Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alarm bombowy na Piotrkowskiej

Agnieszka Magnuszewska
Nie można było wejść na Pietrynę od urzędu miasta
Nie można było wejść na Pietrynę od urzędu miasta Jakub Pokora
220 osób ewakuowano w piątek wieczorem z dwóch restauracji przy ul. Piotrkowskiej 93 i 97 i kilku klubów, po tym jak pogotowie ratunkowe w Łodzi otrzymało informację o rzekomym ładunku wybuchowym podłożonym w Sphinksie.

Około godziny 20 z lokalu zostali wyprowadzeni wszyscy goście i cały personel. Na miejscu oprócz policji zjawiła się straż pożarna, pogotowie i ekipa pirotechników.

- Szef krzyknął do nas, żebyśmy łapali kurtki, buty i wychodzili szybko na ulicę. Teraz stoimy tu za taśmą drugą godzinę i nie wiemy, co się dzieje - mówi nam jeden z 80. ewakuowanych pracowników Sphinka. - To bardzo stresująca sytuacja.

Radosław Gwis z biura prasowego łódzkiej policji tłumaczy, że o godzinie 19.42 do dyspozytora pogotowia zadzwoniła osoba, która poinformowała, że w lokalu przy ul. Piotrkowskiej 93 został podłożony ładunek wybuchowy, który eksploduje o godzinie 21.

- Przekazaliśmy informacje właścicielowi lokalu, który zdecydował o ewakuacji klientów i personelu. Przed godziną 21 poprosiliśmy też mieszkańców okolicznych kamienic, żeby dla własnego bezpieczeństwa opuścili mieszkania - mówi Gwis. Ulica Piotrkowska w części została zamknięta dla ruchu. Nie można było na nią wjechać np. od strony ul. Sienkiewicza. Taśmami zagrodzono odcinek od Tuwima do urzędu miasta.

Około godziny 22 na miejsce przyjechała ekipa pirotechników. I zdecydowano o ewakuacji klientów i personelu restauracji Klub Piotrkowska 97.

- Klientów było sporo, bo na górze mieliśmy bankiet - mówi pracownika Klub Piotrkowska 97 stojąca na ulicy w fartuchu kucharskim i klapkach. Drżała z zimna i emocji. Pracownicy pożyczali sobie ubrania, żeby się ogrzać. - Policja weszła i kazała nam natychmiast wychodzić. Już kiedyś mieliśmy taką sytuację. Kilka lat temu na Prima Aprilis ktoś zadzwonił i straszył, że w naszym lokalu jest bomba.

Policja cofała także ludzi spieszących na nocną zmianę. Do pracy w sklepie przy ul. Piotrkowskiej 97 nie wpuszczono dwóch łodzianek. - Chciałam zabrać tylko kilka rzeczy, ale nie mogłam - mówi jedna z nich.

Do momentu zamykania tego wydania Dziennika łódzkiego, pirotechnicy nie zakończyli sprawdzania lokalu Sphinx.

- O godzinie 22.30 pirotechnicy nadal sprawdzali lokal restauracji. Nie wiem do kiedy to może potrwać - mówi Gwis.

Przypomnijmy, że 3 kwietnia 2010 roku po fałszywym alarmie bombowym ewakuowano z łódzkiego kina Silver Screen około 600 osób. Dyrekcja podjęła wtedy decyzję o ewakuacji wszystkich osób z budynku. Przerwano seanse filmowe, wyszli też klienci restauracji i kasyna. Piętnaście minut później identyczny telefon miała dyrekcja Manufaktury, ale szefowie centrum nie zdecydowali się na ewakuację klientów.

Za wywoływanie alarmów bombowych grozi grzywna do 5 tys. zł i zwrot kosztów ewakuacji. Jeśli doszło do zagrożenia życia lub zdrowia, sprawcy grozi do 10 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki