Nie dlatego, że urodzony w ciepłych krajach Godson ma prawo w mroźnym klimacie naszych kolei zmarznąć szybciej, a dlatego że przez ten rok nic na tejże kolei nic się nie zmieniło. A zmienić miało się sporo, także - a może przede wszystkim - na linii Łódź - Warszawa. Nowy, piętrowy tabor zapowiadał jeszcze Cezary Grabarczyk, ówczesny minister infrastruktury podczas kampanii parlamentarnej AD 2011 i kolega marznącego Godsona z PO.
Nie żeby to była jakaś obietnica bez pokrycia, bo choć wagonów za 190 mln zł na 660 miejsc w Łodzi nadal nie widać, to jednak Intercity jeszcze w 2011 roku przetarg na ich zakup jednak rozpisała. Trwał sobie i trwał tak przez 10 miesięcy, byli nawet chętni, ale przetarg unieważniono: "(...) Relacja Łódź - Warszawa nie jest objęta obowiązkiem świadczenia usług w zakresie publicznego transportu zbiorowego. Oznacza to brak możliwości współfinansowania przedmiotowego projektu ze środków publicznych z zastosowaniem akceptowalnego poziomu intensywności pomocy publicznej finansowania ze środków Unii Europejskiej" - wyjaśniano w resorcie transportu.
Czyli rozpisano przetarg, choć nie wiedziano, czy będzie kasa. Druga sprawa to fakt, że ów pomysł na nowy tabor miał iść w parze z finałem modernizacji linii kolejowej do stolicy. Większa jej przepustowość i wyższe parametry miały pozwolić na większą częstotliwość kursowania składów na 660 miejsc. A jak wiemy, modernizacja linii potrwa jeszcze ze dwa lata, a może nawet będziemy obchodzić dziesięciolecie jej rozpoczęcia. Wielce symboliczny i dużo mówiący o procesie cywilizacyjnym kolei jubileusz przypadłby w 2016 roku, co dziś wydaje się nawet realne. Zatem w tej sytuacji uznano, że mogą, a raczej muszą jeździć stare składy. A że czasem w nich mroźno albo szron?
Johnie Abrahamie Godsonie, przecież musiałeś już skonstatować, że Polska to kraj paradoksów. W XXI wieku nadal jestem świadkiem historyjek, że latem w naszej ojczyźnie trudno jest o zimne piwo, a zimą o grzane. To co się dziwić, że na najbardziej rentownej linii kolejowej w kraju ludzie płacą za bilety, a mają zimno. Przewoźnik machnie na to ręką, bo ci ludzie i tak kupią bilety następnego dnia, jeśli nie zachorują. Za rok Johnie Abrahamie Godsonie też zmarzniesz. W interpelacji sprzed roku wystarczy zmienić daty i będzie jak znalazł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?