Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdybym był marszałkiem... [ROZMOWA]

Marcin Darda
Maciej Stanik
Nie chodzi o to, by posiedzieć na sesji dwie godziny, zgodnie podnieść łapki za każdym projektem, wziąć diety i do domu na obiad - mówi Piotr Adamczyk, szef klubu PiS w łódzkim sejmiku.

"Czy łodzianie na pewno chcą słuchać kompozytorów rosyjskich w Filharmonii Łódzkiej? - dopytywał Pan w interpelacji . Czy to nie przesada? Bo trudno o lepsze potwierdzenie antyrosyjskiej fobii PiS...

Interpelacja, o którą pan pyta dotyczyła wielu zagadnień. Powstała ona po moim spotkaniu z muzykami filharmonii, którzy są zaniepokojeni funkcjonowaniem Filharmonii Łódzkiej. Dlatego w interpelacji znalazły się pytania dotyczące: budżetu filharmonii, wynagrodzeń orkiestry, struktury kosztów koncertów, zatrudniania obcych muzyków w sytuacji, gdy nasi łódzcy artyści zatrudnieni na etatach nie są wykorzystywani, sposobu rozdysponowania dotacji celowej, promocji kultury, a także o dalszą wizję obchodów 100-lecia Filharmonii Łódzkiej. Pracownicy filharmonii przekazali mi również swoje uwagi dotyczące repertuaru. Według opinii środowiska muzyków, w repertuarze nie powinny znajdować się utwory napisane pod dyktando władz radzieckich gloryfikujące system komunistyczny bądź przywódców partyjnych. Choć mam świadomość, że w takim celu można wykorzystać utwory klasyków. Bo na przykład Hitler uwielbiał Wagnera. Ale my żyjemy w XXI wieku w Polsce, a na instytucji publicznej ciążą określone obowiązki.

A co dalej? Z bibliotek ma zniknąć Dostojewski, Bułhakow, Jerofiejew, bo Polska ma napięte stosunki z Rosją?

Bez przesady. Nikt nie ma zamiaru w Polsce palić książek, czy zabraniać ich wypożyczania. Tu chodzi o to, że kultura ma możliwość promowania pewnych wartości, a ja mam wątpliwości, czy akurat instytucja publiczna jaką jest filharmonia powinna lansować utwory napisane dla systemu totalitarnego, jakim był komunizm.

Wśród sejmikowych radnych PO są tacy, którzy twierdzą, że ma Pan "zbyt duży dysonans poznawczy", że trudno Panu po latach bycia radnym miejskim, odnaleźć się w sejmiku... I że wziął Pan sobie po prostu za honor, by sesje sejmiku trwały dłużej.

Do sejmiku weszła spora grupa radnych PiS, którzy w samorządzie województwa są po raz pierwszy. Nasze wejście doprowadziło do wpuszczenia w ten monolit świeżych pomysłów. Wnieśliśmy nowe spojrzenie na wiele spraw, a nasze dopytywanie o różne aspekty uchwał jest podyktowane potrzebą dogłębnego zaznajomienia się z danym problemem, aby podjąć odpowiedzialnie decyzję podczas głosowania. Moje doświadczenie wyniesione z Rady Miejskiej w Łodzi sprawiło, że oczekiwałem prowadzenia sesji i procedowania uchwał zgodnie z regulaminem sejmiku. Niestety, na sesjach nie wszystko przebiega zgodnie z regulaminem, co niejednokrotnie prowadziło do długiej polemiki z przewodniczącym. Ze strony radnych koalicji nie ma w ogóle zainteresowania, by się dowiedzieć więcej na temat projektów uchwał, które przedstawia marszałek. A już moje olbrzymie zdziwienie wzbudziła sytuacja gdy sejmik głosował uchwałę budżetową na 2015 rok, a ze strony koalicji PO-PSL nie było a propos tego projektu żadnego pytania. Głos zabrali co prawda przewodniczący obu klubów, ale był to bardziej personalny atak na mnie, niż popis wiedzy na temat budżetu. A radny po to został wybrany, by kompetentnie i zgodnie z sumieniem podjąć decyzję. Kiedy prezentowałem poprawki klubu radnych PiS, ze wskazaniem zmian w budżecie, miałem wrażenie, jakby niektórzy radni koalicji byli zdziwieni, że w ogóle można jakieś poprawki wprowadzać. Do tej pory niewielu radnych koalicji orientowało się w sprawach samorządu, to się zaczęło zmieniać, kiedy opozycja, czyli my, radni klubu PiS staliśmy się bardziej aktywni. Poza tym podczas sesji urzędnicy często nie potrafią odpowiedzieć na nasze pytania, jakby nie wiedzieli na czym polega prawdziwy samorząd, że to nie wydmuszka, że to realna władza, która potrafi skarcić za złe zarządzanie pieniędzmi bądź brak wiedzy. Nas się posądza o to, że chcemy robić kariery, a my chcemy po prostu rzetelnie pełnić swoje mandaty.

A może Pan, gdyby był marszałkiem, też nie chciałby słyszeć swoich pytań swoich radnych w prostych sprawach?

był marszałkiem to z pewnością lepiej byłbym przygotowany do odpowiedzi na pytania opozycji, niż obecny zarząd. Na sesjach bardzo rzadko głos zabierają członkowie zarządu województwa, bo oni wskazują urzędników, albo mówią, że odpowiedź będzie na piśmie. Marszałek powinien być przygotowany do każdej odpowiedzi, a nie powinien mieć pretensji, że ktoś ma w ogóle czelność zadać pytanie. W łódzkiej Radzie Miejskiej zadawanie pytań jest standardem, a w sejmiku zarząd się o to obraża. Być może tam się po prostu przyzwyczajono do tego, by maksymalnie na sesji sejmiku pobyć dwie godziny, zgodnie podnosząc łapki za każdym projektem, zarobić na dietę i do domu na obiad. Chyba nie o to chodzi. Ja wciąż jestem autentycznie zdziwiony, gdy mi się odpowiada, że odpowiedź na moje merytoryczne pytanie otrzymam na piśmie, skoro być może po usłyszeniu odpowiedzi na sali, mógłbym zadań następne, które by z tej odpowiedzi wynikało. Odpowiedzi na pytania powinno się otrzymywać na sali, na etapie procedowania danej uchwały, a nie na piśmie, po jej przegłosowaniu, tydzień czy dwa później.

To dlaczego Pan w ogóle zamienił samorząd Łodzi na samorząd województwa? Czyż nie dlatego, jak się czasem mówi, by zostać posłem czy senatorem?

Nie, ja nawet nie wiem czy w wyborach parlamentarnych wezmę udział. Proszę nie traktować mandatu radnego sejmiku jako przygotowania do kampanii parlamentarnej. Za wcześnie by o tym rozmawiać, choć taką narrację stosuje koalicja PO-PSL. Zamieniłem mandat radnego Rady Miejskiej w Łodzi na mandat radnego Sejmiku Województwa Łódzkiego, by móc pracować dla województwa, wykorzystując ośmioletnie doświadczenie wyniesione z łódzkiej Rady Miejskiej. To na niej przecież skupia się uwaga mediów, zatem gdybym chciał się wylansować przed wyborami, pewnie powinienem tam zostać.

A może chodziło o to, by się Pan otrzaskał w okręgu sieradzkim, skąd teraz jest Pan radnym, bo tam się znajdzie miejsce na listach...

(śmiech) To zbyt daleko idące sugestie. Myślę, że doświadczenie z gmin i powiatów procentuje w sejmiku województwa, bo tam można od razu wskazać problemy samorządów, którym województwo dzieli środki unijne i prowadzi politykę spójności dla regionu. Dlatego nie patrzyłbym na to tak politycznie, tylko bardziej pod względem wcześniejszych doświadczeń.

A można dobrze pracować dla województwa, jak się mieszka i pracuje w Łodzi, a radnym jest się z okręgu sieradzkiego?

Można bardzo dobrze pracować. Nie uchylam się przed ciężką pracą, a w okręgu sieradzkim skąd rzeczywiście mnie wybrano, pełnię dyżury, na których spotykam się z wyborcami. To, że ja jestem z Łodzi, a reprezentuję okręg sieradzki nie stanowi dla mnie problemu, nie stanowi też problemu dla moich wyborców.

A czy w sejmiku nie ma aby zbyt dużo konfliktów przeniesionych z Rady Miejskiej w Łodzi? Gdy się patrzy na boku na Pana, na wiceprzewodniczącą Joannę Kopcińską oraz na szefa klubu PO Tomasza Piotrowskiego, ma się wrażenie, że powietrze między wami można rąbąć siekierą... Tak jest gęste.

Że to emocje, które przenieśliśmy ze sobą z Rady Miejskiej Łodzi? Ostatnimi czasy większe napięcie było między klubem radnych PiS, głównie mną jako jego szefem a przewodniczącym sejmiku Markiem Mazurem z PSL, chyba mniej jeśli chodzi o pana radnego Piotrowskiego... Jeśli jednak taki jest odbiór, to raczej radny Piotrowski atakuje nas, doskonale widać to było podczas wystąpień klubowych w czasie sesji budżetowej. Jeśli mnie pamięć nie myli, to tylko raz odniosłem się do radnego Piotrowskiego, gdy na jaw wyszła linia postępowania koalicji w sprawie komisji rewizyjnej. Nie uznali praw największego klubu opozycji do tego, by to spośród jego radnych wybrać przewodniczącego komisji rewizyjnej, ironicznie więc zaproponowałem pana Piotrowskiego na to stanowisko. Bo po co to mydlenie oczu, mogli wybrać kogoś od siebie... Ja osobiście staram się w publicznej działalności w ogóle nie kierować emocjami. Jeśli na poziomie samorządu miejskiego były między nami jakieś kontrowersje czy spory, to nie chciałbym by były one przenoszone na grunt sejmiku. Jeśli te kontrowersje w relacjach się pojawiają, to przynajmniej nie są one powodowane z mojej strony. Może się zdarzyć, że między jednym a drugim radnym iskrzy, ale jeśli idzie o mnie, to trudno zakładać, że to kontynuacja jakiegoś wcześniejszego konfliktu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki