Jerzy Stuhr opowiadał o przygodzie z włoskim filmem i teatrem, m.in. o obrazie "Ultimo Papa Re", którego pierwszą część kilka dni temu obejrzało w telewizji Rai Uno ponad 6 mln widzów. Jerzy Stuhr gra w nim generała zakonu jezuitów.
- Boję się, że papież Franciszek oglądał ten film - mówił na spotkaniu w Łodzi aktor. - Tym bardziej, że jezuita z filmu nie był taki szlachetny jak papież Franciszek.
Jerzy Stuhr przypomniał, że jego współpraca z włoskim teatrem rozpoczęła się na przełomie lat 70. i 80. Chciał sprawdzić, czy potrafi wyrazić siebie w innym języku. Szukał okazji, do takiego eksperymentu. Pierwsza propozycja przyszła właśnie z Włoch.
- Gdyby przyszła z Finlandii, to byłbym pewnie znanym fińskim aktorem - żartował Jerzy Stuhr.
Artysta zaprzyjaźnił się ze znanym włoskim reżyserem i aktorem Nannim Morettim. Stuhr grał u niego m.in. w filmach "Kajman" i "Habemus papam".
- We Włoszech gram zwykle cudzoziemców - opowiadał aktor. - Niedawno dostałem propozycję, by zagrać w serialu o słynnym włoskim rodzie Olivettich, którzy produkowali maszyny do pisania. Miałem grać seniora tego rodu. Odmówiłem. Widzowie mieliby do mnie pretensje, że tę rolę gra cudzoziemiec.
Stuhr opowiedział też o filmie "Habemus papam" w którym papież nie chce pełnić swojej roli. Aktor zapewnia, że był to żart. Wszyscy spodziewali się petardy krytyki, a tu nawet "Osservatore Romano" dało dobrą recenzję.
- Pytałem Nanniego, czy Watykan widział scenariusz - wspominał Jerzy Stuhr. - Odpowiedział, że został wysłany do watykańskiej komisji kultury. Odpowiedzi nie było, co uznano za wielki sukces.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?