Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złodzieje wrażliwi na piękno roślin. Ukradli 60 cisów z Księżego Młyna [ZDJĘCIA]

Matylda Witkowska
W Łodzi łupem złodziei pada od 5 do 10 procent miejskich roślin. Złodzieje pojawiają się nawet w zamykanym na noc ogrodzie botanicznym.

Nieznani sprawcy wykopali 60 cisów, posadzonych na Kocim Szlaku, wartych aż 7 tysięcy złotych. Ale cisy nie są jedynymi roślinami, które giną z łódzkich skwerów. Kradną je wandale, a także znający się na botanice koneserzy ogrodów.

Cisy na Kocim Szlaku posadzono jesienią ubiegłego roku. W kwietniu okazało się, że jednej piątej nie ma, a zamiast drzewek zostały puste dołki. Pracownicy magistratu zgłosili sprawę na policję, ale na nowe rośliny mieszkańcy będą musieli poczekać do przyszłego roku.

Kradzieże roślin z parków i skwerów to prawdziwa plaga Łodzi. Według szacunków Zarządu Zieleni Miejskiej co roku ginie od 5 do 10 procent roślin sadzonych w miejskich kwietnikach. Tej wiosny zniknęła większość kwiatków, posadzonych na placu Wolności. Zdobiły teren niecałe dwa dni.

- Firma zasadziła je, a gdy przyjechała podlać, w zasadzie nie było już czego podlewać - mówi Arkadiusz Jaksa, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej.

Jego zdaniem łodzianie najczęściej kradną rośliny cebulowe oraz młode drzewka. Krzewy są najmniej pożądane.

- Dobrze wyglądają przede wszystkim w szpalerach. Dlatego złodziejom nie opłaca się kraść pojedynczych sztuk - ocenia Jaksa.

W parkach też nie jest lepiej. Tylko w ciągu minionego roku zginęło z nich 220 krzewów, 300 kwiatów, a także wiele sprzętów, np. 52 kosze na śmieci i osiem furtek do placów zabaw. Łączny koszt ukradzionych dóbr to około 40 tys. zł.

Złodzieje pojawiają się nawet w zamykanym na noc i pilnowanym ogrodzie botanicznym.

- To nie są zwykli wandale, lecz koneserzy, znający się dobrze na hodowli roślin - mówi Dorota Mańkowska, naczelnik ogrodu. - Giną głównie rzadkie lub nowe odmiany liliowców, a także rośliny chronione. Zwłaszcza na tych ostatnich trzeba dobrze się znać, bo na pierwszy rzut oka często nie są one atrakcyjne - ocenia.

W tym roku zginęła prawie cała kępka pełnika europejskiego. Złodzieje zostawili jedną roślinę. W 2011 i 2012 roku z ogrodu ginęło po 50 liliowców. Rok później - 25. W ubiegłym roku kradzieży nie było. Ale Małgorzata Słabiak, szefowa działu roślin ozdobnych, nie ma wątpliwości - to tylko zasługa biologii.

- Rośliny sadziliśmy kilka lat temu. A im są starsze, tym trudniej je wykopać - przyznaje. Jej zdaniem dla złodziei kolor nie ma znaczenia. - Jedni wolą kwiaty czerwone, inni żółte. Zależy, co im pasuje do ogrodu - ocenia Słabiak.

O bezpieczeństwo roślin powinien dbać monitoring i służby miejskie. Jak przyznaje jednak Leszek Wojtas ze straży miejskiej, upilnowanie wszystkich kwiatków w mieście jest niemożliwe. - Są ich przecież w mieście niezliczone ilości - mówi Wojtas.
Ale, jak podkreśla Dorota Mańkowska, coraz częściej kwiatów pilnują zwiedzający.

- Nawet naszym pracownikom robią awantury o niszczenie zieleni. Ale to dobrze, bo są czujni - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki