Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Eugenia stała się Eugeniuszem, a później została żoną i ...ojcem

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
archiwum Dziennika Łódzkiego
Takiego procesu przedwojenna Łódź jeszcze nie widziała. Na ławie oskarżonych usiadła Eugenia Steinbart, która udawała mężczyznę. I zawarła związek małżeński z kobietą! Sprawa ta stała się ogólnopolską sensacją.

Nic więc dziwnego, że proces Eugenii Steinbart wzbudził wielkie zainteresowanie. W łódzkich gazetach pojawiły się obszerne relacje z Sądu Okręgowego w Łodzi, gdzie odbywał się ta rozprawa.

- Nie było i chyba nie będzie takiej sprawy jak ta, która toczyła się przed łódzkim Sądem Okręgowym - pisała „Ilustrowana Republika”. - Młoda kobieta udawała mężczyznę. Twierdziła, że zmuszana była do tego przez inne kobiety. Sprawa Eugenii Steinbart wywołała sensację nie tylko w Łodzi, ale całej Polsce. Na rozprawę została przywieziona z więzienia.

- Ubrana już w suknie kobiece - zauważał reporter „Głosu Porannego”. - Szarą, więzienna kurtkę i granatową spódnicę. Buty nosi męskie, o kilka numerów za duże i uczesana jest po męsku. Posiada też wybitnie męskie rysy twarzy.

Dostrzeżono, że kilkumiesięczny pobyt w więzieniu wyrył na twarzy Eugenii charakterystyczne piętno.

- Cerę ma ziemistą, oczy podkrążone - pisali reporterzy sądowi. - Skutkiem jej samobójczego skoku pozostał uraz organiczny. Eugenia bardzo słabo słyszy. Widać, że oskarżona jest całkowicie załamana. Przez cały czas rozprawy płakała...

Wszystko wydało się pod koniec lata 1938 roku. Wtedy na do wydziału śledczego łódzkiej policji zgłosił się Artur Jobs. Powiedział, że Eugenia Steinbart, znajoma jego dalekiej kuzynki Joanny Ogrodnik, szantażuje ich i żąda pięciu tysięcy złotych.

- Twierdziła, że musimy z Joanną zapłacić te pieniądze, bo jej się należą! - tłumaczył policjantom Artur Jobs.

Jednocześnie Jobs powiedział, że Eugenia chodzi stale ubrana po męsku. Miała też zawszeć związek małżeński z kobietą. Policjanci pojechali do mieszkania kobiety. Rzeczywiście była ubrana w męski strój i zachowywała się jak mężczyzna.

Policjanci przeszukali mieszkanie Eugenii. Znaleźli w nim dwa ciekawe dokumenty. Jednym z nich był wypis z parafii św. Antoniego w Łodzi. Chodziło o ślub jaki zawarł Eugeniusz Steinbart z Czesławą Zaleśną. Ślub miał miejsce 28 września 1935 roku. Odnaleziono też świadectwo chrztu Elżbiety Steinbart, dziecka Eugeniusza i Elżbiety, urodzonej rok po ich ślubie.

29-letnia Eugenia Steinbart zaczęła opowiadać policjantom co się wydarzyło i z jakiego powodu przybrała strój mężczyzny. Kilka lat wcześniej umarł Oskar, brat Eugenii. Przekazał w spadku ogromną sumę, 5 tysięcy Joannie Ogrodnik, z domu Adamów. Miała tymi pieniędzmi zarządzać i opiekować się Eugenią.

- Tak stałam się całkowicie od niej zależna - stwierdziła Eugenia.

Ogrodnikowa stwierdziła, że będzie miała o wiele łatwiejsze życie, gdy będzie pokazywała się w towarzystwie mężczyzny, który będzie uchodził za jej konkurenta, a nawet narzeczonego. Kazała więc założyć Eugenii męski strój.

- Szczupłość tej kobiety, niski głos i chłopięce rysy w dużej mierze sprzyjały tej maskaradzie - zauważał reporter „Ilustrowanej Republiki”.

Fortel w pewnym sensie się sprawdził, bo jeszcze wtedy Adamówna, wyszła za mąż za Ogrodnika. Steinbartówna liczyła, że wreszcie zakończy się ta maskarada i będzie mogła wrócić do damskiego stroju.

- Nie możesz się zdemaskować, dalej masz nosić strój mężczyzny! - mówiła do niej Ogrodnikowa, a kobieta miała podobno wielki wpływ na Steinbartównę. Groziła, że o jej mistyfikacji powie policji, szantażowała, że nie odda jej pieniędzy po bracie. Szantażem zmuszała więc Eugenie do dalszego noszenia męskiego stroju.

W 1934 roku Joanna Ogrodnikowa powiedziała Eugenii, że załatwiła jej pracę.

- Ale to praca tylko dla mężczyzny - zaznaczyła.

Steibartowa przystała na tę propozycję. Przez miesiąc pracowała w męskim przebraniu w fabryce firmy Stiller i Bielszowski.

- Towarzysze pracy rychło odkryli tajemnicę tej kobiety - zdradzała „Ilustrowana Republika”. - Nieszczęśliwa kobieta czując się w sytuacji bez wyjścia zaczęła myśleć o samobójstwie. Postanowiła przed śmiercią przygotować wszystko jak należy. Nie zapomniała nawet o grobach najbliższych. W tym celu udała się do stolarni przy ul. Nawrot...

Okazało się, że rodzinie stolarza Skempińskiego przypadł do gustu młody człowiek, który odwiedził zakład. Pomyśleli, że to znakomita partia dla bratanicy Wiktorii.

Wiktorii bardzo spodobał się młody, przystojny mężczyzna. Często zapraszali go do siebie. Rozpoczęto nawet rozmowy o ślubie. Eugenię przeraziła ta sytuacja, ale nie była w stanie powiedzieć prawdy. Znów myślała o samobójstwie. Latem 1934 roku targnęła się na swoje życie. Podczas jednej z wizyt u Skempińskich wyskoczyła z trzeciego pietra kamienicy w której mieszkali. Zawieziono ją do szpitala. Już podczas pierwszego badania odkryto, że ranny mężczyzna jest kobietą.

Eugenię umieszczono na sali z innymi kobietami. Leżała tam między innymi Czesława Zaleśna.

- Czesława Zaleśna wiedziała, że ma do czynienia z kobietą, ale kiedy się dowiedziała, że ta kobieta tak dobrze udaje mężczyznę, postanowiła wziąć z nią ślub - pisali reporterzy sądowi „Ilustrowanej Republiki”. - O tym wiedzieli również rodzice Zaleśnej. Zaczęli przedstawiać Eugenię jako narzeczonego córki. A wszystko odbywało się za zgodą opiekunki Eugenii, Joanny Ogrodnikowej.

W końcu doszło do ślubu Eugenii i Czesławy. Eugenia przedstawiła metrykę na nazwisko Eugeniusza Steinbarta, jej żyjącego stryjecznego brata.

- Akt ten wzięła z parafii św. Antoniego Ogrodnikowa, kiedy jeszcze pracowałam w fabryce - wyjaśniała Eugenia Steinbart.

Po ślubie małżonkowie zamieszkali u Zaleśnej. Początkowo „Eugeniusz Steinbart” sprzedawał papierosy w kiosku, który kupiła dla niego Ogrodniowa. Interes nie szedł jednak dobrze i trzeba było zamknąć kiosk. Mąż Czesławy pozostawał więc na utrzymaniu jej rodziców.

- „Żona” po ślubie prowadziła się niemoralnie, zdradzała mnie z innymi mężczyznami - zeznawała Eugenia Steinbart. - To było przyczyną wielu kłopotów w małżeństwie. Dochodziło do waśni i niesnasek w rodzinie.

Pod koniec 1936 roku Czesława urodziła córkę Elżbietę. Eugeniusz uznał je za swoje. Dziecko przyjęło nazwisko Steinbart. Ale już po roku „żona” i teściowie wyrzucili Eugenię z domu. Wtedy Eugenia Steinbart zaczęła się domagać od Joanny Ogrodnikowej 5 tysięcy złotych, które należało się jej po bracie Oskarze. Ogrodnikowa spotkała Artura Jobs i opowiedziała mu o wszystkim. Ten powiedział, że bierze sprawę w swoje ręce. Postanowił uprzedzić działania Eugenii i złożył na nią donos na policję.

Początkowo w stan oskarżenia postawiono też Czesławę Zaleśną oraz Joannę Ogrodnikową, ale objęła je amnestia i uniknęły odpowiedzialności karnej. Ta ostatnia zeznawała przed sądem jako świadek. Twierdziła, że poznała Eugenię przez swoją znajomą.

- Żadnych pieniędzy od niej i jej brata nie dostałam - zapewniała sąd Joanna Ogrodnikowa. - Nie namawiałam jej, żeby zakładała męski strój. Sama mówiła, że woli zakładać męskie ubrania niż suknie. Dawałam jej czasem niewielkie sumy pieniędzy, bo było mi jej żal.

Przed sądem zeznawała też Czesława Zaleśna.

- Poznałam ją w szpitalu, gdzie usunięto mi wyrostek robaczkowy - opowiadała Czesława Zaleśna. - Myślałam, że Steibartówna przechodzi operację przeobrażenia się z kobiety w mężczyznę.

Natomiast oskarżona Eugenia Steinbart tłumaczyła, że już po rozstaniu z Czesławą chodziła dalej w przebraniu męskim, bo nie miała pieniędzy, by kupić sobie stroje kobiece.

Sąd dwa razy utajniał rozprawę, między innymi gdy pytał Eugenię i Czesławę o ich „pożycie małżeńskie”.

Sąd skazał Eugenię Steinbart na rok więzienia. Na mocy amnestii zmniejszył wyrok o dwa miesiące. Jednocześnie Eugenia zapowiedziała, że wytoczy Joannie Ogrodnik proces cywilny o zwrot 5 tysięcy złotych...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki