- Czyja żona?
- No, pańska żona.
- Paniu Zosiu, a skąd pani wie, że to moja żona?
- No bo, no bo, zawsze dzwoni, po głosie poznałam.
- Pani Zosiu, przecież pani wie, jak to było z tym prezesem sądu w Gdańsku. Nie mam pewności, czy to moja żona, nie mam pewności, czy ja w ogóle mam żonę. To może być prowokacja.
Telefon zadzwonił po raz drugi.
- Panie prezesie, odbierze pan? Z pralni dzwonią, są togi do odebrania.
- Pani Zosiu, jaka pralnia? Czy pani zdaje sobie sprawę, że to może być pralnia brudnych pieniędzy? Dla bezpieczeństwa nie odbieramy żadnej togi, kupujemy nowe.
Spocony prezes odłożył telefon i wtedy zadzwoniła komórka.
- Tu kancelaria ministra, mówi asystent...
- Ty gnoju, ty pismaku, prowokacje mi tu będziesz urządzał? - wybuchnął prezes. - Zaraz zadzwonię do ABW, to cię namierzą.
***
Minister popatrzył z dezaprobatą na prezesa.
- Jak pan sobie wyobraża nasze kontakty w przyszłości? Czy za każdym razem mam do pana przyjeżdżać? I to lekceważenie, które pan okazał wobec mojego asystenta...
- Panie ministrze - rzekł uroczyście prezes. - Najważniejszą rzeczą w sądownictwie jest niezawisłość. Sam pan zresztą to podkreślał. Jak dowodzą ostatnie wypadki, najważniejsza w niezawisłości sądów jest niezawisłość od telefonów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?