Premier Donald Tusk rzekł w piątek, że Kaczyński tym gestem zniżył się do największych gadżeciarzy w Sejmie, choćby do Janusza Palikota. Premier chyba zapomniał o showmanach z własnego zaplecza, że wspomnę tylko efektowne zdjęcia inwestycji kolejowych, którymi wspierał się Cezary Grabarczyk przy wniosku o wotum nieufności. Regulamin Sejmu niby tego nie zabrania, ale gadżet to gadżet.
Wracając do tabletu, przyznam, że z punktu widzenia polityki PiS to było zręczne posunięcie, nawet zbyt zręczne. Po pierwsze, Kaczyński wzmocnił przekaz adresowany do swych wyznawców o "zagrożonej demokracji", "kneblowaniu" czy "braku wolności słowa". Po drugie udowodnił, że - mimo wytykania mu ignorancji technologicznej - umie posłużyć się tabletem. Trudne to nie jest, ale może mu to poszerzy krąg wyznawców.
A że ze zręcznością tego gestu jednak przesadził, świadczy fakt, że tym tabletem na własne życzenie przykrył cały show z "wymianą rządu". Jarosław Kaczyński pewno miał świadomość, że szans w głosowaniu nie miał i zapewne będzie próbował utrzymać po raz setny merytoryczny, "tabletowy" wizerunek swój i PiS. Chyba że znowu wyprowadzi go z równowagi jakiś nowy trotyl na przykład, a wtedy będziemy świadkami zwrotu smoleńskiego. A wtedy kreatywny internet zareaguje pewnie tak, jak w popularnym memie: "Tablet, srablet... Smoleńsk k...wa!!!".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?