Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia rodu ukryta w łódzkim ulicznym włazie

Łukasz Kaczyński
Magdalena Cel poznała Łódź badając historię rodziny. Tak trafiła m.in. do Centralnego Muzeum Włókiennictwa i Muzeum Kinematografii
Magdalena Cel poznała Łódź badając historię rodziny. Tak trafiła m.in. do Centralnego Muzeum Włókiennictwa i Muzeum Kinematografii Krzysztof Szymczak
Gdyby nie odkryta przez łódzkich społeczników zabytkowa pokrywa firmy Braci Zell, mieszkająca we Francji Magdalena Cel nie odkryłaby rodzinnej tajemnicy oraz... nie zafascynowała się Łodzią.

To już kolejna wizyta w Łodzi, podczas której pani Magdalena Cel poznaje miasto, które w części budowali jej przodkowie. Mimo to historia ich prężnie działającego przedsiębiorstwa budowlanego "Bracia Zell" nie jest powszechnie znana. I przepadłaby, gdyby nie... przykryte kurzem ulicy żeliwne włazy, którymi bracia Zell posługiwali się jak podpisami. Pozostawiali je w posesjach, które budowali.

Właśnie dzięki tym pokrywom, odnalezionym i opisanym w internecie przez miłośników historii Łodzi, działających w grupie inicjatywnej Zrzeszenie Łódzkich Odkrywców Metali, mieszkająca we Francji Magdalena Cel odkryła historię rodziny.

- W naszym domu niewiele mówiło się o historii rodziny, zwłaszcza o czasach przedwojennych. Szukając historii mojej rodziny, trafiłam na fotograficzny blog "Klapyme" pana Jarosława Antoniego Janowskiego i tak dowiedziałam się o działaniach miłośników Łodzi skupionych w ZŁOM-ie - wspomina dziś pani Magdalena. - Rok korespondowaliśmy, choć wtedy nie miałam jeszcze pewności, czy łódzcy Zellowie mają związek z moją rodziną.

Koniecznością stał się przyjazd do Łodzi.

Było ich trzech...

Wizyty w Urzędzie Stanu Cywilnego i Archiwum Państwowym w Łodzi w czerwcu minionego roku, choć nie wyjaśniły wszystkich tajemnic, przyniosły tę najważniejszą wiadomość. Na starej karcie meldunkowej łódzkiej rodziny Zell pani Magdalena znalazła imię i nazwisko dziadka. Okazało się też, że jej pradziadek, Edward był jednym z braci Zell, którzy prowadzili przy ul. Piotrkowskiej 182 firmę budowlaną.

Braci Zell było siedmiu, ale firmę założyło trzech - oprócz najstarszego, Edwarda, także Ferdynand i najmłodszy Oskar. Nieco młodszy od Edwarda był August, który jednak nie mieszkał w Łodzi. Pozostał w Pabianicach, gdzie pierwotnie mieszkał z rodziną i tam zmarł.

- Wszyscy oni mieli podobne zawody, specjalizowali się w budownictwie. Sądzę, że nawet jeśli trójka miała osobną firmę, może wszyscy współpracowali - zastanawia się Magdalena Cel, która od minionego roku poczyniła w badaniach wielkie postępy. - Na sto procent wiem, że moi potomkowie przyjechali z Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Gdzie byli wcześniej? Wciąż to badam, ale mam też pewne teorie - mówi pani Magdalena. - Znalazłam akt ślubu jednego z przodków, z 1812 roku. Wiem też, że część rodziny przyjechała na ziemie polskie z Saksonii. Miałam podejrzenie, że może z terenów dzisiejszej Austrii, z okolic Salzburga. Jest tam miejscowość Zell ma See, którą dziadek wymieniał zawsze, gdy pytałam skąd pochodzi nasze nazwisko. Dziś nie można dociec, na ile poważnie traktował tę historię. Do końca życia wywieszał na balkonie polską flagę. Myślę, że czegoś się obawiał - dodaje.

Samo Zell am See położone jest w malowniczym powiecie, którego południowa i środkowo-zachodnia część leży w Alpach. Nazwa miasto pochodzi od pobliskiego Jeziora Zeller. Od Salzburga dzieli je 60 km, od Insbrucka około 100 km.

Pani Magdalena znalazła w archiwalnych dokumentach fakty mówiące, że bardzo wielu Zellów żyło na północy Polski, na Pomorzu.

- Dotarłam nawet do historii ewangelików pochodzących właśnie z okolic Salzburga, którzy zostali wypędzeni i przez Brandenburgię i Pomorze doszli aż terenów dzisiejszego Kaliningradu - mówi Magdalena Cel. - Osiedlili się tam na początku XVIII wieku. Zastanawiam się więc, czy ci "moi Zellowie" nie zatrzymali się gdzieś pod drodze, czy nie odbili na przykład w kierunku Poznania. Wiem na pewno, że mój przodek przyjechał do Pabianic z Rynarzewa niedaleko Bydgoszczy. Najpierw trafił do Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie mieszkał może ze dwa lata. Potem przeniósł się do Pabianic, a około 1850 roku do Łodzi.

Kamienica dla żony

Innym ciekawym dokumentem, do którego dotarła Magdalena Cel, jest akt ślubu jej pradziadka.

- Wynika z niego, że pradziadek ożenił się ze swą daleką kuzynką. Ale zaraz po wojnie rozwiódł się. W akcie ślubu widnieje dopisek, już po polsku, bo cały akt jest po rosyjsku, że rozwód nastąpił z winy pradziadka - opowiada pani Magdalena - i musi on odczekać sześć lat, nim będzie mógł się znów ożenić. Wydaje mi się, że przepis ten oparto na Kodeksie Napoleona. Ale pradziadek chyba nie wytrzymał tego okresu.

Dla drugiej żony Edward Zell wybudował w 1830 roku kamienicę przy dzisiejszej ulicy Sienkiewicza, naprzeciw Orlej. Budynek stoi do dziś.

- To był przełom w rodzinie. Ona była pierwszą katoliczką, a do tego nie była Niemką. Do tej pory Zellowie żenili się głównie między sobą, to znaczy wśród przybyszów z Saksonii - tłumaczy pani Magdalena. - Mój ojciec mówił mi zawsze, że druga żona Edwarda była Polką. Z dokumentów, do których dotarłam wynika jednak, że raczej pół-Polką i pół-Czeszką. Ale w Łodzi to chyba było wtedy charakterystyczne.

Na drugą żonę zapisana została dwupiętrowa kamienica. Z woli żony, Edward pozostał jednak zarządcą domu. Mieszkali tam też jego bracia, współtwórcy "Kantoru Budowlanego Bracia Zell". Niedawno kamienica została przebudowana przez obecnego właściciela, zyskała dodatkowe piętra i... drewniane obicie ścian.

W 1928 roku z ulicy Piotrowskiej 182 (gdzie dziś stoją bloki osiedla Manhattan) Edward przeniósł firmę pod numer 155.

- Wtedy Edward prowadził tę firmę już sam, a po przeniesieniu, w 1935 roku, zarejestrował ją na mojego dziadka, który miał wtedy 15 lat - mówi.

O firmie "Bracia Zell" powiedzieć trzeba jeszcze jedno. Stawiane posesje, jak przy ul. Zielonej 15, która powstała w 1911 roku, oddawali "pod klucz". Członkowie ZŁOM uważają, że było to budownictwo wysokiej jakości, gdyż miało... własne ujęcie wody i własną kanalizację. A w Łodzi nie było wtedy ani wodociągu ani kanalizacji.

Badana przez panią Magdalenę historia rodziny była inspiracją do powstania e-booka "Działo się w Łodzi...". Jest on pełen faktów dotyczących życia rodu Zell, na których kanwie pani Magdalena stworzyła fikcję literacką.

- Zafascynowało mnie, że w Łodzi żyli ludzie, którzy w pewnym momencie wraz z całym swoim światem zniknęli. W zeszłym roku umarł mój ojciec, on urodził się jeszcze w Łodzi, i już nie miałam z nim okazji o tym porozmawiać - mówi Magdalena Cel. - Bardzo podoba mi się w Łodzi. Chcę przyjechać tu na dłużej, nawet trochę pomieszkać, by poczuć ducha miasta. Łódź zawsze kojarzyła się z ziemią obiecaną, ale to tylko jej obraz uchwycony w danym momencie. Pod względem historii jest to miasto o wiele bogatsze i ciekawsze. Na pewno tu przyjadę.

Tę fascynację pani Magdalena przelewa na blog turystyczny o Polsce. Interesuje się też filmem, dlatego od członków ZŁOM odebrała książki wydane przez Muzeum Kinematografii (o Polańskim i Kieślowskim). Czeka na zdjęcia łódzkich zabytków, chce bowiem promować Łódź we Francji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki