Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były prezes Fali przerywa milczenie

Marcin Darda, Jolanta Sobczyńska
Kamerę w barze zasłania piracka flaga
Kamerę w barze zasłania piracka flaga Krzysztof Szymczak
Sławomir Antos, były prezes łódzkiego Aquaparku Fala, przerywa milczenie. Twierdzi, że miasto mogło tracić pół miliona rocznie na działalności baru. Sprawie przygląda się prokuratura.

- Nie nagrałem tej rozmowy, bo to nie moje metody. Pani prezydent Zdanowska pewnie więc zaprzeczy, że to mówiła - zaczyna opowieść Sławomir Antos, urzędnik z wieloletnią praktyką i odwołany niedawno prezes Aquaparku Fala. Jak twierdzi, spółka mogła przynosić niezły zysk. Ale przez to, że nie nabijano wszystkich transakcji na kasę fiskalną baru, Fala mogła stracić nawet pół miliona złotych rocznie.

- Interweniowałem. Bo w końcu chodzi o dobro spółki. Zostałem zwolniony. Skierowałem sprawę do prokuratury. Czekam, co się wydarzy - mówi Sławomir Antos, odwołany 5 sierpnia prezes Fali.

Kluczowy w sprawie jest fakt, że bar prowadzi działacz związanego z Hanną Zdanowską Koła Aktywności PO, który - zdaniem Sławomira Antosa - wykorzystywał swoje znajomości osobiste i partyjne w organach władzy samorządowej.

Sławomir Antos, pracownik samorządowy z wieloletnim doświadczeniem, został prezesem Fali 31 stycznia 2009 roku.

Jak twierdzi, od początku otrzymywał skargi klientów na działalność baru. Postanowił więc podjąć działania naprawcze. W rozmowie z nami, Sławomir Antos wspomina, że kazał w barze po "suchej" stronie zamontować kamerę, by można było obserwować kasę. Zaś w barze po "mokrej" stronie zmienił system rozliczeń tak, aby transakcje przechodziły przez kasę Fali. Relacje między dzierżawcą baru a Antosem zaostrzyły się. Kamera została odinstalowana, potem przykryta piracką flagą. Interweniowała nawet policja, bo dzierżawca uznał, że doszło do niszczenia prywatnego mienia. Ale już po dwóch tygodniach nowego systemu rozliczeń obroty w barze po "mokrej stronie" aquaparku wzrosły 2,5-krotnie w stosunku do poprzedniego roku.

Umowa na dzierżawę baru wygasała 14 kwietnia 2011 r. Antos wspomina, że przygotowywał kolejny przetarg. - Ale kilka dni przed terminem złożenia ofert wezwała mnie prezydent Łodzi - opowiada.
- W sposób dosyć obcesowy zapytała, po co robię przetarg, skoro tam jest już dzierżawca? Pani prezydent powiedziała wprost, że ma powiązania z tymi ludźmi. Dodała, że ma wobec nich pewne zobowiązania, że to młodzi przedsiębiorcy, którym trzeba pomagać. To wszystko zeznałem w prokuraturze - mówi Sławomir Antos w rozmowie z "DŁ".

Dodaje, że zeznał w prokuraturze również, że o "podejrzeniu fałszowania faktycznych obrotów" informował na piśmie prezydent Hannę Zdanowską i radę nadzorczą Fali.

- Żadnej reakcji ani ze strony Urzędu Miasta, ani rady nadzorczej nie było - mówi "DŁ" Antos. - Wszyscy chyba mieli świadomość, że ta sprawa ma drugie dno. Dzierżawca w obecności innych osób, w tym policjantów, nie ukrywał swoich powiązań. Powiedział wprost, że nie będzie ze mną rozmawiał, bo za chwilę na Fali mnie już nie będzie.

Sławomir Antos wspomina dalej (i napisał to w zawiadomieniu do prokuratury): "W napiętej sytuacji, która nie stwarza podstaw do współpracy, kierując się też świadomością, że dzierżawca baru ma wpływy w organie właścicielskim, próbowałem doprowadzić do ugody".

17 czerwca Antos spotkał się z dzierżawcą. - Propozycję ugody przygotował prawnik, obsługujący dzierżawcę. Niestety, ponieważ główny postulat dotyczył obniżenia prowizji aż o 10 procent, co byłoby działaniem na szkodę Fali, do ugody nie doszło - twierdzi Antos.

Były prezes wspomina, że po spotkaniu 29 lipca w gronie Hanny Zdanowskiej oraz jej podwładnych: skarbnika miasta i jednocześnie wiceszefa rady nadzorczej Fali Krzysztofa Mączkowskiego, a także wiceprezydentów Agnieszki Nowak i Marka Cieślaka został poproszony na rozmowę przez tego ostatniego.

- Złożył mi jednoznaczną propozycję, bym podał się do dymisji, a w zamian dostanę możliwość powrotu do pracy w Urzędzie Miasta. Zapytałem, czy jest jakaś alternatywa. Odpowiedź brzmiała: zwolnienie z pracy - wspomina Sławomir Antos. Nie złożył dymisji. Został odwołany przez radę nadzorczą 5 sierpnia. Bez uzasadnienia.

- Mogę zapewnić, że moje zawiadomienie do prokuratury nie ma związku z tym, że mamy kampanię wyborczą. To wynikło tylko i wyłącznie z dbania o interes firmy - mówi Antos.

Co teraz dzieje się na Fali? Od ubiegłego tygodnia prezesem jest Bartosz Rola, 37-latek spod Poznania, menedżer od zarządzania projektami i przestrzeniami publicznymi. Do tej pory prowadził interesy w branży nieruchomości.

W czwartek nie zastaliśmy go w aquaparku.

Piotr Kudelski z biura Fali nie był nam w stanie wczoraj powiedzieć, kiedy będziemy mogli zastać nowego prezesa. - Nie ma go. Kiedy będzie? Nie wiemy. Czy jest w Łodzi? Nie wiemy. Mamy jednoosobowy zarząd, więc nie ma zastępcy prezesa - mówi Kudelski.

W przyszłym tygodniu prokuratura zdecyduje, czy wszcząć śledztwo w związku z doniesieniem Sławomira Antosa. Rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania stwierdził, że polecono w tej sprawie zabezpieczyć dowody, ale jakie konkretnie, tego powiedzieć nie może.
Hanna Zdanowska zwołała w czwartek konferencję prasową, by - jak powiedziała - odnieść się nie tyle do doniesienia do prokuratury Sławomira Antosa, a do... prowadzenia kampanii wyborczej.

- Bardzo mi przykro, że wszyscy państwo to kupiliście - mówiła prezydent Łodzi. - Nie dziwi mnie, że lewica traktuje to jako kampanię, bardzo dziwi mnie, że w tę kampanię wpisuje się były prezes aquaparku Sławomir Antos. Nie chcę domniemywać przyczyn takiego działania. Jedno jest istotne, bo zapewne chodzi o to, że stracił dobrze płatną pracę.

Czy Pani zdaniem fakt, że prezes Antos został odwołany bez podania przyczyny, nie rodzi podejrzeń, że ta sprawa ma dno polityczne?
Nie rodzi. Jak już wcześniej mówiłam, gdybym tylko chciała, odwołałabym prezesa wcześniej. Właśnie wtedy, gdy chciał rozpisywać przetarg na wyłonienie dzierżawcy. Dlatego to domniemanie lub wręcz oskarżanie mnie, że chciałam pomóc komuś z Platformy, pozbawione jest logiki. Gdy prezesów spółek zwalniał wiceprezydent Dariusz Joński z SLD, mówił tylko, że musi się otaczać zaufanymi ludźmi. Ja też wreszcie chcę mieć zaufanych ludzi, bo dowiaduję się, że w spółce Fala jest dwóch dyrektorów. Na taką spółkę? I to zarabiających po 5 - 6 tysięcy netto? To jest pomysł na zarządzanie takim obiektem?

Sławomir Antos twierdzi, że Pani stosowała wobec niego naciski. Pani twierdzi, że nie. No to o czym rozmawialiście?
Na którymś ze spotkań z przedsiębiorcami dotarły do mnie sugestie, że prezes Antos rozpisał nowy przetarg, bo ktoś się już na miejsce obecnego restauratora szykował. Że jest firma, która już sobie coś kalkuluje i odmierza teren na Fali. Spytałam prezesa Antosa o to wprost, czy chce wprowadzić jakąś "swoją" firmę. Prezes się zaperzył, powiedział, że absolutnie nie. Zapytałam, że skoro przez tyle lat na Fali nie było klientów, a dotychczasowy restaurator i tak ciągnie jakoś ten swój biznes, to czemu nie może zostać? Temu nie zaprzeczam i nie zaprzeczałam, nawet na sesji Rady Miejskiej, że takie pytania zadałam prezesowi Antosowi. Ale nie naciskałam, by nie przeprowadzał przetargu.

Antos twierdzi, że złożono mu ofertę rezygnacji w zamian za możliwość powrotu do pracy w magistracie.
Ja takiej oferty absolutnie nie składałam. Pan Antos do magistratu nie wróci, bo ja sobie tego nie wyobrażam. Jeśli miał wiedzę, że ktoś oszukuje miasto, to dlaczego poinformował mnie, a nie prokuraturę? Ja miałam te gorące ziemniaki wyciągać z ogniska? Powinien poinformować prokuraturę już w maju, a nie zrobił tego, co utwierdza mnie w przekonaniu, że to dobrze, że został zwolniony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki