Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coraz więcej przypadków stalkingu w Łódzkiem. W 2015 roku prokuratury zarejestrowały 75 nowych spraw

Aleksandra Tyczyńska
123RF
Kiedy Anna spotkała Piotra, mocno zaangażowała się w ten związek, mimo że wówczas pielęgnował ciężko chorą żonę. Liczyła, że po jej śmierci zajmie miejsce u boku ukochanego. Życie napisało inny scenariusz. Dziś Anna ma zakaz zbliżania się do Piotra.

Złudzeń co do tego, że ten związek uda się jeszcze odbudować, pozbawił Annę dopiero proces przed sądem. - Nie wolno przyznawać sobie prawa do nękania innych, narzucać swojego towarzystwa, ingerować w ludzkie życie i dążyć do przejęcia nad nim kontroli - usłyszała od sędzi Małgorzaty Krupskiej-Świstak, uzasadniającej wyrok roku pozbawienia wolności w zawieszeniu i zakaz zbliżania się do ukochanego Piotra (imiona zmienione).

Przed oblicze Temidy zaprowadziła Annę, 55-latkę z Piotrkowa Trybunalskiego, zaborcza miłość. Kiedy poznali się w 2010 roku, Piotr był żonaty. Ale ciężko chora żona nie była dla Anny przeszkodą, a wręcz przeciwnie - kobieta liczyła, że po jej śmierci szybko zobaczy obrączkę na palcu. Z wizją takiej przyszłości od razu bardzo zaangażowała się w ten nieformalny związek, była zaborcza, zazdrosna. On, póki jeszcze kochał, póki wystarczało mu cierpliwości, tłumaczył i wyjaśniał, gdzie i z kim był, co robił, zapewniał o swojej miłości. Po śmierci żony jednak Piotr wciąż nie dążył do zacieśnienia więzi, a latem 2013 roku Anna nabrała podejrzeń, że w sąsiednim mieście spotyka się z inną. Doszło do kolejnej scysji, Piotr postanowił zakończyć związek. Tego Anna nie przewidziała, doszło do rękoczynów. Nie takiego końca romansu chciała i nie mogła się z tym pogodzić.

To co działo się przez kilka miesięcy, jakie nastąpiły po zerwaniu, było już czystą reakcją łańcuchową. Próby ignorowania byłej kochanki tylko napędzały ją do podejmowania kolejnych kroków. Zdobyła adres nowej partnerki Piotra, dzwoniła do niej, do niego, do jego córki. Zdesperowana raz nalegała na spotkanie, innym razem sugerowała, że jego bliskim może stać się krzywda. Mężczyzna zaczął odbierać dziesiątki SMS-ów dziennie o treści: "lepiej odbierz, jadę za tobą, wiem gdzie jesteś, odbierz, bo narobię ci wstydu w pracy".

1 listopada na grobie swojej zmarłej żony Piotr znalazł znicz z napisem "kochanemu tacie". 19 listopada dostał SMS-a z ostrzeżeniem, że może wylecieć w powietrze, po czym zauważył, że pod prawym progiem jego auta zainstalowane zostało niezidentyfikowane urządzenie. Wezwana na miejsce grupa rozpoznania minersko-pirotechnicznego stwierdziła, że to nadajnik GPS. W styczniu Piotr miał przebite opony w swoim aucie i w aucie nowej partnerki. Później pod jego autem pojawił się kolejny nadajnik GPS. 13 kwietnia otrzymał kolejnego SMS-a, w którym został nazwany "kalibabką i zdrajcą".

Kolejny raz interweniowała już straż pożarna, bo na klatce schodowej przed mieszkaniem Piotra rozlana została cuchnąca ciecz, która okazała się być prawdopodobnie chemicznym odstraszaczem na dziki.

Porzucona kobieta w swoje działania postanowiła wciągnąć robotnika, który w jej mieszkaniu wykonywał remont. Namawiała go do zorganizowania pobicia swojego eks i jego partnerki. Kiedy mężczyzna zorientował się, że zachowanie Anny nie wynika ze zwykłej kobiecej złości, a graniczy z obsesją i prowadzi do niebezpiecznych zachowań, zerwał znajomość, ostrzegł pokrzywdzonego i złożył w prokuraturze zeznania.

Sam Piotr czuł się zaszczuty, zaczął obawiać się o życie swoje i swoich bliskich. Miał dość wulgaryzmów, nazywania go zdrajcą i oszustem, który znalazł sobie dziwkę.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Kto przez uporczywe nękanie...

Stalking to przestępstwo, które od czerwca 2011 roku określa art. 190 a kodeksu karnego. W paragrafie 1 mówi on, że "kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istotnie narusza jej prywatność, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

Od momentu wejścia w życie nowego przepisu karnego, czyli od połowy 2011 roku, w okręgu piotrkowskim prowadzonych było już 538 postępowań, dotyczących stalkingu, z czego najwięcej przez Prokuraturę Rejonową w Piotrkowie, bo aż 221 (np. w Tomaszowie Maz. 65, Radomsku 82, Bełchatowie 121). W 2011 roku do piotrkowskiej prokuratury wpłynęło tylko jedno zawiadomienie, rok później było ich ponad 50, a w ubiegłym roku już 86. W ciągu dwóch pierwszych miesięcy tego roku wpłynęło już 14 kolejnych spraw.

W tym roku z kolei w łódzkim okręgu prokuratury zarejestrowały już 75 nowych spraw o stalking, a od 2011 roku prowadzonych było w sumie ponad 1,7 tys. postępowań. Jednak, jak zauważa prokurator Jacek Pakuła z Prokuratury Okręgowej w Łodzi, tylko 10 procent postępowań kończy się aktem oskarżenia.

- Większość spraw jest umarzana lub kończy się odmową wszczęcia postępowania - mówi prokurator Pakuła. - Przyczyn jest kilka: brak dowodów, nieustalenie sprawcy, ale też fakt, że przestępstwo z art. 190 a ścigane jest na wniosek pokrzywdzonego, a ponieważ najczęściej dotyczy to bliskich sobie osób, to zdarza się, że wycofują swój wniosek.

Przed wprowadzeniem przepisu dotyczącego przestępstwa stalkingu, organa ścigania zajmowały się jedynie sprawami, które wyczerpywały znamiona przestępstwa gróźb karalnych. W art. 190 a ujęte zostały natomiast już różne formy nękania i prześladowania, które mogą doprowadzić nawet do tragicznych skutków. Karze do trzech lat pozbawienia wolności podlega nie tylko ten, kto uporczywie nęka, ale także ten, kto "podszywając się pod inną osobę, wykorzystuje jej wizerunek lub inne jej dane osobowe w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej" (§2). W obydwu przypadkach przestępstwo jest ścigane na wniosek pokrzywdzonego, ale już z urzędu jest ścigane i zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności "jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 lub 2 jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie".

W okręgu łódzkim do tej pory tylko w jednym przypadku śledczy mieli podejrzenia, że stalking mógł doprowadzić ofiarę do samobójstwa, ale - jak mówi prokurator Jacek Pakuła, nie udało się tego udowodnić. Jeden z piotrkowskich prokuratorów natomiast musiał zastosować areszt tymczasowy wobec krewkiego mężczyzny, podejrzanego m.in. o stalking i uszkodzenie mienia byłej partnerki.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Ona z wyrokiem, on się ożenił

W przypadku Anny na sformułowanie zarzutu uporczywego nękania pokrzywdzonego przez okres ośmiu miesięcy, naruszenia prywatności i wzbudzenia w nim uzasadnionego poczucia zagrożenia, a następnie doprowadzenia do wyroku skazującego, pozwolił bogaty materiał dowodowy, zebrany przez prokuraturę oraz zeznania świadków. W jej mieszkaniu znaleziono m.in. trzy telefony, trzy karty SIM i zapiski częściowo pokrywające się z treścią SMS--ów, jakie dostawał pokrzywdzony.

Ogarnięta obsesją kobieta - jak ustalili śledczy - o różnych porach dnia i nocy wysyłała do byłego ukochanego dziesiątki wulgarnych i niepokojących SMS-ów, sugerujących też, że jest śledzony, wykonywała połączenia, także głuche z różnych numerów telefonów, niepokoiła i obserwowała go w miejscu zamieszkania i pracy. Ponadto jednego ze świadków namawiała do zorganizowania pobicia swojego eks i jego partnerki.

"Przecież nawet świadkowie obrony (...) podkreślali w tej sprawie, jak boleśnie oskarżona przeżyła fakt rozstania się z pokrzywdzonym, a świadkowie bardziej obiektywni stwierdzali wręcz, że (...) miała obsesję na punkcie pokrzywdzonego" - napisał w uzasadnieniu sędzia Sądu Okręgowego w Piotrkowie Tryb. Krzysztof Gąsior, który niedawno rozpatrywał apelację obrońcy Anny i utrzymał w mocy wyrok sądu niższej instancji, skazujący 55-letnią piotrkowiankę na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata i pięcioletni zakaz jakiegokolwiek kontaktowania się i zbliżania się do byłego partnera na odległość mniejszą niż 50 metrów.
Sędzia SR w Piotrkowie Tryb. Małgorzata Krupska-Świstak nie miała wątpliwości, wydając jeden z surowszych wyroków w sprawach o stalking. Uzasadniała: "Swoim zachowaniem oskarżona godziła w powszechnie szanowaną wolność od obawy i strachu, a także prawo do prywatności. Oba zaatakowane dobra zyskują na znaczeniu w dobie oszałamiającego rozwoju techniki, czego wyrazem jest zresztą penalizacja stalkingu, który od wielu już lat jest traktowany niezwykle poważnie (...) Wymierzona kara ma uzmysławiać (...) całemu społeczeństwu, że są granice, których przekraczać nie wolno, a przestępstwo stalkingu będzie traktowane z całą surowością (...)". Zauważyła również, że pokrzywdzony zasłużył na zastosowanie wobec Anny takiego środka karnego jak zakaz zbliżania, bo z jednej strony zapewni to jemu poczucie bezpieczeństwa, a z drugiej strony będzie miało oddziaływanie wychowawcze na jego prześladowczynię.

Sędzia Krzysztof Gąsior już w wyższej instancji stwierdził dodatkowo wprost, że wymiar kary jest adekwatny do popełnionego czynu, bo - jak uzasadniał: "zaangażowała w swój proceder postronne osoby (...), jej akcje dotknęły również inne osoby (...) Do usuwania skutków jej działań zaangażowane zostały takie służby jak straż pożarna, policja, a nawet służby minerskie w związku z podejrzeniem, że umieszczone przez nią pod samochodem pokrzywdzonego urządzenie nadające sygnał (...) to ładunek wybuchowy".

Zarówno sąd niższej instancji, jak i okręgowy nie dał wiary przyjętej przez Annę linii obrony, jakoby to ona była nękana, świadkowie kłamali, materiał dowodowy był niewystarczający, a ona życzyła Piotrowi szczęścia na nowej drodze życia.

Ten proces, podczas trwania którego Piotr ożenił się z kobietą, o którą tak zazdrosna była Anna, pozbawił ją już ostatecznie złudzeń co do tego, że uda jej się zmusić kogoś do miłości. Na sali sądowej jednak wielokrotnie dawała upust swojej frustracji i rozczarowaniu, co tylko dodatkowo ją obciążało. Jak jednak zauważył biegły psycholog, Anna mimo że jest samodzielną, dobrze sytuowaną i wykształconą kobietą, ma tendencje do zachowań wymuszających i rości sobie prawo do zachowań innych niż powszechnie przyjęte w społeczeństwie.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Zostaw mojego syna, bo jak nie...

Najczęściej nękają się bliskie dotąd sobie osoby, częściej mężczyźni niepogodzeni z rozstaniem, niż kobiety, partnerzy w spółce, których drogi się rozchodzą, sąsiedzi, którym np. solą w oku staje powodzenie dotychczas kiepsko sobie radzących i pozostających we wspólnej biedzie znajomych. Stalking może pojawić się też w relacjach pracodawca - pracownik, kiedy ten drugi z powodu redukcji ląduje na bruku.

- Mamy tendencję wzrostową w ilości tego typu spraw i wynika to chyba z rosnącej świadomości pokrzywdzonych, że jest przepis, który ich chroni - mówi Rafał Matusiak, prokurator Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie Tryb.

Nie wszyscy jednak decydują się złożyć doniesienie na swojego prześladowcę.

26-letnia piotrkowianka, która przez kilka miesięcy była nękana przez matkę swojego partnera, dopiero kiedy ochłonęła po trudnym związku, zorientowała się, że mogła przeciwstawić się naciskowi, jakiemu była poddawana.

- Ale nawet teraz, kiedy już wiem, że ta kobieta, matka mojego byłego już chłopaka, tak naprawdę dopuszczała się przestępstwa, chyba nie złożyłabym doniesienia, bo nie chcę nigdy więcej jej widzieć - mówi Dorota z Piotrkowa Tryb.

Dla matki jej partnera głównym problemem było to, że Dorota była starsza od jej syna. - Zaczął studiować i ubzdurała sobie, że przeze mnie nie zaliczy roku, że wrobię go w dziecko. Żądała, byśmy zerwali ze sobą, wydzwaniała do mnie, do mojej rodziny, oczerniała, jak mogła, a wreszcie zagroziła, że przyjedzie do akademika i wyrzuci mnie z dziewiątego piętra - mówi Dorota, dodając, że na szczęście związek sam się rozpadł, ale do tej pory czuje niepokój, kiedy pomyśli o niedoszłej teściowej.

Zdarza się również, że oskarżeni o przestępstwo stalkingu ostatecznie skazywani są na podstawie innych artykułów, jak tych dotyczących znieważania czy kierowania gróźb karalnych. Tak było w przypadku rodziny P. z Piotrkowa Tryb. Rodzice i ich córka zostali oskarżeni o nękanie żony syna i brata poprzez wyzywanie jej, ubliżanie, szantażowanie, nakłanianie do rozstania z mężem, a wreszcie - ze strony pana P. - groźbę, że rozjedzie ją samochodem. W tle tej sprawy były nieporozumienia majątkowe i żal, że ślub odbył się bez udziału rodziny. Ostatecznie rodzice i ich córka skazani zostali na grzywnę.

Gwiazdy na celowniku stalkerów

- Stalking to takie samo przestępstwo jak gwałt i kradzież - powiedziała już w 2013 roku aktorka Dominika Ostałowska, która była prześladowana przez wielbicielkę. Kobieta podstępem przejęła stronę internetową aktorki, ogłosiła, że są kochankami, a wreszcie, że aktorka umiera na białaczkę. Dominika Ostałowska nie tylko ostro wypowiadała się na temat stalkingu, ale też wzięła udział w kampanii społecznej, uświadamiającej, czym jest przestępstwo stalkingu.

Swego czasu głośna była sprawa stal-kera prześladującego Kasię Tusk, córkę ówczesnego premiera. I choć jeszcze kilka lat temu doniesienia dotyczące stalkingu odnosiły się właściwie tylko do gwiazd zza oceanu, to w tej chwili wiele polskich gwiazd czy celebrytów przyznaje, że doświadczyło zgubnych skutków uwielbienia ze strony tzw. psychofanów.

Właśnie przez wypowiedzi niektórych celebrytów, którzy stalking wobec ich osoby traktują jako dowód sławy, samo przestępstwo bywa traktowane z przymrużeniem oka, a czasami wręcz w kategoriach chwilowej mody. Jak jednak podkreśla biegły psycholog z Łodzi Anna Miżowska, stalkingu nie można lekceważyć, w wielu przypadkach zarówno prześladowani, jak i stalkerzy wymagają trudnej i długotrwałej psychoterapii. I takich pacjentów jest coraz więcej w gabinetach psychologów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki