Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie odejdzie Mariusz Stępiński? Wielkie zainteresowanie graczem Widzewa

Paweł Hochstim
Stępińskim interesuje się m.in. Legia Warszawa
Stępińskim interesuje się m.in. Legia Warszawa Paweł Łacheta
Za trzy tygodnie skończy 18 lat i będzie mógł podpisać profesjonalny kontrakt. Piłkarz, który jest jednym z największych odkryć ostatnich lat w polskiej ekstraklasie, napastnik Widzewa Mariusz Stępiński, będzie mógł do woli przebierać w ofertach mocnych klubów.

Już teraz wiadomo, że zainteresowanie niezwykle utalentowanym widzewiakiem zdradza Legia Warszawa, który chętnie pozyskuje młodych piłkarzy, odważnie na nich stawia i dobrze na tym wychodzi. Nazwisko Stępińskiego jest też w notesach zagranicznych menedżerów. Nieoficjalnie mówi się, że wielkie zainteresowanie jest nim we Włoszech, choć nie tylko.

Stępiński 18 lat skończy 12 maja i wtedy będzie mógł - bez pytania Widzewa o zgodę - podpisać kontrakt. Wiadomo, że również łódzki klub będzie chciał zatrzymać Stępińskiego, ale musi użyć innych argumentów, niż finansowe, bo w tym aspekcie nie będzie miał żadnych szans.

Sam piłkarz zachowuje spokój. Na pytanie o propozycję z Legii Warszawa odpowiada, że... nic nie wie. - Nie słyszałem o zainteresowaniu Legii, nie przeczytałem takiego artykułu. Nie mam konkretnej informacji, że ten klub wyraża zainteresowanie moją osobą, więc nie wiem, czy w ogóle ten temat jest - mówi Stępiński.

Nie ukrywa jednak, że, jak każdy młody chłopak grający w piłkę nożną, ma swoje marzenia. - Oczywiście, że mam marzenia. Ale jeszcze nie mam 18 lat, więc na ten temat porozmawiamy, jak osiągnę pełnoletność. Dopiero wtedy podejmę decyzję - dodaje.

Zgodnie w przepisami, Widzew nie ma możliwości zablokowania Stępińskiemu podpisania kontraktu z innym zespołem, jeśli ten tylko będzie miał na to ochotę. Nie oznacza jednak, że zostanie bez grosza, bo należeć będzie mu się ekwiwalent za wyszkolenie. Niewielki, a na pewno zupełnie nieprzystający do realnej wartości piłkarza. Stępiński to przecież jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy w Polsce, który ma jeszcze tę zaletę, że ma dobrze poukładane w głowie i potrafi świetnie współpracować z mediami.

Na datę 12 maja czekają nie tylko przedstawiciele innych klubów, ale również... sponsor Widzewa, czyli piwo Harnaś. Ponieważ Stępiński w tej chwili jest niepełnoletni, na jego koszulce nie ma reklamy sponsora. To z pewnością strata dla Harnasia, bo piłkarz gra w podstawowym składzie, więc jego wizerunek jest bardzo często obecny w mediach. 20 maja, w meczu Widzewa z Lechią Gdańsk w Łodzi Stępiński na pewno wystąpi już w koszulce z reklamą widzewskiego sponsora.

Trudno dzisiaj ocenić, jaka byłaby najlepsza decyzja dla Stępińskiego, ale jedno jest pewne - zarówno on, jak i jego menedżer Łukasz Masłowski, w przeszłości również piłkarz Widzewa, nie mogą patrzeć tylko na pieniądze. Decydująca powinna być możliwość rozwoju. Czy to gwarantują kluby zagraniczne?

Różnie - są przecież przykłady wielu utalentowanych piłkarzy, którzy nigdy nie zdołali się przebić i nie dostali prawdziwej szansy, ale są też zupełnie przeciwne, choćby Bartosza Salamona, który niedawno przeniósł się do AC Milan, czy Piotra Zielińskiego, który właśnie zadebiutował w Serie A w barwach Udinese.

Z pewnością szefowie Widzewa muszą usiąść do rozmów ze Stępińskim i jego menedżerem. W tej chwili mają jednak niemniej poważny problem, jakim jest kontuzja Michała Jonczyka, której doznał w piątkowym meczu z Piastem Gliwice, po zaledwie ośmiu minutach gry. Wszystko wskazuje na to, że Jonczyk kolejny raz zerwał więzadła w stawie kolanowym, który miał już dwukrotnie operowany. Jeśli najgorsza z możliwych diagnoz się potwierdzi, 21-letniemu bardzo utalentowanemu piłkarzowi będzie groził nawet koniec kariery.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki