MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Finał Ligi Mistrzów bez PGE Skry

Paweł Hochstim Kazań, Rosja
Siatkarze PGE Skry w Kazaniu byli skupieni od pierwszej do ostatniej piłki. Ale niestety odpadli z Ligi Mistrzów
Siatkarze PGE Skry w Kazaniu byli skupieni od pierwszej do ostatniej piłki. Ale niestety odpadli z Ligi Mistrzów Paweł Hochstim
Gdyby nie niesprawiedliwy system z tzw. złotym setem, siatkarze PGE Skry Bełchatów awansowaliby do turnieju finałowego Ligi Mistrzów. Bełchatowianie pokonali Zenit w Kazaniu 3:1, ale w złotym secie ulegli 11:15.

- Jak mamy awansować, to w każdym elemencie musimy zagrać bardzo dobrze. Absolutnie w każdym - zapowiadał trener PGE Skry Bełchatów Jacek Nawrocki. I w pierwszym secie właściwie wszystkie elementy dobrze zagrały - Skra radziła sobie z przyjęciem agresywnej zagrywki Rosjan, niemal bezbłędnie grała w ataku, a w bloku wręcz zdemolowała Zenit, zatrzymując asy trenera Władymira Alekny czterokrotnie. Nic więc dziwnego, że otwarcie meczu bełchatowianie wygrali. Tak jak tydzień temu w Łodzi. Może nie aż tak wysoko, bo wówczas Zenit w pierwszym secie zdobył zaledwie 17 punktów, ale w równie imponującym stylu. Jeszcze wtedy nie było widać, że Skra może mieć tego wieczoru też słabsze punkty.

Pogłoski o tym, że hala ''Sankt Peterburg'' będzie w czasie meczu mistrzów Rosji i Polski pusta, okazały się nieprawdziwe. Już godzinę przed meczem fani Zenita szczelnie wypełnili halę, a w czasie gry ponad pięć tysięcy kibiców osób zrobiło prawdziwy kocioł. Atmosfera wcale nie była gorsza niż tydzień temu w Łodzi.

W drugim secie kibice mieli zabawę od samego początku, bo już po pierwszych znakomitych zagrywkach Maksyma Michajłowa Zenit objął prowadzenie 3:0, a drugi czas Nawrocki wziął już przy wyniku 10:5. Później mógł wybijać z uderzenia rywali tylko zmianami, choć zejście podstawowych graczy było podyktowane bardziej dbałością o ich odpoczynek przed kolejnymi setami. Przez moment chwilę radości kibicom Skry dał Jakub Novotny, kończąc trzy ataki z rzędu, ale przewaga kazańskiej drużyny była zbyt duża. Nieprawdopodobnie zachowywali się za to sędziowie liniowi, którzy nie tylko sporne, ale i - wydawałoby się - oczywiste piłki na korzyść Skry chcieli przyznać Zenitowi. Główni sędziowie zbyt często nie zwracali na nich uwagi, ale kilka razy dali się oszukać.

W trudnych sytuacjach za Kurka wchodził Stephane Antiga i to były zmiany znakomite. W trzeciej partii, gdy bełchatowianie mieli pierwszą piłkę setową, fantastycznie wybronił atak rywala i za chwilę bełchatowianie świętowali prowadzenie w meczu 2:1, gdy piłkę w boisku gospodarzy umieścił Michał Winiarski. Trzecia partia trzymała w nieprawdopodobnym napięciu. Początkowo prowadził Zenit, później Skra, aż wreszcie zrobiło się 23:23. I wtedy Nikołaj Apalikow przełożył ręce na drugą stronę, a dzieła zniszczenia dokonali Antiga z Winiarskim.

By marzyć o awansie do turnieju finałowego Ligi Mistrzów, bełchatowianie musieli jeszcze wygrać w Kazaniu dwa sety - czwartego w meczu, a później dodatkowego, tzw. złotego.

W czwartym secie mistrzowie Polski złamali największe, obok Lloya Balla, gwiazdy Zenita - Williama Priddy'ego, a zwłaszcza Siergieja Tietiuchina, któremu po kolejnych czapach zaczęły drżeć ręce. Seria bloków bełchatowian mogłaby załamać każdego. Gdy w środku partii PGE Skra prowadziła 19:11, złoty set był już tylko kwestią czasu.

W dodatkowej partii bełchatowianie zaczęli wyśmienicie, bo od prowadzenia 3:1, ale później Zenit pokazał klasę. Ball zaczął gubić blok, a wielki jak tur Michajłow kończyć ataki. Rosjanie szybko odskoczyli na kilka punktów, a później, rozpędzeni, nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki