Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żelazne damy i pany

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński Grzegorz Gałasiński
To miał być felieton o peanach na cześć zmarłej Margaret Thatcher. O Żelaznej Damie mówiono w ostatnich dniach wiele dobrego, ale nie za wiele o jej zbawiennym wpływie na kulturę na Wyspach Brytyjskich. Nie dyskutowano o tym, co o "wspaniałej premier" sądzili ludzie sztuki. A nie kochali jej miłością bezmyślną. Słowa nie będzie i o tym, że era analizowanego w mediach thatcheryzmu przyniosła wielkie cięcia w kulturze i deprecjonowanie tej sztuki, która nie zarabia na siebie, a tylko łapę wyciąga po kasę publiczną.

Ale o tym nie będzie. Podobnie jak o szkodach, które uczyniła np. teatrom pogoń za klientem (nie - widzem) i serwowanie mu "przyjemnych dań", co do dziś jest nadrabiane. Ani o, jak pisze dziennik "The Guardian", "mentalnych dzieciach" Żelaznej Gosi, postępujących zgodnie z promowanym przez nią kanonem postaw. Można by dumać czy jakieś kukułcze jajo thatcheryzmu nie trafiło do Łodzi. O tym ani słowa.

Podobnie jak o dyrektorze artystycznym Filharmonii Łódzkiej, który traci posadę w szczególny sposób. Szukanie oszczędności zmusiło dyrektora naczelnego (i menedżera) do reorganizacji. Ten, jeszcze jako pełniący obowiązki naczelnego, przedstawił marszałkowi województwa program działania FŁ. Uwzględnił w nim szefa artystycznego i jego stanowisko. Ale oszczędności wymuszają zmianę organizacji. Inaczej byłaby to jedyna w Polsce filharmonia, gdzie między naczelnym, a pierwszym dyrygentem, który nie jest szefem artystycznym, jest ktoś jeszcze. Ruch więc zrozumiały. Tylko że do 2011 roku, dziś już mianowany na pełnoprawnego szefa naczelnego, był zastępcą ds. marketingu i wizerunku, a szef artystyczny pełnił obowiązki naczelnego. Roszada zaszła z woli marszałka. Tak to się plecie. I to żadna zachęta do czytania między wierszami. To fakty. Choć każdy może dostrzec w nich co zechce.

I o tym wszystkim nie będzie. Za sprawą jednego, dostrzeżonego wczoraj na skrzyżowaniu Kościuszki i Żwirki billboardu. Wieńczy on niezwykłą podróż, np. tramwajami linii 2 lub 11. To podróż przez aleję, na której aż kręci się w głowie od kolorowych banerów, że są tu powierzchnie i mieszkania do wzięcia i wynajęcia. Na końcu tej alei uśmiechający się z billboardu radni (i nie tylko) PO przypominają, że pracują "dla Łodzi". I jest nawet do nich numer telefonu. Zadzwonię więc i powiem im o tej alei. Powiem, bo w końcu zajmują się ratowaniem Łodzi od kilku lat. Najpierw ofiarnie ratował ją komisarz Tomasz Sadzyński, teraz tyle serca oddaje miastu Hanna Zdanowska. Widzimy to dobrze. Bo gdybyśmy tego nie widzieli, potrzebowalibyśmy billboardu, który nam o tym przypomni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki