Patrząc realnie, Marcin P. żyje w luksusie. Nie dość, że codzienny wikt podają mu pod nos, to jeszcze ma dach nad głową, opierunek i w razie potrzeby opiekę lekarską. Zero egzystencjalnych kłopotów. Kiedy czytałem o jego "mizerii", przypomniała mi się starsza pani, z którą wiosną rozmawiałem w szpitalu. Całe życie przepracowała w łódzkich fabrykach za liche pieniądze, więc teraz ma najniższą emeryturę. Co miesiąc 654 zł na rękę. O 331 zł poniżej zeszłorocznego minimum socjalnego. Pani Halina utrzymuje osieroconego wnuka w wieku szkolnym. Musi go ubrać, nakarmić i wyprawić do szkoły. Pewnie, że dostaje na niego jakieś grosze. Fatalnie, prawda?
Takich Polaków z najniższą emeryturą mamy 700 tysięcy. Nigdy nikogo nie wykiwali, uczciwie przepracowali całe życie i teraz żyją gorzej niż Marcin P. w celi. Może nawet niektórzy zamieniliby się z nim nie tylko z powodu pełnej aresztanckiej michy. Także z uwagi na świetlane perspektywy. Najpewniej po kilku latach odsiadki były prezes Amber Gold będzie jadał w najlepszych restauracjach, gdzie w menu nie ma salcesonu. Bo w odróżnieniu od swych klientów chyba jednak dobrze zainwestował.
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?