O kłopotach klientów biura tydzień temu. Do redakcji zgłosiła się pani Iga, która na konto KEES wpłaciła w sumie 18 tys. zł depozytu. Pieniądze te miały być przeznaczone na zamianę jej mieszkania w Zgierzu na domek w Łodzi. Pani Iga chciała bowiem, by z nią, jej narzeczonym i dzieckiem zamieszkał niepełnosprawny brat, który wymaga opieki. Kobieta w obecnym miejscu zamieszkania nie ma warunków, by przyjąć brata. Do tej pory właścicielka biura Giovanna Sapun oddała jej 7 tys. zł.
Łodzianka czeka jeszcze na zwrot 11 tys. zł. Właścicielka biura obiecała, że odda pieniądze.
CZYTAJ: Chcieli zamienić mieszkanie, stracili 11 tys. Wciąż czekają na zwrot pieniędzy
Pani Łucja umowę z biurem podpisała 1 grudnia. Wynika z niej, że biuro miało doprowadzić do zamiany mieszkania mamy łodzianki przy ulicy Poprzecznej na lokal przy ulicy Lenartowicza. Koszt operacji został wyceniony na 27 tys. zł. - Mama wymaga opieki, tymczasem jej mieszkanie znajduje się w starym budownictwie, trzeba palić w piecu - mówi pani Łucja, która sama nie doszła do pełni zdrowia po ciężkiej chorobie. - Właścicielka biura znalazła mieszkanie przy ulicy Lenartowicza, lokal do remontu, ale w lepszym stanie i przede wszystkim z centralnym ogrzewaniem. Zgodziliśmy się na tę propozycję.
Pani Łucja twierdzi, że już w momencie podpisywania umowy Giovanna Sapun chciała otrzymać depozyt w wysokości 13 tys. zł. Klientka nie dysponowała taką kwotą, nie miała też 5 tys. zł, o które następnie poprosiła właścicielka biura KEES. Po szybkiej zbiórce w rodzinie udało się przekazać 2 tys. zł.
Pani Łucja twierdzi, że czekała na informacje od Giovanny Sapun. Kontaktowała się też z nią telefonicznie i słyszała najpierw, że sprawa jest w trakcie załatwiania. Podczas kolejnego telefonu dowiedziała się o upadłości biura.
- Dlaczego 1 grudnia ta pani podpisała ze mną umowę, skoro wiedziała, że ma kłopoty? - pyta łodzianka.
Policjanci z V komisariatu w Łodzi przyjęli siedem zawiadomień od osób, które czują się oszukane przez biuro zamiany mieszkań przy ulicy Franciszkańskiej.
- Część zawiadomień wpływa bezpośrednio do policji, część za pośrednictwem prokuratury - mówi podinspektor Joanna Kącka, rzeczniczka łódzkiej policji. - Prowadzimy czynności sprawdzające w kierunku wszczęcia postępowania karnego z artykułu 286 kodeksu karnego.
Oznacza to, że policjanci sprawdzają, czy właścicielka biura nie wprowadziła klientów w błąd i niewłaściwie posłużyła się ich pieniędzmi, by osiągnąć korzyść materialną.
Giovanna Sapun zapewnia, że nie miała takiego zamiaru. Twierdzi, że musiała zamknąć firmę, gdyż ma kłopoty z komornikiem. Podtrzymuje, że ma zamiar oddać pieniądze swoim klientom.
- Po 20 stycznia zacznę się rozliczać z klientami, najpierw z tymi, którzy zawarli ze mną ugodę - deklaruje właścicielka biura. - Zacznę od oddania mniejszych kwot, mam nadzieję, że będę w stanie oddać jak najwięcej. Gdy podpisywałam umowę z panią Łucją, nie wiedziałam, że będę zmuszona do zamknięcia biura. Pani Łucja miała się do mnie zgłosić po wniosek do ubezpieczyciela, ale tego nie zrobiła.
Giovanna Sapun tłumaczy też, że we wniosku o upadłość trzeba podać dane wszystkich klientów, którym biuro jest winne pieniądze. Łodziance zależy, by ta lista była jak najkrótsza.
Pani Łucja ma nadzieję, że odzyska pieniądze, które przekazała właścicielce biura. Wierzy również, że uda jej się zamienić mieszkanie chorej mamy, choć kobieta nie chce już korzystać z pomocy pośredników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?