Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Flis: i PiS, i SLD chce, by Tusk poszedł z Gowinem na noże

Marcin Darda
Dr Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Dr Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Andrzej Banas/Polskapresse
Wszyscy kibicują temu, by między Tuskiem a Gowinem poszło na noże. W krótkiej perspektywie dla lewicy to jest rozwiązanie wymarzone, dlatego że gdyby koalicja straciła większość, to byłaby dla niej szansa, by wejść do rządu i w oparciu o frukta władzy zbudować swoją pozycję. Z kolei z punktu widzenia PiS to jest szansa na wypchnięcie wyborców z prawego skrzydła Platformy wprost w ramiona PiS. Z dr. Jarosławem Flisem, politologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Marcin Darda.

Minister Jarosław Gowin nie lubi poniedziałków, a ten dzisiejszy może go kosztować posadę w rządzie. Straci stołek?

Na tak postawione pytanie odpowiedzieć się nie da, bo nikt oprócz premiera Tuska na ten temat nie ma bladego pojęcia. To zależy od decyzyjno-emocjonalnych stanów Tuska, a to jest rzecz, której nie da się przewidzieć.

A dlaczego Tusk nie zdecydował o losie Gowina wcześniej, przy okazji tej niby-rekonstrukcji rządu? To było już po tym, jak Gowin upokorzył go w głosowaniu nt. projektu związków partnerskich.

Bo to nie jest prosta decyzja. W ogóle trudno sobie odtworzyć racjonalność tych ostatnich decyzji premiera, słów, które wyraża. Trzeba założyć jakieś jego motywacje, dotyczące poszczególnych graczy. Wydaje się, że z jego punktu widzenia istotne powinno być wyciszenie tego konfliktu z Gowinem albo szybkie jego przecięcie, co zawsze jest związane z kolosalnym ryzykiem. Strony tego konfliktu mają cichych sekundantów, a są to opozycyjne partie z lewa i z prawa. Wszyscy kibicują temu, by między Tuskiem a Gowinem poszło na noże. W krótkiej perspektywie dla lewicy to jest rozwiązanie wymarzone, dlatego że gdyby koalicja straciła większość, to byłaby dla niej szansa, by wejść do rządu i w oparciu o frukta władzy zbudować swoją pozycję. Z kolei z punktu widzenia PiS to jest szansa na wypchnięcie wyborców z prawego skrzydła Platformy wprost w ramiona PiS. Po takim geście można się spodziewać ofensywy sił liberalnego skrzydła PO, a ta ofensywa dla prawego skrzydła PO będzie trudna do przełknięcia. Wyborcy określający się jako prawicowi przewyższają tych określających się w elektoracie PO jako lewicowi jak 2 do 1. W związku z tym to jest perspektywa, w której można znaleźć korzyści dla PiS, a pomijam już kwestię, że PiS będzie mieć świetną metodę, jak załatwiać kolejnych ministrów Tuska. Wystarczy ich oklaskać. Jeżeli oklaszczą np. Zdrojewskiego, to Tusk tego ministra wyrzuci i niedługo Tusk sam będzie defilował. To oczywiście żart, ale tylko trochę.

A nie ma w tym trochę chęci przeprowadzenia darmowego sondażu? Minister Graś nie przypadkiem robi te oficjalne przecieki na Twitterze, by media przewaliły temat przez weekend...

To sposób pozornie tani, bo mimo wszystko jest kosztowny. Wszystko kręci się przez to wokół Tuska, a nie poprawia atmosfery ani wokół niego, ani wokół partii. Trudno w ogóle powiedzieć, do czego to Tuskowi jest potrzebne, bo reakcje jak dotąd nieprzychylne są raczej dla Tuska niż Gowina. Wszystkie komentarze - od "Wyborczej" przez Twittera po "Rzeczpospolitą" - podkreślają cynizm, nieadekwatność zachowania i to, że to zachowanie, które nie osiąga zamierzonego skutku pod tytułem "przekonanie o przywództwie Tuska". Albo powinien to przeciąć, idąc na ryzyko, albo powinien wykazać się zrozumieniem i wielkodusznością. Bo prawdziwy przywódca jest albo wielkoduszny, albo twardy. A w tej sytuacji już widać, że Tusk staje się małostkowy i zaczyna mu brakować zdecydowania. To efekt kompletnie odwrotny od tego, jaki chciał uzyskać.

W PO mówią, że nawet jeśli Tusk Gowina wyrzuci z rządu, to on i tak zostanie w PO, bo chce pozostać w polityce i nie będzie żadnego rozłamu.

To zależy, który polityk tak mówi. Przecież tam się toczy gra.

Na przykład poseł Ireneusz Raś, rywal Gowina w małopolskiej PO.

Ależ poseł Raś jest pierwszym zainteresowanym w temacie, by Gowin stracił stanowisko ministra. Nie ma wątpliwości, bo przecież wiadomo, co się stanie, jeśli Gowin dotrwa do końca kadencji na stanowisku ministra sprawiedliwości. Wtedy to Gowin dostanie pierwsze miejsce do Sejmu na liście PO, a to oznacza, że tą jedynką nie będzie Raś. Tego typu wypowiedzi są zawsze wypowiedziami interesownymi, zatem ich przewidywalność jest bardzo kłopotliwa. Zresztą, akurat w tym temacie w ogóle nie spodziewałbym się jakichś bardzo szczerych wypowiedzi ani samych zainteresowanych, ani każdego innego, kto w tej sprawie zabiera głos, bo cały problem jest zapętlony emocjonalnie. To zamieszanie idzie na konto Tuska, ale straty - i tylko straty - przynosi całej Platformie. Proszę zwrócić uwagę, że żadna z tych wypowiedzi nie przynosi interpretacji, które by wskazywały na rozsądek, szlachetność, długofalowe planowanie. Nic takiego się nie pojawia, więc patrząc za chłodno, z boku, widzimy, że to działanie jest kompletną porażką. I na co to Tuskowi? Ludzie popełniają błędy, a opozycja daje na mszę, by w Platformie doszło do krwawej jatki. Dwa lata temu o tej porze było to samo, gdy pojawił się raport MAK, a Schetyna powiedział, że Tusk popełnił w tej sprawie błąd. Wszyscy zamarli w oczekiwaniu, że zaraz się zaczną rżnąć. Wtedy Tusk wykazał się rozsądkiem i nie dał się konfliktem pożywić na zewnątrz, czyli opozycji.

Ale jeśli Gowin zostanie w PO, to jak wybrnie z problemu związków partnerskich?

Tego problemu może w ogóle nie być. W sprawę włączył się prezydent, mówiąc, że związki są niekonstytucyjne, a sondaże mówią, że nie popiera ich prawie 70 proc. społeczeństwa. Też nie rozumiem, po co to było Tuskowi.
Rozmawiał Marcin Darda

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki