Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zapamiętałem pożegnanie z PRL

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego
Jacek Grudzień jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego Grzegorz Gałasiński
Zawsze zastanawiałem się nad stwierdzeniami, które padają coraz częściej : za "komuny" to było lepiej. Brzmi to trochę to tak brzmi jakby kurczaki hodowane w klatkach mówiły, że mają świetne życie, bo jedzenie jest zawsze na czas itp.

Dziś narzekamy na to, jak trudno zdobyć pieniądze na mieszkanie. Fakt, mieszkanie można kupić od ręki, ale trzeba je spłacać 35 lat. Za komuny na własne "M" trzeba było czekać 35 lat, a nawet dłużej i w najlepszym wypadku nie było się właścicielem, tylko miało się "spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu" - przypominające tylko prawo własności.

Dziś trudno sobie to wyobrazić, ale wyznacznikiem statusu było posiadanie w domu telefonu. Do budek telefonicznych na ulicach ustawiały się kolejki. Komunikacja miejska i PKP działały fatalnie, ale przeżywały niewyobrażalne oblężenie, bo własny samochód było dla większości obywateli czymś nieosiągalnym. Jeśli już posiadało się ten luksus, to od lat 70. był nim głównie mały fiat, do tego duży fiaty, a później polonezy. Posiadacze radzieckich ład byli tak dumni z posiadania dobra luksusowego, jak dziś właściciele nowych modeli BMW.

Do bardzo popularnych hobby w końcówce PRL-u należało zbieranie puszek po napojach, butelek po alkoholach i opakowań po papierosach. Mój przyjaciel, dziś wzięty stomatolog, miał tak dużą kolekcję puszek po piwach, że niektórzy koledzy przychodzili do niego do domu, tak jak dziś przychodzi się do galerii. Popularne było także zbieranie opakowań po czekoladach. Dumnym posiadaczom tych opakowań nie przeszkadzał fakt, że nie znali smaku ich zawartości.

No i przypomnijmy, że kiedyś ktoś, kto paradował z reklamówką Aldi to był gość, który robił takie wrażenie jak dziś panie z torebkami Louis Vuitton. I tak mógłbym jeszcze wymieniać długo, ale nie chciałbym, żeby tamte czasy wróciły w jakiejkolwiek formie. Bo te, które nastąpiły po nich dają prawo wyboru.

Świadome uczestniczenie w czasach przełomu to trochę tak jakby dostało się dwa życia. Pamiętam 4 czerwca 1989 roku. Wstrząsające informacje z placu Tiananmen, wiadomość o śmierci ajatollaha Chomeiniego i zastanawianie się czy pisać o nim pracę magisterską czy nie? Przede wszystkim pamiętam jednak pójście na wybory, plakaty z Lechem Wałęsą i kowbojem ze znaczkiem Solidarności. I zapewne nie tylko ja nie miałem świadomości, że Polska za chwilę zacznie się bardzo zmieniać.

Miałem szczęście studiować z ludźmi, których wyobraźnia sięgała dużo dalej i ich walka o przywrócenie NZS-u była też świadomym działaniem dążącym do zmiany ustroju w naszym kraju. Dla mnie najciekawsze było to, że dzięki nim miałem dostęp do zakazanych książek. Mogłem czytać dzienniki Gombrowicza, do dziś mam na półce wydrukowane na powielaczu książki Milana Kundery.

Pamiętam pierwszy dzień studiów na wydziale prawa. Podczas uroczystej inauguracji, a był to rok 1985, między ławkami z ulotkami na czworakach między stołami przemieszczał się Tomek Gaduła. Profesorowie rozdający indeksy udawali, że tego nie widzą. Zawsze będę pamiętał happeningi Pomarańczowej Alternatywy i wyczyny kolegów Skiby, Dudka, Zimmeringa. Dużo zawdzięczam Andrzejowi Jasionowskiemu, Szymonowi Byczce, Michałowi Pałkowskiemu, którzy pokazali mi inne spojrzenie na historię. I chociaż 25 lat temu zastanawiałem się co z tego wyjdzie i nie miałem świadomości takiej jak moi koledzy, cieszę się, że miałem okazję przeżyć "tamte" czasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki