Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fakora u króla Salomona

Piotr Brzózka
Piotr Brzózka
Piotr Brzózka Dziennik Łódzki/archiwum
Batalia o uratowanie zabytkowej hali Fakory, tudzież o jej zburzenie - zależy czyj punkt widzenia przyjąć - zakończyła się rozwiązaniem salomonowym. Bliżej nam nieznany Salomon z Ministerstwa Kultury (bo aż tam zawędrował spór) uznał, że ocali piątą część hali z unikatową żelbetową konstrukcją, zaś cztery piąte pozwoli inwestorowi zrównać z ziemią. Mówiąc dokładniej: zbawieniu podlegać będą 3 przęsła, pozostałych 12 nie.

W ten sposób ani Łódź nie będzie mieć fabryki, ani inwestor pustego placu, na którym tak bardzo mu zależy. Tymczasem Wojciech Szygendowski, wojewódzki konserwator zabytków z Łodzi, który wcześniej tak zaangażował się w obronę Fakory, nazwał to wyjście polubownym. Stwierdził, że inwestor wyeksponuje pozostałe przy życiu przęsła...

Inwestor, firma Plaza Centers chce w tym miejscu wybudować centrum handlowe Łódź Plaza. Czy rzeczywiście zamierza eksponować przęsła, trudno powiedzieć, bo rzadko wypowiada się konkretnie na temat swojego przedsięwzięcia. Ale dotąd firma tak zażarcie walczyła o możliwość wyburzenia starej hali, że aż dziw bierze, iż wcześniej nie kupiła sobie działki obsianej jedynie zbożem. Inwestor ten ewidentnie lubi puste place. Przypomnijmy, ta sama firma jest właścicielem nieruchomości, na której kiedyś stała Norbelana. Norbelanę jednak wyburzono, dziś nie stoi tam nic, ani stara fabryka, ani żadna nowa oaza luksusu. Trwa to już lata całe. I w majestacie świętego prawa własności może trwać do końca świata. A że to sam środek miasta i kolejny powód do wstydu? Takie życie.

Konfrontacja inwestora z konserwatorem zabytków w sprawie Fakory jest odzwierciedleniem dość typowego dla Łodzi dylematu. Zaorać, czy pozwolić by samo zdechło. A właściwie zdychało latami. Oczywiście w Łodzi udają się wielkie rewitalizacje na miarę Manufaktury, czy nawet loftów u Scheiblera (niezależnie od tego, jak skończy deweloper, który je stworzył), ale skala tego, co pozostaje w ruinie wciąż jest wielka. Po części problemem jest słabość kapitału, który nawet jeśli inwestuje w zakup starych fabryk, nie jest już w stanie przywrócić im dawnego blasku. Są firmy, które w starych murach widzą tylko to, co pod murami, czyli ziemię. Atrakcyjną, bo w centrum lub jego pobliżu.

Wolny rynek rządzi się swoimi prawami, lecz miasto ma instrumenty, by stymulować pożądane procesy. Inwestorzy często wściekają się, że pomoc otrzymują zachodnie firmy stawiające blaszane montownie na peryferiach. Może to naiwne, ale gdyby tak komuś do głowy przyszedł rozsądny program na rzecz łódzkich fabryk? Wbrew wielu wydumanym ideom, pewnie nic nas tak nie wyróżnia na świecie, jak one.

Piotr Brzózka

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki