W przesyłce do nas znalazło się pięć teczek zawierających dane łodzian - klientów ZWiK oraz egzemplarz pisma do prezesa. Nadawca, który się nie podpisał, zaznacza, że w tej instytucji bywa często. Łodzianin postanowił udowodnić, że nie ma tam wystarczającej opieki nad dokumentami.
Do archiwum ZWiK w środę wybrała się nasza reporterka. Mogła zabrać przynajmniej kilka teczek, ale z okazji nie skorzystała. Gdy pracownik archiwum w poszukiwaniu teczki zniknął między regałami, nasza reporterka stała przy jednym regale pełnym dokumentów. Wystarczy moment, by zabrać druki z półki i schować je w torbie. Przy wyjściu z budynku nikt nie rewiduje petentów.
Romuald Bosakowski, prezes ZWiK tłumaczy, że gdy otrzymał przesyłkę od łodzianina, polecił zabezpieczyć dokumenty tak, by nikt niepowołany nie miał do nich dostępu.
- Zweryfikowany został system wydawania dokumentów archiwalnych - mówi prezes. - Będą one udostępniane w czytelni, pod nadzorem. Nie jest to usprawiedliwienie, ale nasze archiwum jest w trakcie przenoszenia. Złożyliśmy także doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
Prezes nie wie, ile teczek mogło zniknąć z siedziby firmy. W archiwum znajduje się ok. 40 tys. dokumentów.
Teczki, które trafiły do naszej redakcji, przekazaliśmy łódzkiej policji. Podinspektor Joanna Kącka, rzecznik łódzkiej policji, zapowiada wszczęcie postępowania w tej sprawie.
- Będzie prowadzone w sprawie nieprawidłowego nadzoru nad dokumentami, ale także zachowania mężczyzny, który wyniósł teczki - mówi Joanna Kącka. - Nie było ono prawidłowe. To, że dokumenty nie były właściwie zabezpieczone, nie upoważniało mężczyzny do ich wyniesienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?