Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Józef Rozwadowski: duchowny olbrzymiej odwagi. 18 lat kierował łódzkim Kościołem

Marcin Darda
Marcin Darda
3 sierpnia minęła 20. rocznica śmierci Józefa Rozwadowskiego, biskupa ordynariusza diecezji łódzkiej w latach 1968 - 1986

- Jeżeli chodzi o kontakt osobisty, był człowiekiem bardzo ujmującym i życzliwym, mimo porywczego temperamentu. Mija już tyle lat, a nasza archdiecezja wciąż winna jest mu wiele pamięci - tak na okoliczność jednej z poprzednich rocznic śmierci biskupa Józefa Rozwadowskiego wspominał ksiądz Waldemar Kulbat, redaktor „Niedzieli Łódzkiej”. Charakterystyka niby-paradoksalna, ale tylko na pierwszy rzut oka, bo tak biskupa wspomina niemal każdy, kto się z nim ze-tknął. Janusz Kenic, znany łódzki działacz antykomunistycznej opozycji, wspomina scenę z sekretariatu łódzkiej kurii, gdzie czekał na spotkanie z biskupem, a zza drzwi dobijały dźwięki potężnego rugania. Po chwili wyszedł zza nich czerwony ze wstydu ksiądz, tymczasem biskup Rozwadowski niemal w tym samym momencie ze szczerym i dobrotliwym uśmiechem zapraszał Kenica na pogawędkę.

- Ten przeskok nastrojów był u niego zupełnie naturalny, ale nie było w nim krzty zła - mówi Janusz Kenic. - Gdy podnosił głos, to tylko w dobrej wierze, a bywało, iż miał żal do siebie, że w ten sposób musi mobilizować księży. Nigdy nie miał żadnych wątpliwości, w jaki sposób postępować. Dobra patriotyczna szkoła krakowska.

Krakowska, bo biskup Rozwadowski łodzianinem z urodzenia nie był. Ordynariuszem diecezji łódzkiej został po ingresie 1 grudnia 1968 roku, a już trzy lata później mierzył się z potężnym dramatem, jakim był ogromny pożar łódzkiej katedry, który obrócił ją niemal w ruinę. Dramat tym większy, że dział się na jego oczach. Jak donosił następnego dnia „Dziennik Łódzki”, biskup kwadrans po wybuchu pożaru powrócił właśnie z podróży do Wrocławia. Dopytywany przez reportera komentował, że to tragedia nienotowana od wielu lat w kronikach Kościoła, poza oczywiście wielkimi pożarami świątyń w czasach wojen. W wielu wspomnieniach to tym niezwykłym talentom mobilizacyjnym biskupa, którymi potrafił obdarować współpracowników, przypisuje się fakt, a według niektórych wprost cud, że katedrę odbudowano i została na powrót oddana wiernym. Już niespełna dwa tygodnie po ugaszeniu pożaru w słowie pasterskim przesłanym wszystkim łódzkim proboszczom pisał z nadzieją, m.in.: „(...) że to, co ongiś wznosiły ręce pracowitych i oddanych Diecezjan, teraz wspólnym wysiłkiem zostanie doprowadzone do tej samej, a może jeszcze jaśniejszej świetności. Minione dni po pożarze katedry dają jednoznaczną podstawę takiej właśnie nadziei. Spotkaliśmy się ze spontaniczną pomocą wiernych, którzy wraz z alumnami Seminarium uprzątnęli wnętrze katedry (...). To początek prac nad odbudową”.

Czuł ludzi, a poza tym był przecież wykładowcą psychologii, a przede wszystkim teologii moralnej. Pożar i to co po nim to jedno, drugie to fakt, jakie zasługi i jaką postawę biskup Rozwadowski prezentował we wspieraniu antykomunistycznej opozycji i to w czasie najczarniejszych represji stanu wojennego. 13 grudnia, gdy stan wojenny trwał już od kilkunastu godzin, a w Łodzi roiło się od milicji i wojska, biskup jak gdyby nigdy nic pojechał do Pabianic, by święcić sztandar „Solidarności” jednego z tamtejszych zakładów.

- To miał zaplanowane już wcześniej i nie widział powodów, żeby zmieniać te plany, chociaż wprowadzono właśnie stan wojenny - wspomina Janusz Kenic.

Kenic wie, co mówi, bo w tym czasie ukrywał się w domu biskupim przy łódzkiej kurii. To oficer pożarnictwa, a potem dowódca ochrony przeciwpożarowej w Fabryce Transformatorów i Aparatury Trakcyjnej Elta. Za komuny, jako członek radykalnego antykomunistycznego Ruchu, w areszcie siedział już w 1970 r. Kenic miał być internowany już 12 grudnia 1981 roku, tyle że został ostrzeżony i zdołał opuścić mieszkanie, zanim pojawili się tam esbecy w towarzystwie wojskowych. Próbował kontaktować się z zarządem regionu Solidarności, ale telefony już nie działały. Siedziba łódzkiego związku też była już obstawiona przez milicję. Po kilku wizytach w zajezdniach tramwajowych Kenic uznał, że o tej nadzwyczajnej sytuacji trzeba poinformować biskupa Rozwadowskiego.

- Biskup był bardzo zatroskany, ale od razu zdecydował, że zostanę w domu biskupim, ponieważ każde inne rozwiązanie oznaczałoby oddanie mnie w ręce milicji - wspomina Kenic. - To był akt olbrzymiej odwagi. W rezydencji biskupa Rozwadow-skiego przebywałem kilka dni, ale czułem się niezbyt dobrze. Miałem przecież widok na katedrę, która nieustannie spowita była gazem łzawiącym i dymem. To w katedrze kryli się przecież ludzie uciekający spod siedziby Solidarności, gdy atakowały ich milicja i służba bezpieczeństwa. Ale z drugiej strony miałem najlepsze i najbardziej wiarygodne informacje o sytuacji, bo miał je przecież ksiądz biskup Rozwadowski. Opowiedział mi o wizycie komisarza, który przyszedł oficjalnie poinformować biskupa o wprowadzeniu stanu wojennego. Komisarz zapewnił biskupa, że to stan wojenny, ale wszystko odbędzie się w sposób pokojowy, bez żadnego uszczerbku dla społeczeństwa. Biskup opowiedział mi, że podprowadził go wówczas do okna z widokiem na katedrę i ludzi pałowanych przez milicję i zapytał, czy tak właśnie ma wyglądać ten pokojowy styl koegzystencji władz stanu wojennego ze społeczeństwem. Komisarz spuścił głowę, nie odezwał się słowem i wyszedł. Wiedziałem już jednak, że stan wojenny to nie jest coś, co potrwa kilka dni. I w związku z tym uznałem, że nie mogę się dalej ukrywać, że powiniem coś robić. Po opuszczeniu domu biskupiego zawiązałem Tajny Tymczasowy Zarząd Regionalny Solidarności, który był pierwszą taką strukturą w stanie wojennym w Łodzi.

Waldemar Krenc, od lat szef NSZZ „Solidarność” Ziemi Łódzkiej, jeszcze niedawno wspominał, że to właśnie dzięki biskupowi Rozwadowskie-mu ludzie „S” mogli liczyć na pomoc wielu kapłanów. Biskup mocno wspierał ojca Stefana Miecznikowskiego, kapelana łódzkiej „S”, i prowadzony przez niego ośrodek pomocy represjonowanym. Biskup przechowywał również pieniądze łódzkiej Solidarności.

W styczniu 1986 r. przeszedł na emeryturę. Jeszcze w czasach komuny trwał w przyjaźni z Januszem Kenicem, któremu udzielił schronienia w pierwszych dniach stanu wojennego. Kenic w 1983 roku wyjechał do Szwecji, a bywało, że biskup Rozwadowski już po przełomie 1989 roku go tam odwiedzał. W 1996 roku dawny opozycjonista wrócił do Łodzi. Jeszcze na trzy tygodnie przed śmiercią emerytowanego biskupa planowali kolejną podróż do Szwecji.

- Biskup czuł się dobrze, tak przynajmniej pamiętam, a we mnie nie było żadnego przeczucia, że z tej naszej podróży tym razem nic jednak nie wyjdzie - wspomina dziś Janusz Kenic. - Ale stało się inaczej.

Biskup Józef Rozwadowski zmarł 3 sierpnia 1996 r. Cztery dni później spoczął w krypcie ordynariuszy w podziemiach bazyliki archikatedralnej w Łodzi.

20. rocznica śmierci biskupa Rozwadowskiego. Msza w katedrze

FAKTY
Józef Rozwadowski urodził się 19 marca 1909 roku w Krakowie. Zmarł 3 sierpnia 1996 r. w Łodzi.
[*]Na kapłana wyświęcił go arcybiskup krakowski Adam Stefan Sapieha 11 października 1931 roku. Gdy wybuchła druga wojna światowa Rozwadowski, wtedy już blisko 30-letni ksiądz, został ojcem duchownym Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w swym rodzinnym Krakowie. Od 1948 do 1952 roku był asystentem na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie zajmował się między innymi psychologią rozwojową. A potem przez trzy lata, tuż przed częścią łódzką swojej biografii, był także proboszczem parafiii pod wezwaniem świętego Floriana w Krakowie.
[*]Łódź w życiu księdza Józefa Rozwadowskiego pojawiła się w 1968 roku. W październiku mianowano go biskupem diecezjalnym diecezji łódzkiej, a miesiąc później akt jego konsekracji w bazylice jasnogórskiej przeprowadził ówczesny metropolita krakowski Karol Wojtyła. Ingres do łódzkiej katedry miał miejsce 1 grudnia 1968 roku. Po 18 latach kierowania diecezją łódzką, 24 stycznia 1986 roku, przeszedł na emeryturę, jego następcą na urzędzie ordynariusza diecezji łódzkiej został arcybiskup Władysław Ziółek.
[*]3 sierpnia w bazylice archikatedralnej w Łodzi odprawiono mszę świętą, a po niej odmówiono modlitwy w intencji zmarłego przed 20 laty czwartego Pasterza diecezji łódzkiej.[/lista]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki