- Woda w Łodzi jest tak dobra, że wydobywana z części studni nie musi być uzdatniania - mówi Wanda Piąstka, kierownik wydziału produkcji wody-Łódź. - Tak dzieje się choćby z tą, którą czerpiemy z Imielnika. Ale żeby jej jakość była cały czas dobra, musimy zwalczać osad.
Żeby usunąć "wroga" filtrów trzeba pokonać kilkadziesiąt metrów w głąb, zwykle bardzo wąskiej, studni.
- Nie da się włożyć do środka przysłowiowej szczotki. Poza tym usuwamy osad nie tylko ze ścian filtra - mówi Ewa Styrkowiec, inspektor ds. hydrogeologicznych w ZWiK. - Do studni wprowadza się specjalny, niegroźny dla wody i człowieka płyn, który powoli rozpuszcza osad. Zawiesina jest wypompowywana ze studni do osadnika, z którego osad jest później wywożony na składowisko.
Kolejny krok to inspekcja telewizyjna w studni. Dzięki kamerze można sprawdzić czy filtr jest wystarczająco czysty. Pozostaje jeszcze dezynfekcja oraz pompowanie oczyszczające.
Metoda ta sprawdza się w studniach, które nie są bardzo głębokie. O ile ta w Imielniku ma 74 m, o tyle niektóre odwierty są aż na kilkaset metrów. Panuje w nich tak wysokie ciśnienie, że chemiczne czyszczenie się nie sprawdza. I tu z pomocą przyjdzie prąd. ZWiK przymierza się do metody, która polega na rozrywaniu osadu przez impulsy elektryczne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?