Hakerzy ukradli z łódzkiego banku prawie 200 tysięcy złotych

Wszystko wskazuje na to, że Piotr P. dał się wykorzystać wysokiej klasy hakerom, którzy zniknęli bez śladu i Piotr P., jako jedyny w tej sprawie, zasiądzie na ławie oskarżonych. Akt oskarżenia w tej aferze wpłynął właśnie do Sądu Okręgowego w Łodzi. 30-latkowi grozi do ośmiu lat więzienia.

Afera wybuchła 14 maja tego roku, gdy Bank Zachodni WBK zaalarmował Prokuraturę Rejonową w Koninie, że za pomocą tzw. złośliwego oprogramowania złodzieje przelali 199 tys. zł z konta Włodzimierza K. na rachunek Piotra P.

Konto 30-latka zablokowano, jednak zostało na nim tylko 29 tys. zł. Reszta zniknęła. Śledczy dotarli do Piotra P., który był bez pracy i bez zawodu i utrzymywał się z prac dorywczych. Dlatego zapewne został wybrany przez tajemniczego mężczyznę, który zaproponował mu znakomity interes. 30-latek miał się udać do Banku Zachodniego WBK i założyć w nim konto. Potem zleceniodawca zażądał, by Piotr P. przekazał mu kody dostępu do rachunku i wręczył mu kartę do bankomatu.

Wkrótce na konto zaskoczonego 30-latka wpłynęło 199 tys. zł. Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie. Część pieniędzy wypłacił Piotr P., a część osoba lub osoby, które znały kody dostępu i miały kartę do bankomatu. Podczas przesłuchania Piotr P. przekonywał śledczych, że uczestnicząc w bankowych operacjach nie wiedział, iż popełnia przestępstwo. Jego wyjaśnienia prokuratorzy uznali za naiwne i niewiarygodne.

Podczas śledztwa stwierdzono, że Piotr P. z oddziałów Banku Zachodniego WBK w Łodzi wypłacił w sumie 110 tys. zł (raz 40 tys., a innym razem 70 tys.). Całą tę fortunę oddał tajemniczemu "kontrahentowi", który - mając kartę do bankomatu - wypłacił jeszcze z konta Piotra P. 10 tys. zł i... za fatygę odpalił mu tysiąc złotych.

Ponadto ktoś dokonał 11 przelewów i w ten sposób z konta 30-latka wyprowadzono jeszcze 48 tys. zł.