By propaganda była skuteczna, ważna jest jakość wyrobu i dlatego pracę nad nią powierza się co najmniej bardzo dobrym rzemieślnikom. Tak też się stało w przypadku "Kamerdynera" - to porządna robota, będąca nachalną propagandą prezydentury Baracka Obamy i jedynej słusznej demokracji w wersji amerykańskiej. Jednak hałas wokół tej produkcji to wmawianie klientowi marketu, że kurczak w folii jest orłem.
Film Lee Danielsa jest oczywisty od konstrukcji po tezę, którą ma udowodnić. Bohater wyznający amerykańskie wartości: rodzina, praca, sumienność wspomina swe życie na tle wieloletniej walki ciemnoskórych obywateli Stanów o to, by z "czarnuchów" stali się Afroamerykanami.
To nie zapuszczający się na pobocza obraz drogi tej społeczności od grozy niewolnictwa na polach bawełny po zwycięstwo Obamy - co pokazuje akurat jeszcze inny, mało chyba sobie uświadamiany przez Europejczyków, aspekt tej historycznej prezydentury, tak ważnej dla dużej części mieszkańców USA. Daniels zrobił wszystko, by na tej drodze nikogo nie obrazić, nie wzbudzić kontrowersji, nie "wypaść" z kolein.
Gładko przeskakuje po ważnych wydarzeniach zmieniających myślenie (a czy naprawdę się zmieniło?) społeczeństwa tak wielkiego państwa. Owa gładkość przeniosła się też na inny oczywisty konflikt, który dla rozwoju akcji musiał zaistnieć na polu rodzinnym bohatera: zderzenie konformizmu i cierpliwej pracy z walką i pragnieniem natychmiastowych zmian. I tak poprawność zdławiła emocje i znaczenia.
Reżyser stara się podnieść wagę obrazu zatrudniając rzeszę uznanych aktorów. Trudno tu jednak znaleźć coś wyjątkowego. Forest Whitaker udatnie poddaje się postarzającej go wraz z rozwojem akcji charakteryzacji i robi cierpiętnicze miny, ale to jeszcze nie kreacja. Ponad solidność wyrasta Oprah Winfrey, lecz i jej brakło materiału, by stworzyć rolę wybitną.
Czytaj dalej na drugiej stronie i zobacz zwiastun
Dla Amerykanów to zapewne ważny film, godzący w ich traumy i kompleksy. Warto zwrócić uwagę, że w odróżnieniu od podobnych produkcji powstających w Polsce i dotykających naszych ran, tutaj nie deprecjonuje się narodu tylko z niego właśnie wywodzi się siłę, która pozwoliła na zejście z błędnej drogi. Kompletnie odmienna postawa, "załatwiająca" problemy, a jakże silniejsze wywołująca efekty. To wyśmienite i budujące podejście, godne kopiowania, lecz w "Kamerdynerze" nie przechodzące w wielką sztukę. Ale Oscary to amerykańska nagroda...
O produkcji
W 2008 roku, w tygodniach poprzedzających historyczny wybór Baracka Obamy na prezydenta USA, dziennikarz "Washington Post", Wil Haygood, postanowił odnaleźć Afroamerykanina, który pracował w Białym Domu i miał okazję obserwować przemiany związane z ruchem na rzecz praw obywatelskich. Tak trafił na 89-letniego Eugene'a Allena, który przez 30 lat był kamerdynerem służącym ośmiu kolejnym prezydentom. Wywiad z nim i jego żoną Helen, stał się zalążkiem filmu.
Reżyser i aktorzy
Lee Daniels to twórca nagrodzonego Oscarem dramatu "Hej, skarbie". Ma na koncie też filmy "Zawód zabójca" i "Pokusa", był producentem obrazu "Czekając na wyrok".
Obsada "Kamerdynera" jest imponująca: Forest Whitaker, Oprah Winfrey, Cuba Gooding Jr., Terrence Howard, Lenny Kravitz, Mariah Carey, Vanessa Redgrave, John Cusack, Jane Fonda, Alan Rickman, Liev Schreiber, Robin Williams.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?