Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielona herbatka przed zieloną trawką

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda DziennikŁódzki/archiwum
Przy kawie, zielonej herbacie i coca coli rozmawiali 1,5 godziny - to "GW" na temat dosyć interesującego, bo nieplanowanego spotkania prezydent Hanny Zdanowskiej z inicjatorami referendum, które ma panią prezydent z ratusza wyprowadzić. Jeszcze w zeszłym tygodniu obie strony trzymały ostry kurs.

Oni powiadali, że "pani prezydent nawet nie chciała się spotkać", ona zaś mówiła, że całe to referendum to jakaś prywatna dintojra byłych członków PO. Że kurs złagodziła prezydent Zdanowska, akurat nie dziwi. W poniedziałek, podczas prezentacji wniosków z konsultacji społecznych a propos Strategii Zintegrowanego Rozwoju Łodzi 2020+ w grupkach aktywu PO szeptano, że pod referendum zebrano już 20 tys. podpisów.

Liczba podawana nieoficjalnie przez źródła przy ekipie referendalnej jest nieco inna, ale dla PO referendum staje się coraz bardziej realne. Słychać nawet stamtąd, że jeśli do głosowania dojdzie, to "po Hance". Dlaczego? Ano dlatego, że na nic nie zda się Platformie fakt, że jej elektorat mobilizuje się nawet podczas wakacji, a referendum może się odbyć właśnie wtedy.

To ma znaczenie tylko podczas elekcji. Ale w referendum nie będziemy przecież nikogo wybierać - jeśli ktoś pójdzie to tylko po to, by prezydent odwołać. Kluczowa będzie zatem frekwencja, a nie mobilizacja PO. Stąd też otwartość na dyskusję pani prezydent. 1,5 godziny to jest w dziennym obrządku prezydent Zdanowskiej szmat czasu, aż ciekawym ileż to spotkań naodwoływano, by pani prezydent mogła panów inicjatorów udobruchać, a oni się nie ugięli.

A może żadnego spotkania nie odwołano, bo była rezerwa czasowa na sesję Rady Miejskiej? To jest też paradoks, że do miłej pogawędki doszło akurat wtedy, gdy co którzy proklamujący "stop likwidacji Łodzi" byli tego dnia świadkami likwidacji ośmiu szkół rękoma radnych PO i grupy wsparcia wiceprezydenta Krzysztofa Piątkowskiego.

Od emocji kipiało, rozumiem więc, że w gabinecie prezydent Zdanowskiej pomogła zielona herbata, bo kawa i cola były wcześniej. Chyba, że zieloną herbatkę popijała pani prezydent na uspokojenie przed obawą o posłanie na zieloną trawkę. A na sali gadano też o prywatyzacji Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. Niektórzy radni PO zapowiadali nawet, że póki nie zobaczą analizy przedprywatyzacyjnej, to decyzji nie podejmą. Według mnie to tylko taktyka, bo ta decyzja jest już podjęta. Chyba nie po to wydano na analizę 115 tys. zł, by powiedzieć, że pomysł był trefny. A jeśli się mylę, to mnie sprostujcie. Tylko wówczas przez tę swobodę w wydawaniu monet należących do łodzian, będę za ogólnopolskim refererendum rozwiązującym samorządy.

Niestety, siła przekazu PO w Łodzi jest jeszcze większa dzięki słabości PiS, co akurat sprawa ZWiK unaocznia dosyć jasno. Otóż Marek Michalik, szef klubu PiS, nigdy mi swoim rozsądkiem do tej formacji nie pasował. Ale to nie kto inny jak Michalik stwierdził, że po prywatyzacji ZWiK jakość wody się może pogorszyć. Że może być droższa, że ludzie zostaną pozwalniani, te obawy są zrozumiałe. Ale że woda gorsza?

PiS zyskałby na pomocy związkowcom ZWiK w negocjowaniu kwot dobrowolnych odejść, bo ja się mocno zdziwię, jeśli PO tę prywatyzację odpuści. A kto mógłby to zrobić bardziej skutecznie niż Michalik, były prezes ZWiK? No chyba, że woli czerpać z doświadczeń posła PiS Witolda Waszczykowskiego, dyplomaty, który w mało dyplomatyczny sposób apelował o "niezabijanie opozycji". Łódzka elita polityczna, a myślę nie tylko o PiS czy PO, zaczyna przypominać budowę autostrady A2. Niby do nowej jakości coraz bliżej, a szczelin w niej coraz więcej. Tak jak w rozumowaniu naszych elit.

Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki