Zgierz szuka ludzi do szaletów

Od wielu miesięcy władze Zgierza nie potrafiły rozwiązać problemu ubikacji. Przy okazji modernizacji pl. Kilińskiego powstała co prawda estetyczna toaleta publiczna, ale od dawna jest zamknięta. Korzystają z niej głównie motorniczowie MPK, którzy robią sobie tam przerwę podczas postoju na krańcówce. Jedynie oni mają kluczyk do środka. A mieszkańcy? Jak kogoś przyciśnie, musi korzystać z uprzejmości pobliskich domów kultury.

Niedawno pomysł na prowadzenie szaletu miejskiego zrodził się w zgierskim kole Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym. Przy okazji realizacji jednego z projektów postanowiono zatrudnić niepełnosprawnych do dbania o czystość toalet. Przeprowadzono rekrutację, ale... nikt nie spełniał wymogów.

Z drugiej strony osoby, które były zdolne do wykonywania takiej pracy, nie wyraziły chęci pracy w szalecie. Także podopieczni stowarzyszenia, którzy chcieli tam pracować, nie spełniali wymagań i nie przeszli rekrutacji ze względu na zbyt poważny stopień upośledzenia.

Wydawało się, że problem toalet znów zostanie zatrzaśnięty, niczym miejski szalet. Ale niedawno wiceprezydent Zgierza Grzegorz Leśniewicz stwierdził, że wie co zrobić, aby toalety zaczęły wreszcie służyć zgierzanom. Postanowił wykorzystać pomysł zatrudnienia niepełnosprawnych, np. ruchowo.

- Chcemy zatrudnić przez Urząd Miasta osoby do prowadzenia toalety publicznej - powiedział Leśniewicz. - Dobrze by było, gdyby to byli niepełnosprawni. Dzięki temu będziemy mogli pokazać przedsiębiorcom, że zatrudnianie niepełnosprawnych rzeczywiście się opłaca.

Urząd Miasta Zgierza, oprócz utrzymywania pracowników szaletu, będzie również ponosił koszty doprowadzenia mediów do przybytku. Jedyny problem to fakt, że toaletowi urzędnicy mają pracować w porze pracy ratusza, czyli tylko w godz. 8-16...