Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były policjant zamordował dwójkę dzieci. Rusza proces

Alicja Zboińska
Ojciec przy Szpitalnej zamordował dwójkę swoich dzieci
Ojciec przy Szpitalnej zamordował dwójkę swoich dzieci Krzysztof Szymczak
To morderstwo niespełna rok temu wstrząsnęło Łodzią. Pijany Janusz T., były policjant, trzy dni przed świętami udusił 4,5-letnią córkę Dagmarę i 7-letniego syna Wiktora. Zrobił to, bo chciał zemścić się na żonie, z którą był wtrakcie rozwodu. Pogrzeb dzieci odbył się w wigilię.

W środę przed łódzkim sądem rozpoczyna się proces ojca, grozi mu dożywocie.

Do tragedii doszło w bloku przy ul. Szpitalnej 2. Policja została powiadomiona przez znajomego Janusza T., który otrzymał od niego smsa z informacją wskazującą na to, że mógł lub może zrobić krzywdę dzieciom. Kolega przyjechał na ul. Szpitalną, a gdy nie został wpuszczony do mieszkania, zadzwonił na policję. Janusz T. początkowo nie wpuszczał też policjantów, otworzył drzwi, gdy przyjechali strażacy.

Były policjant morderstwo zaplanował dzień wcześniej, podczas zeznań twierdził, że żałuje swojego czynu. - Zbrodnie popełnił chcąc zemścić się na żonie - informował wówczas Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Zeznał, że był przekonany, iż żona zamierza na pewien czas wyjechać zagranicę. Po zabiciu dzieci planował popełnić samobójstwo. Nie zdradził jednak, dlaczego nie zrealizował tego zamiaru.

Janusz T. dokładnie opisał przebieg zdarzenia. Odebrał Wiktora ze szkoły, a Dagmarę z przedszkola. Z zeznań wynika, że najpierw udusił syna, a następnie córkę. Chłopiec próbował się bronić, ale ojciec miał zbyt dużo siły. Były policjant zakrył maluchom usta i nos. Mężczyzna pił alkohol w trakcie zbrodni, gdy został zatrzymany był pijany. Policjanci znaleźli dzieci na wersalce w jednym z pokoi.

Mama Dagmary i Wiktora w chwili zbrodni była w pracy. Zszokowana trafiła do szpitala. W zbrodnię nie mogli uwierzyć sąsiedzi z bloku przy ul. Szpitalnej. Rodzina T. mieszkała tam tylko trzy miesiące. Lokatorzy sąsiednich bloków czasami widywali mamę i dzieci, czasami w towarzystwie ojca.

- Dwa, trzy dni temu dzieci bawiły się przy klatce - powiedział nam wówczas pan Stanisław. - Zwróciłem im uwagę, że jest zimno i żeby poszły do domu.

Janusz T. trzy lata przed zabójstwem przeszedł na emeryturę po ponad 15 latach służby. W 2000 r. odznaczono go krzyżem zasługi za uratowanie z pożaru dwójki dzieci. Z kolegą wyniósł je z płonącej kamienicy przy ul. Piotrkowskiej.

ZOBACZ TEŻ:
Zabójstwo dwójki dzieci w Łodzi (FILM)
Krwawa tragedia w Łodzi. 34-latek zabił całą rodzinę

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki