Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat w Zgierzu. Dwumiesięczny Igorek z ciężkimi obrażeniami trafił do szpitala. Ruszył proces

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Świadek w sądzie: - Buzia dziecka był cała posiniaczona. Wyrodnemu ojcu za usiłowanie zabójstwa grozi dożywocie

Proces Łukasza K. zaczął się w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Prokuratura zarzuca mu, że usiłował zabić swojego dwumiesięcznego synka Igora.

Chodzi o pamiętne zdarzenie z 5 listopada 2016 r., kiedy to wieczorem do szpitala im. Konopnickiej w Łodzi rodzice - 30-letnia Anna K. i 27-letni Łukasz K. ze Zgierza - przywieźli pobitego chłopczyka. Rodzice twierdzili, że Igorek spadł z tapczanu i w ten sposób doznał poważnych obrażeń.

Lekarze zbadali dziecko i się przerazili: było posiniaczone, miało pękniętą czaszkę. Nosiło oznaki maltretowania. Było w tak ciężkim stanie, że jego kuracja trwała aż dwa miesiące. Dlatego prokuratura zarzuciła 27-latkowi usiłowanie zabójstwa, za co grozi nawet dożywocie.

W sądzie Łukasz K. przyznał się do spowodowania obrażeń u synka, ale zaprzeczył, że chciał go zabić. Obecnie Igor przebywa z matką, zaś ojciec jest osadzony w areszcie śledczym. Nadal są małżeństwem. Para zapewnia, że Igor był ich radością i oczekiwanym dzieckiem.

W środę zeznawali jako świadkowie pracownicy szpitala im. Konopnickiej oraz bliscy oskarżonego i jego małżonki. Lekarka Maria K. potwierdziła zeznania ze śledztwa, że Igor miał m.in. uraz głowy i sińce na ciele oraz posiadał oznaki „zespołu dziecka maltretowanego”. Pani doktor nie pamiętała, kto zaalarmował policję: ona czy jej kolega na dyżurze. Wyjaśniła za to, że po zbadaniu chłopczyk trafił na oddział chirurgii.

Czytaj:Dramat w Zgierzu. Dwumiesięczny chłopczyk z ciężkimi obrażeniami trafił do szpitala

- Buzia dziecka była cała posiniaczona - podkreśliła pielęgniarka Luiza K.-Z. Dodała, że gołym okiem było widać, iż chłopiec był maltretowany. Ponadto płakał i każdy dotyk sprawiał mu ból. Pielęgniarka zeznała też, że potem matka regularnie odwiedzała synka w szpitalu, jednak świadek nigdy z nią nie rozmawiała.

Maria J., babcia Igora, oznajmiła, że dwa - trzy razy w tygodniu odwiedzała córkę i zięcia, jednak nie było jej w momencie pobicia wnuczka.

Zapytana przez sędzię Ewę Kabzińską, jakie były relacje rodziców z synkiem, Maria J. odparła: - Córka dobrze opiekowała się dzieckiem, natomiast zięć pracował i rzadko zajmował się Igorem. Z moich obserwacji wynikało, że raczej nie był troskliwym ojcem. Jednak nie widziałam u niego agresywnego zachowania. O tym, co się stało z wnuczkiem, dowiedziałam się od policji i z telewizji. Wcześniej nigdy nie widziałam, aby Igor miał ślady pobicia.

Czytaj:Tragedia w Łodzi. Rodzice rzucali w siebie niemowlakiem. Dziecko w stanie ciężkim

- Jak oskarżony reagował na płacz dziecka? - zapytała sędzia Kabzińska. - Sprawiał wrażenie zniecierpliwionego - odparła babcia Igora.

Zeznawał jeszcze jeden świadek - Tomasz T., mąż siostry oskarżonego. Zeznał, że po narodzinach Igora tylko raz był w mieszkaniu Anny i Łukasza K., ale w tym czasie ojca Igora nie było w domu, więc nie może powiedzieć o jego postawie.

ZOBACZ |Wydarzenia minionego tygodnia w Łódzkiem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki