Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hirek Wrona: muzyczne "dinozaury" ciężko pracują, by pozostać na topie

Joanna Leszczyńska
Hirek Wrona, dziennikarz muzyczny.
Hirek Wrona, dziennikarz muzyczny. Polskapresse archiwum
Z Hirkiem Wroną, dziennikarzem muzycznym, rozmawia Joanna Leszczyńska.

W łódzkiej Atlas Arenie, goszczącej na ogół artystów lżejszej muzy, występuje 78-letni Leonard Cohen, legendarny mistrz piosenki poetyckiej. Za co Polacy pokochali Cohena?

Przede wszystkim za to, że napisał dużo ładnych piosenek. Twórczość Leonarda Cohena została rozpropagowana w Polsce w latach 80. przez Macieja Zembatego. Maciek, który cudownie tłumaczył jego piosenki i śpiewał je, zyskał popularność, zwłaszcza w środowiskach studenckich, niezależnych i wśród opozycji. W 1985 roku Cohen przyjechał do Polski i wystąpił kilka razy. Spotkał się też z Lechem Wałęsą i wygłosił wiele prosolidarnościowych stwierdzeń. Wówczas zyskał jeszcze większą sympatię. Efektem jego działalności prosolidarnościowej był zakaz emisji jego piosenek w polskim radiu. Ale coś, co jest zakazane, jest jeszcze bardziej pożądane i smakowite, zatem Polacy wymieniali się kasetami, nagraniami, a co bardziej zamożni, którzy mieli dostęp do płyt, kupowali je, więc legenda Cohena rosła.

To nie jest artysta, który nagrał dużo płyt...

Ale jednak były to płyty, które fajnie się "wpisywały" w anteny radiowe. Nie była to muzyka agresywna, teksty były o czymś. Nie zapominajmy, że Cohen zaczynał jako poeta i pisarz. Na początku traktował grę na gitarze tylko hobbystycznie.Dzisiejsi pięćdziesięciolatkowie, czyli moi rówieśnicy, działający w opozycji, czy też ocierający się o nią, słuchali Cohena, bo to były dobre piosenki, a jednocześnie Cohen był symbolem protestu przeciwko władzy komunistycznej. A potem, kiedy można już było grać w radiu jego piosenki, robiono to chętnie.

Sądzi Pan, że na jego koncert w Łodzi przyjdzie głównie średnie pokolenie?

Średnie i starsi, ale też i z pewnością młodzi. Młodzi ludzie słuchają dziś różnej muzyki, nie mając świadomości, czy to są ważni artyści dla historii muzyki, czy oni żyją,czy nie. Wraz z popularyzacją hip hopu wśród młodych ludzi rósł szacunek dla dokonań wcześniejszych pokoleń. Bo hip hop szanuje artystów, którzy tworzyli 20, 30, czy 50 lat temu. To powoduje, że młodzi nie patrzą, w jakim wieku jest twórca, tylko czy stworzył rzeczy dobre, czy niedobre. Poza tym dziś znajomość angielskiego jest właściwie powszechna, więc młodzi nie mają problemu ze zrozumieniem tekstu piosenek. Zatem "starsza młodzież" przychodzi na koncerty Cohena ze względów sentymentalnych, a młodsi, bo im się to po prostu podoba.

Porozmawiajmy o stosunku Polaków do muzyki rodzimych "dinozaurów". Jak słyszę, niektórzy starsi artyści wiążą ledwo koniec z końcem, bo nie ma zapotrzebowania na ich koncerty. Ich zdaniem, media lansują głównie młodych. Niektórzy artyści są zepchnięci na margines.

Którzy polscy artyści, pani zdaniem, zostali zepchnięci na margines?

Na przykład Krystyna Prońko, Halina Frąckowiak...

Żeby sprzedawać koncerty, trzeba sprzedawać nowe płyty, a żeby wydawać nowe płyty, trzeba szukać nowych brzmień, albo dostosować się do mody na rynku i w sprytny sposób to adaptować. W Polsce brakuje producentów, którzy by w tym pomagali artystom. A poza tym artysta to wolny zawód, jak kto sobie pościele, tak się wyśpi. Powiem szczerze, że Krysia Prońko, którą uwielbiam, jest bardzo zdecydowana w tym, co i jak chce robić. To skutkuje tym, że jej nie ma w ogóle. Jeżeli artysta nie jest w stanie się porozumieć z firmą fonograficzną, albo ze swoim managementem i uważa,że cały czas ma rację, to nikt mu tego nie zabroni. Tylko niech potem nie ma pretensji, że nie wydaje płyt, nie ma go w radiu i nie gra koncertów.

Ale na koncert Krawczyka czy Rodowicz ludzie przychodzą i chyba nie tylko z sentymentu za swoją młodością?

Nie tylko. Krzysztof Krawczyk wziął młodego producenta, czyli Smolika, zgodził się na duety z młodszymi artystami, podpisał kontrakt z dobrą firmą, która załatwiła mu duet z Rodem Stewartem i machina ruszyła. Poza tym Smolik nie naruszył image Krawczyka, który pozostał nadal sobą. To samo jest z Marylą Rodowicz. To nadal jest jej muzyka, ale nowocześnie zrobiona, przez dobrych producentów. Poza tym Maryla i Krzysiek niewiarygodnie ciężko pracują. Przeciętny słuchacz nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak trzeba pracować, by być cały czas na topie.

Rozm. Joanna Leszczyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki