Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Joński: trudno mi sobie wyobrazić swoją karierę polityczną w PRL

Joanna Leszczyńska
Dariusz Joński ma 34 lata, jest posłem i rzecznikiem SLD i klubu parlamentarnego tej partii. Szefuje SLD w regionie łódzkim.
Dariusz Joński ma 34 lata, jest posłem i rzecznikiem SLD i klubu parlamentarnego tej partii. Szefuje SLD w regionie łódzkim. Grzegorz Gałasiński
Gierka znam z przekazów moich rodziców. Kiedy chodzę dziś po Retkini, gdzie nadal mieszkam, to zastanawiam się, jak w ciągu 2 lat mógł być oddany cały kwartał bloków. Dziś nie buduje się prawie nic, albo buduje się jeden czy dwa bloki w ramach tzw. plomb. Z Dariuszem Jońskim, posłem i młodym liderem SLD w Łodzi i regionie,rozmawia Joanna Leszczyńska.

Czy to prawda, że to Pan wymyślił, by ten rok był rokiem Edwarda Gierka?

Nie, tutaj akurat pomysłodawcami są nasi koledzy z Sosnowca, gdzie się wychował Edward Gierek. Uznali, że w roku jego setnej rocznicy warto przypominać jego osiągnięcia gospodarcze. SLD przystał na to.

Wiceprzewodnicząca SLD Paulina Piechna-Więckiewicz powiedziała, że wiele osób w Polsce kocha Edwarda Gierka. Czy Pan też podziela te uczucia?

Wiele osób dobrze wspomina okres lat 70. i Edwarda Gierka, co widać po sondażach. Miło nam jest, że nawet premier Donald Tusk mówił w ubiegłym roku z uznaniem o inwestycjach za czasów Gierka. My też dobrze ten czas wspominamy. Prawie 557 nowych przedsiębiorstw wtedy powstało, rozwijało się mieszkalnictwo. Jedną z pierwszych decyzji Edwarda Gierka było podwyższenie najniższych pensji, emerytur i zasiłków rodzinnych.

Co przez "rok Gierka" chce osiągnąć SLD?

Chcemy pokazać, że takie rzeczy, które dziś są niemożliwe, albo możliwe tylko w obietnicach wyborczych, jak wybudowanie 3 milionów mieszkań, były kiedyś jednak możliwe. Że był taki człowiek, który prawie się do tego zbliżył. W ciągu 8 lat Edward Gierek wybudował 2,5 miliona mieszkań. Można było też wybudować m.in. Dworzec Centralny, Hutę Katowice, Fabrykę Samochodów Małolitrażowych, Centrum Zdrowia Dziecka i w cztery lata prawie 300 kilometrów gierkówki. Pewnie, że dziś taki odcinek można byłoby wybudować w rok, ale okazuje się, że odcinek z Łodzi do Warszawy trzeba było budować prawie pięć lat.

Czy czasem nie chodzi o podniesienie notowań partii, która usiłuje wykorzystać popularność byłego I sekretarza w pokoleniu starszych wyborców, którzy go idealizują?

Próbował takiego chwytu marketingowego przed wyborami Jarosław Kaczyński, który w czasie kampanii wypowiadał się pozytywnie o Gierku. Czynił to też premier Tusk. A my cały czas Gierka dobrze wspominamy i nigdy się tego okresu nie wstydziliśmy. Przede wszystkim osiągnięć gospodarczych. To był nie tylko to okres brania kredytów, ale i inwestowania.

Czy to nie jest jednak tak, że tonący brzytwy się chwyta, jak twierdzi publicysta Janusz Rolicki, niegdyś związany z Trybuną Ludu. Było przecież, jego zdaniem, wiele okazji, by SLD upamiętniło Gierka, zwłaszcza, kiedy partia była u władzy.

Mamy obecnie 14 procent poparcia. Jesteśmy trzecią partią w kraju. Cieszę się, że po roku od wyborów, mamy największy wzrost poparcia, bo o blisko 6 punktów procentowych. Mówiąc o tym, co zamierzamy robić w przyszłości, również wspominamy niektóre wydarzenia z przeszłości. Każda partia ma ludzi, czy wydarzenia, które wspomina. My też. Kilka lat temu, w 2004 roku, TVN wspólnie z radiem Zet przeprowadził sondaż, który przywódca zrobił najwięcej dla Polski po II wojnie światowej i wygrał Edward Gierek. Zdobył 46 procent i był przed Lechem Wałęsą, którego oceniało pozytywnie 39 procent ludzi. Tak, historycy krytykują jakość wybudowanych przez Gierka mieszkań, że wielka płyta itd. Oczywiście, dzisiaj, 40 lat później, buduje się inaczej. Ale wybudowane w tej dekadzie mieszkania na łódzkiej Retkini należą dziś do najdroższych.

Czy to oznacza, że jest Pan gotów zawołać "Komuno, wróć"?

Nie, komuna już nie wróci. To niemożliwe. Mamy całkowicie inną gospodarkę. Chcemy tylko pokazać, że w PRL był człowiek, który się dobrze zapisał w historii.

Historycy zgoła inaczej oceniają ten czas. Co Pan, człowiek, urodzony w 1979 roku pamięta z czasów PRL-u?

Gierka znam z przekazów moich rodziców. Kiedy chodzę dziś po Retkini, gdzie nadal mieszkam, to zastanawiam się, jak w ciągu 2 lat mógł być oddany cały kwartał bloków. Dziś nie buduje się prawie nic, albo buduje się jeden czy dwa bloki w ramach tzw. plomb.

Czym zajmowali się Pana rodzice?

Mama jest inżynierem włókiennikiem po Politechnice Łódzkiej. Pracowała w łódzkich firmach odzieżowych. Tata skończył wydział mechaniczny na Politechnice Warszawskiej. Do dzisiaj jest związany z budownictwem. Był kierownikiem dużego zakładu budowlanego w czasach PRL.

Rodzinie Jońskich dobrze się powodziło?

Odnoszę wrażenie, że wszystkim równo się powodziło. Bo była praca.

Pamięta Pan, że wszystkiego brakowało?

Pamiętam, że były kolejki, ale żeby wszystkiego brakowało, to nie.

Rodzice byli w PZPR?

Nigdy nie byli.

A gdyby byli? Wstydziłby się Pan dziś? Jakoś tak ostro Pan zaprotestował.

Nie, absolutnie. Wcale ostro nie zaprotestowałem. Źle to Pani odebrała. Rodzice nigdy nie angażowali się politycznie.

Jak by mogła wyglądać Pana kariera, gdyby osiągnął Pan dorosłość w PRL?

Nie wiem. Ja też skończyłem Politechnikę Łódzką i nigdy nie myślałem, że będę miał coś wspólnego z polityką. Nie planowałem tego. Był to przypadek. Trudno mi sobie wyobrazić, co bym robił w tamtych czasach. Ale ponieważ rodzice nie angażowali się politycznie, nie spodziewam się, bym się w tamtym okresie zaangażował.

Dlaczego? Nie mógłby Pan pójść na przykład drogą kariery partyjnej Aleksandra Kwaśniewskiego?

Wszystko jest możliwe. Ale w naszej rodzinie nie mieliśmy tradycji politycznych.

Ale to były takie czasy, że propozycja wstąpienia do PZPR mogła pojawić się bardzo łatwo i niepotrzebna była do tego tradycja. Legitymacja partyjna otwierała przecież drogę awansu. Można byłoby się skusić...

Być może, ale powtarzam: w naszym domu nie było tradycji politycznych.

Ale w ogóle taka droga kariery Aleksandra Kwaśniewskiego podoba się Panu?

Aleksander Kwaśniewski jest świetnie wykształconym politykiem. Doświadczenie w polityce jest ważne i niewątpliwe te doświadczenia, które nabył w przeszłości pomogły mu zostać prezydentem.

Nie wyklucza Pan, że Pana droga mogłaby być podobna?

Naprawdę, nigdy nie planowałem tej drogi. Można powiedzieć, że do polityki zaprosili mnie przyjaciele. Trafiłem do Rady Osiedla, przez cztery lata byłem jej członkiem. Spodobało mi się, że mogliśmy na osiedlu, na którym mieszkam, sporo fajnych rzeczy zrobić. Potem doszedłem do wniosku, że chciałbym kandydować dalej. Kandydowałem z powodzeniem do Rady Miejskiej i tak się zaczęło. A w PRL-u nie było rad osiedli i trudno mi powiedzieć, jak by się moje losy wtedy potoczyły. Myślę, że dzisiaj młodym jest trochę łatwiej. W tamtych czasach trzeba było mieć trochę więcej lat, by gdziekolwiek kandydować. Dziś wielu młodych ludzi jest w łódzkiej Radzie Miejskiej i parlamencie.

Pokonał Pan szczeble kariery bardzo szybko...

To prawda. Z rady osiedla przeszedłem do Rady Miejskiej, potem byłem wiceprezydentem, wiceprzewodniczącym Sejmiku Wojewódzkiego i teraz jestem posłem, ale to wszystko przez ciężką pracę. To samo nie przyszło.

A dlaczego Pan wybrał SLD?

Bo był mi najbliższy. Z uwagi na podejście do spraw społecznych, socjalnych. Łódź jest miastem, w którym wielu ludzi nie może się odnaleźć po transformacji, nie może znaleźć pracy. Po drugie, SLD jest mi bliskie z powodów światopoglądowych. Myślę też, że decyzja o przeniesieniu religii z Kościoła do szkół miała wpływ na mój wybór. Tak jak i powstanie Radia Maryja czy Telewizji Trwam, wobec których byłem w kontrze.

Związał się Pan z młodzieżową lewicą na początku lat 2000. ,kiedy SLD było w okresie prosperity. Pamiętam jak w tamtym czasie nastoletni syn znajomych deklarował, że wstąpi do SLD i dzięki temu powiedzie mu się w życiu...

Jeśli ktoś myśli wyłączne o tym, by przyjść do partii i zrobić karierę, to szybko może się rozczarować. Każda partia raz ma duże poparcie, a raz niższe. Trzeba naprawdę wykonać ciężką pracę, trzeba to lubić i być konsekwentnym w tym, co się robi. W 2003 roku udało mi się połączyć trzy lewicowe organizacje młodzieżowe w Federację Młodych Socjaldemokratów, zostałem jej przewodniczącym. Rok później lata świetności SLD już się skończyły. Udało nam się jednak odbudować SLD w Łodzi. Nie jest sztuką działać w partii, która ma najwyższe notowania, ale sztuką jest odbudować to notowanie. Na te innych dużych miast mamy w Łodzi najlepsze wyniki, jeśli chodzi o poparcie wyborców. To motywuje do ciężkiej pracy. Jeśli ktoś chce funkcjonować w życiu politycznym jakiejkolwiek partii, to nie może patrzeć wyłącznie na notowania i liczyć, że zrobi szybką karierę. Jakbyśmy tak na to patrzyli, to od 6 lat wszyscy powinni zapisywać się do PO. Ale wcześniej czy później taką partię gubią ludzie, którzy patrzą wyłącznie na sondaże. Kiedyś nie ma co ukrywać, tak też było w SLD. Wielu przychodziło i myślało, że zrobi szybką karierę. To była pięta achillesowa Sojuszu, dzisiaj ten sam problem mają w PO.

Józef Niewiadomski, były prezydent Łodzi i był I sekretarz KŁ PZPR, członek SLD, twierdzi, że brakuje mu w łódzkim SLD takich ludzi, jak Krzysztof Panas, Krzysztof Jagiełło, byli prezydenci Łodzi czy Marek Klimczak, były wiceprezydent. A Panu?

Jeśli ktoś po aktywnym życiu politycznym wybiera biznes, to ja to szanuję. Bo połączyć się tego nie da. Zawsze się będę o nich ciepło wypowiadał, bo każdy coś dla miasta zrobił.

Jagiełło kojarzy się niektórym z plagiatem pracy magisterskiej, a Panas z aroganckim stylem rządzenia...

Zależy, kto ocenia. Dla mnie będą się kojarzyli z tym, że m.in. oddali ostatnią szkołę, która została wybudowana w Łodzi na ulicy Jugosłowiańskiej, z projektem i rozpoczęciem budowy osiedla na Janowie. Obaj włożyli serce w to miasto. Pewnie, że każdy z polityków ma też porażki.

Józef Niewiadomski mówi, że zarówno Panas, Jagiełło, jak i Klimczak przestali działać w SLD z powodu pewnych nieporozumień. Jakich? Jagiełło chciał wrócić do SLD, ale nie został przyjęty. Dlaczego?

Decyzję o przyjęciu do SLD podejmują ciała statutowe naszej partii, a ja nie zamierzam publicznie komentować ich decyzji. Myślę jednak, że najważniejszym powodem może być to, że tak doświadczeni politycy lewicy w pewnym okresie czasu postanowili budować partię konkurencyjną wobec SLD. Co do nieporozumień, to jeżeli nawet jakieś były, to nie był to, moim zdaniem, powód do występowania z SLD.

Jak Pan ocenia Józefa Niewiadomskiego?

Odegrał bardzo ważną rolę w naszym mieście. Został prezydentem Łodzi jeszcze w końcówce dekady Gierka. Gdyby nie on, na pewno nie powstałoby Centrum Zdrowia Matki Polki. Kiedy kandydowałem ze Śródmieścia do Rady Miejskiej, byłem z nim na jednej liście. Ponieważ nikt mnie nie znał, postanowiłem odwiedzić jak najwięcej osób. Pamiętam, że bardzo wielu ludzi, kiedy pokazywałem kto kandyduje z mojej listy, bardzo pozytywnie o nim mówiło. Toteż nie dziwiłem się, że dostał się do Rady Miejskiej.

Trochę taki łódzki Edward Gierek?

To, oczywiście, postać innego wymiaru, ale zawsze bardzo dbał o Łódź.

A Pan zamierza pójść jego drogą i zostać prezydentem Łodzi?

Tematy związane z Łodzią są nadal dla mnie najważniejsze, ale w nieco innym wymiarze. Nie mam planów startowania w wyborach prezydenckich, obecnie całkowicie poświęcam się pracy poselskiej. Ale w polityce podobno nigdy nie mówi się nigdy...

Po wpisaniu Pana nazwiska do wyszukiwarki internetowej, wyskakuje hasło: "Dariusz Joński Powstanie Warszawskie. " Myśli Pan jeszcze o tym?

Każdy może się pomylić, ja również się pomyliłem. I tyle.

Ta pomyłka sprawiła, że zainteresował się Pan historią, chociażby wracając do dekady Gierka?

Nieprzerwanie interesuję się historią. A tego powstania niech mi już Pani nie wypomina.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki