Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Erwin Axer i jego łódzkie początki

Łukasz Kaczyński
Do Łodzi Erwin Axer przyjechał w lipcu 1945 roku, trzy miesiące po wyjściu z obozu jenieckiego, do którego trafił jako uczestnik Powstania Warszawskiego. Tu po wojnie odnalazł matkę. Zamieszkał w domu aktora.

"Byłem pewien, że z dyplomem reżysera w kieszeni i paroma przyjaciółmi w teatrze i ja gdzieś znajdę miejsce" - pisał w swych wspomnieniach, zawartych w książce "Ćwiczenia pamięci". Łódzkiemu epizodowi swej pracy artystycznej nie poświęca jednak wiele miejsca. Szerzej wspominał te lata w rozmowie z Elżbietą Wysińską, opublikowaną w czerwcu 1994 roku na łamach "Teatru".

W mieście, które na krótko stało się umowną stolicą kraju, panował nastrój aktywności i oczekiwania. Cieszono się życiem.
"Pito wódkę, dyskutowano, opowiadano sobie o wojennych przejściach. [...] Sklepy jak kwiatki na wiosnę wyrastały wzdłuż Piotrkowskiej, otwierano cukiernie i cukierenki, lokale i restauracje. Było wszędzie pełno i życie ustawało dopiero po północy" - opowiadał Axer.

Pośród ogólnej ulgi i radości pojawiały się już jednak informacje o "ciąganiach na spytki".
"Raz zabawiał mnie rozmową przy barze sowiecki komandir w sztok pijany, żonglujący naganem przez dobrą godzinę, raz, już po roku pobytu, zaaresztowano mnie na ulicy przed knajpą "Casino" za bójkę z kolejarzem [...] raz byłem wezwany przed oblicze prokuratora za pobicie wojskowego, który próbował mnie zastrzelić, dość zresztą nieudolnie" - opowiadał w rozmowie reżyser i przyszły dyrektor Teatru Kameralnego Domu Żołnierza w Łodzi.

Bezczelny ryzykant
Axer, przed wojną uczeń samego Leona Schillera, krytycznie oceniał aktorstwo i repertuar tuż powojenny. Porównując teatry działające w owym czasie w Łodzi z przedwojennymi teatrami warszawskimi dostrzegał prowincjonalny charakter tych pierwszych. Nic dziwnego, że w tygodniku "Wieś", w numerze 4 z 1946 roku analizował: "Przeżywamy największy od lat kryzys i upadek poziomu artystycznego [...]. Za mało jest dobrych aktorów, mamy za to zalew amatorszczyzny". Artykuł nosił tytuł "Czego oczekujemy od Leona Schillera".

Ale to za "możnym wstawiennictwem" Schillera właśnie stanął Axer na czele Teatru Kameralnego. Najpierw otrzymał propozycję przygotowania adaptacji bajki "Nowe szaty króla". Spektaklu nie zrealizowano z powodu braku pieniędzy w kasie miasta. Drugą szansą było "Ich czworo". Ówczesny dyrektor "Kameralnego" Michał Melina obsadził w nim gwiazdę przedwojennych kabaretów Mirę Zimińską.

"Zgodziłem się z chęcią, nie dlatego, żeby mnie sztuka interesowała. Jak wielu uczniów Schillera myślałem, że jestem powołany do wielkich zadań, ale nie miałem wyboru. Na prowincję jechać bardzo nie miałem ochoty. Byłem przy tym bezczelniejszy niż później i ryzykowałem". Zimińska spodobała się publiczności, był to więc pewien sukces także reżysera. Z miejsca Axer dostał do zrobienia "Starą cegielnię" Jarosława Iwaszkiewicza.
W kontrze do mistrza
W sezonie 1946/1947 w czteroosobowym zespole dyrekcji "Kameralnego" oprócz 56-letniego już Michała Meliny, znalazł się Erwin Axer.

Podczas spotkania w Domu Aktora na Pogonowskiego zespół ustalił linię repertuarową. Miał to być teatr współczesny, grający tych z wybitnych autorów, którzy do Polski nie dotarli (Giraudoux, Gide, Cocteau, Priestley, Shaw). Pierwszym wielkim sukcesem teatru okazała się "Szklana menażeria".

"Przedstawienie podobało się Schillerowi, z czego byłem bardzo dumny. Powiedział, że przepaść dzieli ten spektakl od "Ich czworo". Innymi słowy, że zrobiłem postępy" - opowiadał reżyser w rozmowie z Elżbietą Wysińską.

Kolejny sezon przyniósł już trzy premiery w reżyserii Axera, w tym "Amfitriona 38" Giraudoux, który krytyk Jan Kott uznał za jedno z najciekawszych przedstawień powojennych i "Joannę z Lotaryngii" Andersona z rolą Ireny Eichlerówny (po raz pierwszy w kraju po dziewięcioletniej nieobecności).

W tym czasie doszło to spięcia na linii uczeń - mistrz. Po powrocie do kraju Schiller zamieszkał w Hotelu Grand. Zaprosił do siebie Axera i zwrócił się z prośbą, w formie polecenia, by ten wyreżyserował sztukę Adama Ważyka "Stary dworek".

"Sztukę znałem i uważałem ją, mówiąc oględnie, za nieprzyzwoitą. Autora nie było w Polsce w czasie wojny, a pisał o stosunkach między AK i AL. [...] Zaciąłem zęby i odmówiłem. Schiller był urażony, przedtem nie zgodził się już Daczyński, w rezultacie przedstawienie zrobił sam Schiller. Padło szybko" - opowiadał po latach Axer.

W listopadzie 1948 roku odbyła się premiera "Kadeta Winslowa" Terence'a Rattigana. "Erwin Axer pokazał bardzo wysoką klasę techniki realistycznej, nadając akcji tok niezmiernie płynny i naturalny, wyciągając z "podtekstu" całe bogactwo stosunków rodzinnych i zmieniających się dyspozycji psychicznych" - napisał w "Kuźnicy" recenzję Adam Ważyk (przed wojną wyróżniający się poeta, po wojnie zaplątany w romans z radziecką władzą).

Na łamach "Dziennika Łódzkiego" (nr 313) wtórował mu przyjaciel Juliana Tuwima, poeta Marian Piechal: "Sztuka ta grana jest pierwszorzędnie i stanowi chyba jedno z najlepszych pod względem reżyserii i gry aktorskiej przedstawień w tym teatrze od początku jego istnienia. Erwin Axer [...] należy do tych niewielu w Polsce reżyserów, którzy potrafią wyczarowywać ogólną atmosferę widowiska z najsubtelniej potraktowanej gry indywidualnej aktora".

Ważniejsze jest jednak być może to, co o "Kameralnym" pisał Jan Kott. W "Liście z Łodzi o teatrze" ("Odrodzenie" nr 3/1948) czytamy: "I właśnie temu teatrowi udały się dwie rzeczy niesłychanie u nas rzadkie: wychowanie ambitnego zespołu artystycznego i przeprowadzenie konsekwentnej linii repertuarowej". Kott cieszył się, że "Kameralny" stał się kuźnią nowego rodzaju aktorstwa. Wyróżniał je naturalny sposób mówienia, wolny od "operowego" patosu. To była wówczas w Polsce nowość. Axer wprowadził też własną metodę pracy z aktorem, której trzymał się przez całą swą twórczość: dużo prób czytanych i skupianie się nad detalami.
Śmiechy z Dejmka
Znany jest też spór o teatr miedzy Axerem a Kazimierzem Dejmkiem, drugim wielkim uczniem Schillera. W 1949 roku Teatr Kameralny przeniesiono do Warszawy, gdzie zaczął działać jako Teatr Współczesny. Axer był jego dyrektorem do 1981 roku.

"To jest salon fryzjerski I klasy p. Erwina Axera", do którego "przychodzi się na duchowy manicure i intelektualne ondulacje" - mawiał Dejmek o kameralnym w wyrazie teatrze Axra. Co myślał o Dejmku Axer?

"Teatr Nowy stał się uwieńczoną sukcesem próbą teatru socjalistycznego, opowiadającego się śmiało i, jak myślę, szczerze za "nową rzeczywistością". Pod względem estetycznym wydał mi się próbą sui generis rodzajowego naturalizmu, który [...] ochrzczono mianem realizmu socjalistycznego [...] Trochę się z tego podśmiewaliśmy […] Potem ten styl zaczął się dość szybko zmieniać, przybierał formy stylu Dejmka, jego najbliższym etapem był rodzaj monumentalizmu, którego szkołą stał się w pewnej mierze Schiller" - wyjaśniał Axer w wywiadzie.

Kilka dni temu pożegnaliśmy jednego z największych twórców powojennego teatru autorskiego w Polsce.

Korzystałem z książki "Ćwiczenia pamięci" E. Axera i rozmowy "Łódź. Teatr Kameralny" Elżbiety Wysińskiej ("Teatr" nr 6/1994)

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki