Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal Łódź Czterech Płci?

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński Grzegorz Gałasiński
Żart może to i kiepski, ale takim przeinaczeniem nazwy festiwalu Łódź Czterech Kultur ktoś na forum internetowym Dziennika Łódzkiego skomentował zapowiedź debaty organizowanej przez Ł4K. Debaty o... gender.

Cały cykl debat poprzedzać ma tegoroczną edycję festiwalu, drugą za którą odpowiada Zbigniew Brzoza. Pomysłowi można tylko przyklasnąć - łodzianie potrzebują rynku, agory, gdzie mogliby spotykać się i rozmawiać. Czy gender to idealny temat dla obywatelskich debat, to inna rzecz.

Wtorkowa debata była taka, jaka przez zaproszenie tych, nie innych gości, być miała - bez kontrowersji i bez.. jaj. Ciekawsze zdarzyło się przed nią. W krótkich słowach Zbigniew Brzoza przedstawił ideę debat, Ł4K, którą widzi jako festiwal społeczno-kulturalny, po czym - uwaga - dodał, z pewnym jednak wahaniem, ale potem już się potoczyło: tylko taka sztuka, społeczna, ma prawo powstawać za państwowe pieniądze. Inna jest ino estetyką.

I to jest bardzo dobra koncepcja. Towarzysz Gomułka lepiej by tego nie ujął. Problem będzie m.in. z Tansmanem i poezją awangardową, ale takie są koszty postępu. Czas zrobić miejsce dla wierszy o budowie Nowego Centrum Łodzi (hymn o dzielnym kierowcy koparki?) lub programie "Mia100 kamienic" (ballada o ścieraniu tynku?). A tak poważnie, deklaracja ta zabrzmiała jak rewers słów prezesa Prawa i Sprawiedliwości (o sztuce "dobrej", która wzmacnia wspólnotę narodu, i sztuce "złej") i jakby na przekór wcześniejszym deklaracjom, że kolegowanie się z Krytyką Polityczną nie naznacza ideologicznie Łodzi Czterech Kultur. Można zatem już czas zmienić nazwę tego sztandarowego niegdyś festiwalu na Łódź Czterech Kultur i Jednej Racji?

Inne znamienne słowa, które padły jeszcze przed debatą, należą do jej moderatora, Jacka Żakowskiego: te obywatelskie dysputy mają budować "wspólnotę, nie identyczność, poglądów". Goście, których zaproszono na dwa pierwsze spotkania, skłaniają raczej do myślenia o identyczności - jeśli nie do końca poglądów, to może bardziej interesów (zwłaszcza pierwsza debata o Łodzi "mieście przeklętym"). Zresztą Żakowski już na początku postawił "ściankę", którą oddzielił siebie i zebranych do "reszty" (m.in. Kościoła in extenso, co dość krzywdzące), którzy nie są "progresywnie myślącymi". I już, kwita, ale czy powinno to dziwić?

W rozumieniu dyskusji mieści się jakiś dialog i ścieranie się poglądów, ale organizatorzy woleli, by rozmówcy spijali sobie z dzióbków i "przekonywali przekonanych". Między tym, co oglądaliśmy a złotym przepisem na frekwencyjny sukces debaty (zaproszeniem ekstremistów i niech dyskutują a la maniere russe) jest jeszcze całkiem spory obszar do zagospodarowania. Nie znaczy to, że "Gender na Wolności", mimo swej [sic!] bezpłciowości, nie przyniosła ciekawych myśli (jeśli je odsiać z wywodów czysto statystycznych i popisów "elokwencji"), jak ten o słabości polskiego patriarchatu od czasu zaborów, albo o pojemności pojęcia "gender". To mógł być wstęp do rozmowy o tym jak tym pojęciem grają wszystkie strony.

Czy jest to jednak temat kluczowy dla Łodzi? Śmiem wątpić. Odrzuciwszy również i ten argument, że gender ma coś wspólnego z profilem Ł4K (rozumianym jako: tolerancja, równość, otwartość), to można już z nim połączyć wszystko, pozostaje sądzić, że ten "gorący temat" był jedynie pretekstem do spotkania. Tym bardziej warto zadbać o zróżnicowanie dyskutantów, o dwie, trzy, cztery strony debaty. Tak rozumiany cykl może rzeczywiście czemuś służyć, a stron w Łodzi nie braknie, by wskazać choćby istniejący wciąż Klub Inteligencji Katolickiej. Czy doprawdy nie ma w nim partnerów do rozmowy?

Tematów też nie braknie. Można mówić na przykład o micie grynderstwa (ponoć typowo łódzkiego dorobkiewiczostwa na gruncie spekulacji), którego patronem został Maurycy Welt z "Ziemi obiecanej". Albo o innych mitach, w których dęcie stało się znakiem rozpoznawczy Ł4K i jej akolitów, jakby rozpaczliwie poszukujących fundamentu dla takiej wizji festiwalu. A więc o fałszywym micie czterech kultur (bo najważniejsze były trzy) i micie zgodnego ich współżycia, o micie "czerwonej" i robotniczej Łodzi (sorry, Krytyko Polityczna), także o micie "ziemi zapomnianej", skąd blisko do ziemi przeklętej. Uniwersytet Łódzki wydał niedawno pouczającą w tej materii książkę dr Jolanty Fiszbak. Można też mówić o dniu codziennym Łodzi - o politycznej propagandzie i braniu odpowiedzialności za nią. Na razie jako kolejny temat zapowiedziano kwestię ludzi starych (bo ponoć niewiele się dla nich robi).

Jest i inna kwestia, która dręczy wiele osób - oto kolejne miejsce, gdzie będzie się gadać. To nieźle odwraca uwagę od konkretu: tych, co robią mniej niż mogą i robić powinni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki