoi szczególnie duża liczba samochodów i zedrzeć trochę grosza z ich właścicieli, stawiając tam parkomaty.

To na pewno nie jest postawa proinwestycyjna. Ciężko słuchać argumentów, że to dla dobra mieszkańców, wiedząc, że strefa objęła w dużej części miejsca, gdzie mieszkańców praktycznie nie ma. Są za to tysiące pracowników i studentów. Uzasadniona jest obawa, że dopiero teraz utrudnią oni życie łodzianom - tym mieszkającym kawałek dalej, za strefą. Tak zresztą się już dzieje. Lepiej przejść kawałek z sąsiedniej ulicy niż płacić 25 zł za dzień stania.

Miasto próbuje zarobić. Nic dziwnego, bo mimo rozlicznych podwyżek, w przyszłorocznym budżecie dochody rozjeżdżają się z wydatkami o prawie pół miliarda złotych. Jeśli spojrzeć na inne duże miasta - nie licząc Warszawy - jest to dziś ewenementem na skalę ogólnopolską. Łódź wciąż pozostaje dłużnikiem, jakich mało w kraju.

Ale i wierzycielem jest potężnym - gdyby miastu udało się ściągnąć choć połowę należności, nikt nie widziałby sensu w poszerzaniu strefy i nawet rozważania o budowie dwóch stadionów nie byłyby tak irytujące.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki