- W czwartek mieliśmy spotkanie zarządu towarzystwa pediatrycznego. Wszędzie sytuacja jest bardzo zła. Dzieci leżą na korytarzach, a taka sytuacja nie powinna mieć w ogóle miejsca.
Marzena Lasek z Bolimowa trafiła do skierniewickiego szpitala, ponieważ jej 2-letni synek Patryk miał duszności. Okazało się, że to zapalenie płuc. Niebawem na oddział trafił drugi syn pani Marzeny 3,5-letni Dawid. U chłopca zdiagnozowano tę samą chorobę.
- Tak wielu chorych nie mieliśmy od 10 lat - mówi Wiesława Adamowska, ordynator oddziału dziecięcego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Skierniewicach. - Brakuje nam łóżek. Dostawiamy nowe i upychamy gdzie popadnie. Jednak możliwości nie mamy żadnych, bo sale są małe. A tu jeszcze dzwonią do nas z innych szpitali, czy przyjmiemy ich dzieci. Kilka dni temu dzwonili z Żyrardowa z prośbą o przyjęcie dzieci.
Sytuacja jest dramatyczna w całym woj. łódzkim. W Łodzi od kilku dni oddziały dziecięce pękają w szwach. Pełne obłożenie ma szpital im. Korczaka. - Miejsc pediatrycznych w Łodzi jest zdecydowanie za mało - mówi dr Joanna Lech, ordynator oddziału obserwacyjno-izolacyjnego w "Korczaku". - W ciągu ostatnich kilku dni mamy bardzo dużo maluchów z zapaleniami płuc i ostrymi infekcjami górnych dróg oddechowych.
W każdej z 3 klinik pediatrycznych Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki leży więcej dzieci niż wolnych miejsc. 30 łóżkowa zazwyczaj klinika prof. Teresy Gęsickiej miała w piątek 38 małych pacjentów. W weekend pacjentów będzie przyjmować tylko uniwersytecki szpital im. Konopnickiej.
Koszmarna sytuacja jest na oddziałach w szpitalach w Rawie, Łowiczu, Skierniewicach, Bełchatowie i Kutnie. Lekarze mówią, że tak źle nie było dawno. - Małych pacjentów z rozpoznaniem zapalenia płuc jest teraz u nas ponad stan. Na 21 łóżek, które mamy na oddziale, jest 24 chorych dzieci - mówi Danuta Lachowska, zastępca ordynatora oddziału dziecięcego w zduńskowolskim szpitalu. - Jesteśmy zmuszeni szukać niektórym dzieciom miejsca w innych placówkach.
Lekarze pierwszego kontaktu przyznają, że mają spory problem ze zdiagnozowaniem choroby, gdyż przebiega ona bezobjawowo. Rodzice zgłaszają się z dziećmi z typową infekcją gardła. Dopiero po wykonaniu dodatkowych badań okazuje się, że to zapalenie płuc, z którym trafiają do szpitala. Tak było w przypadku Katarzyny Wójcickiej z Bolimowa, która do lekarza trafiła z 1,5-roczną Joasią. Wydawało się, że dziewczynka ma zwykłą infekcję gardła.
- Lekarz przepisał jej antybiotyk - mówi Katarzyna Wójcicka. - Potem zalecono zastrzyki. Dopiero jak trafiliśmy do szpitala, wykonano dziecku rentgen i rozpoznano zapalenie płuc. Byłam w szoku, bo mała nie gorączkowała i nie kasłała.
Podobne zaskoczenie przeżyła skierniewiczanka Marlena Zasadzka-Moskwa. Jej dwumiesięczne dziecko dostało wysypki. Lekarza pierwszego kontaktu zaniepokoił fakt, że dziecko ma zimne i sine dłonie. Dopiero po wykonaniu zdjęcia rentgenowskiego noworodek trafił na oddział szpitala.
Tadeusz Bujnowski, ordynator oddziału dziecięcego w rawskim szpitalu św. Ducha, potwierdza, że w przypadku zapalenia śródmiąższowego objawy nie są jednoznaczne. - Dlatego mówi się, że to tak zwane ukryte zapalenie płuc - mówi Tadeusz Bujnowski. - Dopiero wykonanie radiogramu wykazuje rozpoznanie choroby.
Zdaniem doktora Bujnowskiego, w przypadku tej odmiany choroby trudno rodzicowi zauważyć, czy choroba to tylko infekcja górnych dróg oddechowych, czy już zapalenie płuc. - Dlatego warto rozwiać podejrzenia, wykonując zdjęcie RTG - dodaje lekarz. - Zaawansowane stadium choroby leczy się o wiele trudniej.
Lekarze dodają, żeby nie lekceważyć żadnych objawów.
- O ile starsze dzieci mogą być leczone ambulatoryjnie, to w wypadku niemowląt i dzieci do trzeciego roku życia często hospitalizacja jest konieczna - dodaje Barbara Chwała, dyrektor specjalistycznego szpitala dziecięcego w Olsztynie.
Informacje o zachorowaniach spływają właśnie do Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie. - Na razie z danych, które posiadamy, widać, że liczba chorych na zapalenie płuc jest zbliżona do roku ubiegłego - mówi Andrzej Zieliński, profesor z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego w Warszawie.
Jednak zdaniem ordynatorów oddziałów pediatrycznych małych pacjentów jest średnio o 30 proc. więcej niż w ub.r. Dramatyczna sytuacja jest także w woj. dolnośląskim i mazowieckim. Tam najbardziej brakuje łóżek dla chorych dzieci.
- W samej aglomeracji mamy 400 łóżek ogólnopediatrycznych. Na tę chwilę brakuje około 100, żeby móc spokojnie funkcjonować w okresach wzmożonej zachorowalności - mówi prof. Andrzej Radzikowski, konsultant ds. pediatrii województwa mazowieckiego.
Prof. Alicja Chybicka tłumaczy, że sytuacja na oddziałach dziecięcych jest zła, bo gdy był niż demograficzny radykalnie zmniejszono liczbę łóżek pediatrycznych. - Teraz rodzi się więcej dzieci i jest problem - mówi prof. Chybicka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?