Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cudzoziemcy uczą się jeździć w Łodzi

Agnieszka Jasińska
Kai Wang ma już chińskie prawo jazdy, teraz chce dostać polskie
Kai Wang ma już chińskie prawo jazdy, teraz chce dostać polskie Krzysztof Szymczak
W Łodzi uczą się jeździć Chińczycy, Niemcy, Norwegowie, Francuzi, Jordańczycy. Kursanci z Europy Zachodniej są przerażeni, z jaką brawurą jeżdżą polscy kierowcy. Przybysze ze Wschodu chwalą nas za... przestrzeganie przepisów.

Chińczycy, którzy uczą się jeździć samochodem, są bardzo zdyscyplinowani i często śmieją się za kierownicą. Jednak ich instruktorzy nie do końca wiedzą, co ten uśmiech oznacza. Bo Chińczycy śmieją się w zasadzie cały czas, bez względu na to, czy dzieje się coś dobrego, czy złego. Jordańczycy nie mogą zrozumieć znaku "Ustąp pierwszeństwa". Bo u nich pierwszeństwo ma ten, kto jedzie większym samochodem. Norwegowie, Francuzi i Niemcy są bardzo wymagający. W Łodzi robią kurs na prawo jazdy, żeby zaoszczędzić. Szkolenie kosztuje u nas nawet osiem razy taniej niż w ich kraju.

Uczę się polskiego, muszę mieć polskie prawo jazdy

Kai Wang studiuje prawo i administrację na Uniwersytecie Łódzkim. W tym roku skończy naukę i chce zostać w Łodzi. Pracę już ma. Zajmuje się obsługą klientów, inwestycjami i handlem w centrum handlowym pod Łodzią. Prawo jazdy też już ma, ale chińskie.

- Teraz pora zrobić polskie. Mam już za sobą cztery jazdy po Łodzi. Nie jest źle - mówi z dumą Kai. - Na polskie prawo jazdy namówiła mnie koleżanka Chinka. Ona zdała za pierwszym razem i powiedziała, że nie jest tak trudno. No to się zapisałem na kurs.

Kai podkreśla, że nauka jazdy w Polsce jest podobna do nauki w Chinach.

- Ruch na ulicach też jest podobny - mówi chłopak.

Kai przyjechał do Łodzi 10 lat temu. W Chinach zostawił mamę i tatę, rodzeństwa nie ma. Postanowił się uczyć polskiego, ponieważ widzi w tym swoją przyszłość.

- Po angielsku mówi w Chinach około 20 mln ludzi, a po polsku może jakieś 200 osób. A wiele ostatnio mówi się o przyjaźni polsko-chińskiej. Dlatego właśnie uczę się polskiego - podkreśla chłopak. - No i koniecznie muszę mieć polskie prawo jazdy.

Obyś tylko Chińczyków uczył

W łódzkiej szkole jazdy "Efekt" na kurs zgłosiło się aż 10 Chińczyków. Czterech już zdało egzamin, dwóch za pierwszym razem, dwóch za drugim. Reszta jest w trakcie szkolenia.

- Najtrudniej jest wtedy, kiedy kursant kiepsko mówi po polsku. W takich przypadkach zdarza się, że więcej gestykuluję, niż mówię. Tak łatwiej im zrozumieć - opowiada Jarosław Jankowski, właściciel łódzkiej szkoły jazdy "Efekt". - Język powoduje wiele śmiesznych sytuacji. Pamiętam jak po trzeciej lekcji powiedziałem do jednej z Chinek, że już powinna coś umieć, a ona mi na to odpowiedziała: "Ja być młoda kierownica i nie umieć jeszcze" - uśmiecha się instruktor.

Jankowski przypomina sobie słowa, jakie jakiś czas temu od kogoś usłyszał.

- Znajomy życzył mi: "Obyś tylko Chińczyków uczył" - wspomina właściciel szkoły jazdy. - I oby się to spełniło! Chińczyków jest w Łodzi coraz więcej, więc jest kogo uczyć. Zdarzają się nawet tacy Chińczycy, którzy mówią tylko po polsku. Ostatnio przyszła do mnie matka z dwoma synami, jednego z nich zapisywała na egzamin. Pochodzili z Chin. 19-letni kandydat na kierowcę kiepsko mówił po polsku i powiedziałem do jego młodszego, 12-letniego brata, żeby przyszedł na szkolenie jako tłumacz. I wtedy dowiedziałem się, że ten 12-letni chłopak mówi tylko po polsku, a po chińsku ani trochę!

Póki co największą przeszkodą podczas szkolenia Chińczyków jest komunikacja, ale nie ta drogowa, lecz językowa właśnie.

Mówię skręć w prawo, a ona skręca w lewo

- Zdarza się, że muszę coś powtórzyć po kilka razy, żeby zrozumieli. Wykłady prowadzę po polsku, więc tempo nauki jest wolniejsze - opowiada Jankowski. - Są Chińczycy, którzy potrafią mówić, ale nie potrafią pisać po polsku. Wtedy rysuję im na kartce różne sytuacje, do których dochodzi na drodze, objaśniam przejazdy przez skomplikowane skrzyżowania.

Jankowski twierdzi, że Chińczykom często mylą się strony.

- Mówię do dziewczyny "Skręć w prawo", a ona skręca w lewo - opowiada właściciel szkoły jazdy. - Ale ze stronami mają chyba problem wszystkie panie, bez względu na narodowość...

Cena szkolenia dla Chińczyka jest taka sama, jak dla każdego innego kursanta.

- Może i pracy jest trochę więcej, ale i wdzięczność Chińczyków jest większa. Zaliczenie kursu i zdanie egzaminu to dla nich ogromna satysfakcja, bo wiedzą, jak dużo pracy włożyli w naukę jazdy - podkreśla Jankowski.
Co to znaczy "Ustąp pierwszeństwa"?

Zbigniew Popławski, właściciel łódzkiej szkoły jazdy i wiceprezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Ośrodków Szkolenia Kierowców, przyznaje, że najtrudniej mu było nauczyć jeździć kursantów z Jordanii.

- Nie mogli zrozumieć, dlaczego na naszych drogach są znaki "Ustąp pierwszeństwa" - wspomina Popławski. - Opowiadali mi, że u nich jest wszystko o wiele prostsze: pierwszeństwo ma kierowca, który jedzie większym samochodem. A jak dojdzie do wypadku, to ciężarówka nawet się nie zatrzymuje.

Popławski dodaje, że są to przyzwyczajenia, z którymi naprawdę ciężko walczyć.

- Bardzo się napracowałem, tłumacząc Jordańczykom zasady obowiązujące na polskich drogach. Musiałem mówić, że u nas jest cywilizacja i że nie może na drodze panować prawo dżungli - opowiada. - Na szczęście jakoś to do nich dotarło.

W Łodzi - 1500 zł, w Norwegii - 10 tys. zł

Łódzka autoszkoła Driver przeszkoliła już kursantów z Egiptu, Nigerii, Hongkongu, Portugalii i Hiszpanii. Lista narodowości jest długa.

- Dostosowaliśmy się do potrzeb rynku. Wykłady prowadzimy w języku angielskim, część praktyczną również. Nasi instruktorzy świetnie mówią po angielsku i nie mają żadnego problemu z komunikacją - mówi Marta Kiciak, właścicielka łódzkiej autoszkoły Driver. - Kurs po angielsku jest nieco droższy, kosztuje 1500 zł, ale dla obcokrajowców i tak jest prawie za darmo. W Norwegii szkolenie kosztuje - w przeliczeniu - 10 tys. zł. Nasza szkoła pomaga także w załatwieniu wszystkich formalności. Na prawo jazdy w Polsce decydują się często studenci z Europy Zachodniej. Przy okazji studiów uczą się jeździć i płacą mniej niż zapłaciliby za taki dokument u siebie.

Kiciak podkreśla, że kursanci z Europy Zachodniej są przerażeni tym, z jaką brawurą jeżdżą polscy kierowcy, natomiast przybysze ze Wschodu chwalą nas za przestrzeganie przepisów.

- To jest zabawne. Jak widać, postrzeganie świata zależy od miejsca, w jakim się urodziliśmy i wychowaliśmy - mówi właścicielka szkoły jazdy.

Obcokrajowiec nigdy nie napisał skargi na egzamin

Podczas egzaminów na prawo jazdy w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Łodzi cudzoziemcy radzą sobie lepiej niż łodzianie. Przynajmniej takie zdanie ma dyrektor ośrodka.

- Nie przychodzą na egzamin z nastawieniem, że egzaminator jest ich wrogiem i zrobi wszystko, aby nie zdali egzaminu. A takie myślenie wiele zmienia - mówi Łukasz Kucharski, dyrektor WORD w Łodzi. - Kursanci z Europy Zachodniej są bardzo wymagający, traktują nas jako punkt świadczący usługi. Musimy sprostać ich oczekiwaniom. Ale chyba dajemy radę, bo żaden obcokrajowiec nigdy nie napisał skargi na egzamin.

Kucharski przyznaje, że tylko w Polsce i na Ukrainie jest obowiązek skończenia kursu przed egzaminem. W innych krajach każdy może uczyć się, jak chce, byleby tylko zdał egzamin. Nie ma też wyznaczonej liczby godzin, które należy "wyjeździć".

Testy po angielsku i niemiecku

- Na egzaminach w Łodzi pojawia się sporo Niemców. Przyjeżdżają tutaj specjalnie, żeby zrobić prawo jazdy. Mają do Polski najbliżej. Są wśród nich osoby z łódzkimi korzeniami. Biorą urlop, zatrzymują się u rodziny i wracają do Niemiec z prawem jazdy - mówi Kucharski. - Egzaminy zdają również Francuzi. Nie pamiętam natomiast żadnego Anglika. Cudzoziemców nie ma na egzaminach dużo, to około 2 procent wszystkich kandydatów na kierowców.

W łódzkim WORD nie ma problemu z językiem. Testy bowiem można zdać zarówno po angielsku, jak i po niemiecku.

- To bardzo duże ułatwienie - podkreśla Kucharski. - Jeśli chcą, kursanci mogą zaprosić na egzamin tłumacza przysięgłego. Ale to wkrótce się skończy. Od nowego roku, niestety, zmienią się przepisy i tłumacz przysięgły nie będzie już mógł być obecny na egzaminie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki