Ściganie kieszonkowców przypomina walkę z wiatrakami. Żeby postawić ich przed sądem, policja musi ich najpierw złapać na gorącym uczynku, co zdarza się rzadko. Dlatego zwalczanie kieszonkowców przypomina zabawę w kotkę i myszka. Ścigani i ścigający dobrze się znają i zdarza sie, że dochodzi do groteskowych sytuacji.
- Pewnego dnia do policjantki jadącej w tramwaju podszedł rabuś, grzecznie się przywitał i zaznaczył, że dzisiaj nie kradnie, zapewnił, że zaraz wysiądzie, aby nie drażnić władzy swoim widokiem - opowiada nam anonimowo jeden z policjantów.
W łódzkich tramwajach i autobusach grasują dwie - trzy grupy złodziei liczące ok. 10 osób. Wśród nich, jak ostrzega policja, dwóch się wyróżnia. Mają po około 35 lat i ciemne, krótkie włosy. Jeden jest szczupły i wysoki (185 cm), a drugi o 10 cm niższy i z wystającym brzuszkiem.
Ich schemat działania zwykle jest taki sam. Unikają nowych tramwajów typu Pesa czy Cityrunner, w których boją się monitoringu. Dlatego wybierają starsze pojazdy. Zwykle wsiadają do pierwszego wagonu. A to dlatego, że większy w nim tłok, gdyż pasażerowie - paradoksalnie - bezpieczniej czują się bliżej motorniczego.
- Kieszonkowcy zwykle trzymają kurtkę na ręku lub reklamówkę z gazetą w środku, którymi zasłaniają miejsce kradzieży - mówi oficer operacyjny KMP w Łodzi. - Po upatrzeniu ofiary raz lub dwa razy ocierają się o nią badając reakcję. Jeśli jej nie ma przystępują do akcji. Z torby, z kieszeni kurtki lub płaszcza złodziej kradnie (niekiedy posługując się skalpelem) portfel, portmonetkę bądź telefon komórkowy i błyskawicznie przekazuje wspólnikowi.
Rabusie wysiadają na najbliższym przystanku i kierują się do bramy, w której sprawdzają, co ukradli. Opróżnione portfele wyrzucają do kosza. Pieniądze chowają do kieszeni. Telefony zanoszą do komisu lub lombardu. Dokumenty zatrzymują, aby wyłudzić w sklepie jakieś wyroby bądź sprzedają zaprzyjaźnionym przestępcom.
Od stycznia do lipca br. w Łodzi zanotowano 526 kradzieży kieszonkowych, zaś przed rokiem w tym samy okresie 714. Oznacza to znaczny spadek, ale - jak twierdzą policjanci - po wakacjach notują coraz więcej "kieszonek" w tramwajach.
To właśnie w tramwaju wpadł jeden z najsłynniejszych kieszonkowców znany policjantom pod pseudonimem "Jaszczur". Za kradzieże sąd skierował go na półroczny "podpoczynek" do zakładu karnego przy ul. Smutnej, jednak rabuś nie stawił się w więzieniu i dalej grasował. Policjanci nie dali za wygraną i po wielu dniach krążenia po centrum miasta wytropili go jadącego tramwajem. Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie: policjanci na al. Mickiewicza przed Centralem zablokowali autem tramwaj, obstawili wejścia, wyciągnęli "Jaszczura" i odstawili na ul. Smutną.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?