Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel. Orzeł Łódź musi wyręczać MAKiS i ponosi koszty przygotowania toru

Dariusz Kuczmera
Bardzo ciekawy przebieg miało wyjazdowe posiedzenie komisji ds sportu Urzędu Miasta Łodzi. Zorganizowane zostało na terenie stadionu żużlowego Orła Łódź przy ul. 6 Sierpnia. Posiedzenie było ciekawe, bo taka też jest żużlowa dyscyplina, a jej właśnie w dużej części poświęcony był porządek obrad. Chociaż akurat teraz radni muszą rozstrzygnąć niemiły spór między użytkownikiem stadionu Klubem Żużlowym Orzeł i właścicielem obiektu Miejską Areną Kultury i Sportu.

Nie od dziś wiadomo, że ze specyfiką żużla nie każdy jest w stanie sobie poradzić, co możemy zrozumieć. I w takiej roli laika występuje w kwestiach łódzkiego żużla MAKiS. Ale dziwi nas, że właściciel obiektu wyręcza się fachowcami z dziedziny żużla, czyli działaczami oraz pracownikami Orła i jeszcze nie ma zamiaru za te usługi płacić.
A sam za każde wykorzystanie dajmy na to pomieszczeń żąda opłat. Ludzie Orła pracują od rana do zmroku, a muszą się przebierać w samochodach, bo MAKiS zamyka przed nimi pomieszczenia, które i tak stoją puste.
Przykładów takiej niezdrowej zależności jest sporo.

MAKiS powinien przygotować tor, a robi to Orzeł.

– Sami zdjęliśmy bandy na zimę i zabezpieczyliśmy tor, bo inaczej na bandy przepadłaby gwarancja, a tor zostałby zniszczony – mówi prezes Orła Witold Skrzydlewski. – Obiecano, że MAKiS zwróci nam koszty, ale na obietnicach się skończyło. Granit kupiono zbyt późno, teraz trzeba dosypać glinkę i nie wiadomo, kto za nią zapłaci. Poprzednia dostawa glinki została zmoczona i trzeba zapłacić za utylizację. Wynajmujemy prywatnie równiarkę. My musimy za wszystko płacić, a chcemy być tak samo traktowani, jak Widzew czy ŁKS. MAKiS przysyła mi pismo, abym posprzątał pas bezpieczeństwa między torem a trybuną. To do mnie to należy? Państwo bierzecie za to kasę, a ja mam robić. Ostatni raz się zgodziłem wykonywać wszystkie prace na obiekcie i jeszcze być poganianym. Ja się nie dam.
Zdaniem prezesa władze robią wszystko, żeby żużlowego sportu w Łodzi nie było. – Pojedziemy ostatni sezon i mogę się własną krwią podpisać, że w przyszłym roku tutaj Skrzydlewskiego już nie będzie – mówił prezes Orła. – Nikt ze spółki MAKiS nie poświęcił czasu i nie zobaczył, co trzeba zrobić, by przygotować tor. Nigdy nie byłem urzędnikiem i wiem, jak ciężko zarabia się pieniądze, więc dbam o to, by koszty utrzymania obiektu nie były marnotrawione. W ubiegłym roku MAKiS otrzymał 300 tys. zł z budżetu miasta za wynajęcie obiektu na mecze żużlowe, a nawet papieru toaletowego właściciel obiektu nie zagwarantował. Wszystko przygotowywał Orzeł Łódź.

Co na to wszystko władze MAKiS?

– Nie wszystkie oczekiwania prezesa jesteśmy w stanie spełnić – mówił wiceprezes MAKiS Tomasz Półgrabski. – Osobiście największym problemem dla mnie jest uporządkowanie środka wewnątrz toru. Wewnątrz ma być płyta cementowa, na której od czasu do czasu będą organizowane różnego rodzaju imprezy. Jak tylko będą sprzyjające warunki atmosferyczne, środek toru będzie uprzątnięty.
Obiekt został odebrany przez fachowców z Polskiego Związku Motorowego, chociaż jest też dość długa lista uwag, które trzeba spełnić.
Prezes Orła zwrócił też uwagę, że trzeba wymyślić charakterystyczną dla tego miejsca nazwę.
– Jedna Moto Arena już jest w Toruniu, radni muszą się zastanowić nad nazwą charakterystyczną dla Łodzi – mówił Witold Skrzydlewski. – My chcemy uruchomić na terenie stadionu restauracji pubu dla motocyklistów, niech to będzie wizytówka miasta.
Herb Orła ma też pojawić się na stadionie.

Tor żużlowy i tramwajowy

– Siedziba ŁKS jest przy al. Unii, siedziba Widzewa przy al. Piłsudskiego. A gdzie ma siedzibę Orzeł Łódź – pytał radny Sylwester Pawłowski.
– Przy ul. Dziewiarskiej, tam gdzie siedziba firmy H. Skrzydlewska – odparł prezes Orła.
– A jaki tam jest tor? Chyba tramwajowy... – żartował radny, który jest zdania, że klub powinien mieć swoją siedzibę na stadionie, tym bardziej, że wszystkie pomieszczenia są puste. Wiatr hula po obiekcie.
– Prezes Skrzydlewski zaproponował, że wynajmie określoną część pomieszczeń, ale chyba żartował, że za złotówkę – mówił wiceprezes MAKiS Tomasz Półgrabski.– Mam dwoje dzieci i nie mogę iść do więzienia za niegospodarność.
Arcyciekawą ripostą popisał się radny Sylwester Pawłowski.
– Przed laty za złotówkę wynająłem szpital miejski przy ul. Kosynierów Gdyńskich Zakonowi Bonifratrów św. Jana Bożego – mówił. – I nowy właściciel stworzył w tym miejscu placówkę, w której każdy chce się leczyć.
Stadion żużlowy też może stać się eksportową wizytówką. Trzeba tylko oddać obiekt we władanie prawdziwemu właścicielowi, który będzie wiedział, jak ze stadionu korzystać. Nie podcinajmy skrzydeł Orłom. ą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki