Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego Polacy przestają się bać urzędników [WYWIAD]

rozm. Piotr Brzózka
Marcin Makówka/ Polska Press
Z profesorem Zbigniewem Nęckim, psychologiem, rozmawia Piotr Brzózka.

Kiedyś urzędnik mówił, jak jest, i tak było. Dziś petenci coraz częściej starają się stawiać na swoim i jeśli z urzędem się nie zgadzają, to po prostu walczą o swoje. Co się zmieniło?
Dawniej urzędnik był, jak w "Rewizorze", niemalże Bogiem. Decydował o załatwianiu spraw. Dziś niektórzy Polacy - ale tylko niektórzy - hardzieją, wykazują, że obywatel może mieć rację, nie tylko urzędnik. Skąd ta zmiana? To wielki znak rozwoju cywilizacji demokracji, takiej prawdziwej, a nie udawanej, jak za komuny. Zaczynamy czuć, że liczymy się jako ludzie, jako jednostki. Społeczeństwo się rozwija w tym kierunku, że zaczyna być doceniana wola pojedynczych osób. To jest prawdziwa demokracja. To przyszło z wolnym rynkiem, gdy zaczęła się liczyć przedsiębiorczość, swoboda podejmowania decyzji, a nie sztywne plany.

Czy nam się w głowach poprzestawiało, czy urzędy zmieniają nastawienie? W niektórych miejscach wciąż bywa ciężko, ale w innych nie da się nie zauważyć, że panie i panowie w okienku bywają milsi niż kiedyś...
Tak, tylko jeszcze na uczelniach, w dziekanatach została stara dobra kadra, która goni studenta bezlitośnie. I Poczta została nieruszona. Natomiast w urzędach jest różnie. Faktycznie jest nacisk na życzliwość wobec petenta. Urzędnicy bywają nawet rozliczani z tego, co o nich mówią klienci. Nas też studenci oceniają. Ważne jest, że zmniejsza się anonimowość urzędników. Kiedyś był pan referent i koniec. Dziś wielu z nich ma już imię i nazwisko. To zmienia sytuację.
Naród to widzi i szybko daje się upodmiotowić. Patrząc z boku, to jest normalizacja, tyle że wielu urzędników postrzega to zjawisko zupełnie inaczej - jako demoralizację i arogancję klientów.

Sto lat temu socjolog Max Weber dość precyzyjnie opisywał zasady działania biurokracji i teoria ta sprawdzała się przez dziesięciolecia. Dziś wciąż może być aktualna.
Tak. Urząd jest w stanie "przemielić" każdą osobę, która przychodzi tam pracować. Wiele młodych osób staje się po latach ludźmi, którymi mieli nie być. Popatrzmy na sytuację urzędnika. Obowiązki spore, praca monotonna, pieniądze niewielkie, a uzależnienie od przełożonych duże. Więc czerpie się satysfakcję z tego, że czasem pogoni się klienta. Dyrektor usadza urzędnika, więc on łechcze swoje ego, wyżywając się na petencie. Pojedynczy urzędnik jest dość mało istotny społecznie, ale na ten moment kontaktu z petentem jego pozycja staje się wyższa. Urzędnik po kilku latach frustracji stara się coraz mniej, a petent staje się jedynym źródłem, z którego można wycisnąć satysfakcję emocjonalną. To się nie odnosi do wszystkich urzędników, ale też niewielu jest takich z pasją i chęcią.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki