Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura na rynku. Straż miejska zabiera warzywa! [ZDJĘCIA+FILM]

Alicja Zboińska
Strażnicy zabronili handlować owocami i warzywami nielegalnym handlarzom, towar został zarekwirowany.
Strażnicy zabronili handlować owocami i warzywami nielegalnym handlarzom, towar został zarekwirowany. Krzysztof Szymczak
Wielkie poruszenie wywołała wizyta strażników miejskich na targowisku przy ul. Rydla w Łodzi. Funkcjonariusze zabronili handlować owocami i warzywami nielegalnym handlarzom, towar został zarekwirowany. Przejmowaniu skrzynek z pomidorami i ogórkami towarzyszyły niewybredne komentarze sprzedawców i klientów.

Kolejna odsłona walki z handlem pudełkowym. 2 lata temu rozpoczęto konfiskować towar od osób, które handlowały poza miejscami wyznaczonymi do prowadzenia sprzedaży. Teraz przyszła kolej na handel owocami i warzywami.

- Od kilku tygodni informowaliśmy, że będziemy walczyć z nielegalnym handlem świeżym towarem - mówi Piotr Czyżewski, p.o. naczelnika oddziału prewencji Straży Miejskiej w Łodzi. - Postępujemy tak jak w przypadku artykułów przemysłowych, czyli je rekwirujemy, a sprzedawcom wręczamy mandaty w maksymalnej wysokości 500 zł. Nie możemy jednak długo przetrzymywać owoców w magazynie, bo towar się zepsuje. Odwozimy go do hurtowni, a otrzymane za niego pieniądze trafiają do depozytu sądowego. Sąd może nakazać zwrot lub przepadek towaru. W pierwszym przypadku pieniądze wrócą do sprzedawcy, w drugim przejdą na Skarb Państwa, a nie do budżetu miasta. My przecież nie handlujemy marchwią, tylko rekwirujemy towar zgodnie z prawem.

Hurtownik płaci za owoce lub warzywa albo cenę hurtową albo 25 procent niższą od rynkowej. Strażnicy nie zdradzają dokąd odwożą towar, wiadomo jedynie, że nowy nabywca go nie sprzeda, tylko przekaże organizacji pożytku publicznego.

Argumenty strażników nie znalazły zrozumienia ani u handlujących ani u klientów.

- Jak można rolnikowi kraść towar - krzyczał pan Roman, rolnik z Białej Rawskiej, który ma tam 10-hektarowe gospodarstwo. - Przecież płacę placowe, i sprzedaję własne plony.

Pan Roman towaru nie stracił, spakował go do samochodu. Warzywa i owoce zostały natomiast zarekwirowane panu Zbigniewowi, który handluje nimi w tym miejscu od 15 lat.

- Chciałbym handlować legalnie, ale na rynku nie ma wolnych miejsc - mówi sprzedawca. - Dostałem już mnóstwo mandatów, płaciłem je do tej pory, ale teraz nie zapłacę. Pójdę siedzieć i niech państwo mnie żywi.

Sprzedawcy mogli wczoraj liczyć na poparcie klientów.

- Zostawcie ten towar, popieramy taki handel - krzyczeli kupujący. - Wyrządzacie szkodę starszym ludziom, zajmijcie się tymi, którzy piją i niszczą. Tu mamy towar w dobrej cenie, a przez was ludzie stracą pracę. Oni handlują, a nie kradną. W jakim państwie my żyjemy, jak tak można krzywdzić ludzi?

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki