Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby "odroczeni" poszli do szkoły...

Maciej Kałach
Krzysztof Jurek pracuje w UMŁ od  wiosny. Wcześniej był dyrektorem szkoły
Krzysztof Jurek pracuje w UMŁ od wiosny. Wcześniej był dyrektorem szkoły Krzysztof Szymczak
Z Krzysztofem Jurkiem, dyrektorem wydziału edukacji Urzędu Miasta Łodzi, rozmawia Maciej Kałach

W związku z niedoszłym referendum prezydenta Andrzeja Dudy, z początkiem tego roku szkolnego znów najgłośniej jest o sześciolatkach. Na skutek zwiększonych dwóch ostatnich roczników, zgodnie z danymi łódzkiego magistratu, 46 proc. z miejskich podstawówek to obecnie szkoły dwuzmianowe. Ta dwuzmianowość jest bolesna dla dzieci oraz ich rodziców?

Dla rodziców na pewno byłoby korzystniej, gdyby zajęcia dzieci rozpoczynały się o godz. 8. Ale mamy takie szkoły, które cieszą się powodzeniem i tam nie jesteśmy w stanie tak ułożyć planu, aby lekcje wszystkich oddziałów startowały o jednej porze. Staramy się wypracować sprawiedliwe rozwiązania: np. w jednym tygodniu część klas zaczyna naukę rano przez większość dni, a pozostałe przed południem, np. o godz. 11, zaś w następnym tygodniu następuje zamiana. W każdym wypadku lekcje nie kończą się później niż w godz. 15.30-16.

Kolejna ważna liczba - ok. 20 proc. łódzkich sześciolatków we wrześniu nie zaczęło nauki w podstawówce po uzyskaniu opinii z poradni psychologiczno-pedagogicznej o braku gotowości szkolnej. Jak traktuje Pan wysokość tego odsetka?

Mówimy o ponad tysiącu dzieciaków, które nie poszły do szkoły, ale w innych dużych miastach te liczby są dużo wyższe. Zastanawiam się, co byłoby, gdyby ten tysiąc jednak poszedł do szkoły. Wtedy dwuzmianowość byłaby dużo większym wyzwaniem... Za duży sukces uznaję, że w większości przypadków udało się w łódzkich szkołach podstawowych stworzyć oddziały klas I-III nieprzekraczające 25 uczniów.

A co z pozostałymi przypadkami?

Tam, gdzie się to jeszcze nie udało i przekroczenie jest minimalne, rozważamy zatrudnienie do pomocy przewidzianych przepisami asystentów nauczycieli, którzy jeszcze w Łodzi zatrudniani nie byli.

Drugi głośny temat to zmiany w długotrwałych zwolnieniach z zajęć wychowania fizycznego. W przypadku, gdy dziecko narzeka na konkretne schorzenie, lekarz może wydać decyzję tylko z wymienieniem ćwiczeń, których uczeń powinien unikać - zamiast decyzji o zwolnieniu z całego programu wychowania fizycznego na semestr lub rok. Czy będzie Pan naciskał na dyrektorów szkół, aby informowali rodziców o tej nowej możliwości?

Ze strony urzędu mamy kilka akcji przeciwdziałających długotrwałym zwolnieniom lekarskim. Ich liczba znacząco się zmniejszyła. W roku szkolnym 2012/2013 zwolnień całorocznych było 2742, zaś w następnym - już 1986. Dostrzegam szkoły, które starają się najbardziej, np. w ramach realizacji wf. proponują wycieczki krajoznawcze. Natomiast w ramach naszego nowego programu "Mój przyjaciel wf." zaproponujemy szkołom z najwyższym odsetkiem zwolnień indywidualne wsparcie ekspertów. Po dwie pokazowe lekcje w pięciu takich gimnazjach poprowadzą instruktorzy Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Planujemy też wielkie spotkania z autorytetami. 21 września w hali przy ul. Małachowskiego pojawi się m.in. Otylia Jędrzejczak oraz inne olimpijki, które będą namawiać dziewczyny z kilku gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych do aktywności fizycznej, nie zabraknie pokazowych ćwiczeń.Każda szkoła otrzyma możliwość włączenia się w projekty w ramach programu "Mój przyjaciel wf." - "Koszykarska Łódź", "Lekkoatletyczna Łódź", "Szermiercza Łódź".

Czy Pańskim zdaniem do tej pory do brania długotrwałych zwolnień skłaniała słabość infrastruktury, czy brak pomysłów na ciekawe zajęcia ze strony szkół i nauczycieli?

To wszystko wiązało się ze sobą i dołożyłbym coś jeszcze: skoro infrastruktura jest ograniczona, lekcje wf. często zaczynają się o godz. 7 rano. Nie każdy chce przychodzić na zerówkę. Ale najważniejsze jest traktowanie wf. jako pełnoprawnego przedmiotu, który daje możliwość rozwoju, zanim jako dorośli zaczniemy wydawać fortunę na zajęcia fitness. Ja twierdzę, że nauczyciele wf. bardzo się ostatnio uaktywnili w szukaniu pomysłu na ten przedmiot i mam zamiar stworzyć im możliwości rozwoju.

Dużo kontrowersji budzi nowy zakaz sprzedaży w szkołach tzw. śmieciowego jedzenia. Czy zgłosił się już do Pana jakiś dyrektor szkoły, któremu uczniowie uciekają z placówki, ponieważ zaopatrują się na przerwie w okolicznych sklepach w "zakazane" smakołyki?

Nie sądzę, że dyrektor szkoły poprosi szefa wydziału edukacji akurat o taką pomoc. Natomiast problem jest rzeczywisty: idea jest jak najbardziej szczytna, część łódzkich szkół promowała zresztą zdrowe produkty jeszcze przed wejściem w życie obecnych przepisów, wątpliwości budzi jednak sposób wprowadzania restrykcji. Także nasze szkolne stołówki uczą się obecnie gotować posiłki po "nowemu", a są takie, które wydają nawet pół tysiąca obiadów dziennie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki