Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karny podatek za robienie biznesu w Rosji? Polscy konsumenci bojkotują „prorosyjskie” zachodnie firmy. Rząd chce je obłożyć wojenną daniną

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Ponad setka znanych zachodnich firm, głównie francuskich, ale też niemieckich, włoskich i amerykańskich, a także grupa producentów z Korei Południowej i Tajwanu, znalazła się na krążącej w mediach społecznościowych „liście wstydu”. To zestawienie podmiotów, które postanowiły zostać w Rosji po ataku tego kraju na Ukrainę. Organizowane są bojkoty konsumenckie i pikiety – dotknęły m.in. francuskie sieci handlowe Auchan i Decathlon (na elewacjach sklepów protestujący malowali graffiti) oraz producentów, jak Nestle i Danone. W poniedziałek rzecznik rządu Piotr Müller poinformował, że Polska zamierza objąć dodatkowym podatkiem „podmioty kontynuujące swoją działalność gospodarczą na terenie Rosji". Brzmi efektownie, ale sprawa jest mocno skomplikowana, bo większość krytykowanych koncernów reprezentowana jest w Polsce przez odrębne spółki, których załogi solidaryzują się z walczącą Ukrainą i aktywnie pomagają uchodźcom. Próba zaszkodzenia „wrednym koncernom” odbije się także, a może przede wszystkim na szeregowych pracownikach.

Dobrym przykładem jest Castorama, która na terenie w Rosji należy do zupełnie innej spółki niż Castorama Polska. „Nasza” Castorama od razu przyłączyła się do bojkotu produktów rosyjskich i białoruskich oraz wspiera uchodźców. Skomplikowana jest także – wbrew pozorom – sytuacja koncernu Danone, który nie tylko sprzedaje w Polsce swoje produkty (oprócz różnych rodzajów nabiału pod rodzimą marką, także Żywiec Zdrój, Bebilon, Bebiko, BoboVita, Nutridrink itp.), ale i ma mocno rozwiniętą produkcję (wielka fabryka w Bieruniu między Oświęcimiem a Tychami oraz zakłady w Opolu, Krotoszynie, Jeleśni, Mirosławcu, Rzeniszowie i rozlewnia wody mineralnej w Radziechowach-Wieprzu).

To tysiące dobrze płatnych miejsc pracy. Równocześnie wszystkie spółki Danone w Polsce ogłosiły, że w pełni „solidaryzują się z obywatelami Ukrainy, stanowczo sprzeciwiając się jakiejkolwiek formie agresji”. Firma zaopiekowała się swymi pracownikami z Ukrainy i ich rodzinami, przekazuje za darmo swoje produkty na rzecz uchodźców, wpłaciła też pół miliona złotych na konto organizacji pomocowej. Krytycy megakoncernu zauważają jednak, że „to wszystko mniej niż firma ta zarabia w kilka minut na terenie Rosji”.

„Listy wstydu”

Na nieustannie aktualizowanej „liście wstydu” znalazły się nie tylko obecne w Polsce francuskie sieci handlowe, z Auchan i Leroy Merlin oraz Decathlon na czele, ale też firmy przemysłowe z kilku krajów, m.in. Asus, Bosch, Bonduelle, Oriflame, LG, Pirelli, Authentic Brands Group – Reebok, Cargill, Baker Hughes, amerykańskie International Paper i Halliburton czy też potężna sieć hotelarska Accor (w Krakowie ma dziesięć hoteli pod szyldem Ibis, Novotel i Mercure).

Osobne zestawienie tworzą przedsiębiorstwa, które wprawdzie nie wyszły z Rosji, ale ograniczyły tam swoją działalność, w tym spożywcze – obok Danone, m.in. Nestle, Pepsi, Carlsberg, Mars, Unilever, chemiczne – Henkel, P&G, Colgate, farmaceutyczne – Pfizer, hotelarskie – Hilton, Hyatt, Marriott, technologiczne i AGD – Siemens, Whirlpool, samochodowe i oponiarskie – Renault, Michelin, ubezpieczeniowe i finansowe – Allianz, HSBC (z centrum obsługi w Krakowie). Ich krytycy uważają, że i one powinny całkowicie opuścić rosyjski rynek.

"Ruskie ruble ważniejsze niż wojna"

Część konsumentów uważa pozostanie w Rosji za skrajnie nieetyczne i zachęca do bojkotu produktów i usług firm figurujących na „listach wstydu” oraz omijania szerokim łukiem ich placówek. Czasem owe nawoływania przybierają bardziej radykalną formę, jak w Gliwicach, gdzie na elewacji hipermarketu Auchan ktoś wymalował hasło "Ruskie ruble ważniejsze niż wojna", oraz we Wrocławiu, gdzie drzwi Decathlonu zostały „udekorowane” literami „Z” – tymi samymi, którymi oznakowane są rosyjskie wojska atakujące i niszczące ukraińskie miasta.

W mediach społecznościowych zwolennicy bojkotu przekonują, że pozostając w Rosji zachodnie koncerny nie tylko osłabiają solidarność Zachodu i skuteczność sankcji nałożonych na obywateli wspierających reżim Putina, ale i płacą Kremlowi podatki zasilające budżet państwa-agresora. Z tych podatków finansowane są zbrodnicze działania rosyjskiej armii w Ukrainie. Pracownicy koncernów odpowiadają, że równie dobrze można by o to samo oskarżyć konsumentów tankujących w Polsce czy Niemczech paliwo wytwarzane z rosyjskiej ropy lub ogrzewających domy rosyjskim gazem. Porównanie to nie jest jednak trafne, bo zwykli konsumenci nie mają wyboru, ani tym bardziej wpływu na pochodzenie surowców energetycznych, a wielkie koncerny mogą decydować, gdzie i z kim robią biznesy; po wybuchu wojny w Ukrainie decyzje o wycofaniu z Rosji z przyczyn etycznych podjęło wiele tysięcy firm – wielkich, średnich i małych.

Wojenny (karny) podatek za robienie biznesu z Rosją i w Rosji?

Bojkoty konsumenckie mają motywować firmy z „list wstydu” do pójścia śladami bardziej etycznej większości. Chodzi o to, by wynikające ze spadku przychodów straty poniesione w Europie, w tym w Polsce czy Niemczech, były znacznie wyższe od obrotów i zysków w Rosji. Polski rząd ogłosił właśnie – ustami rzecznika Piotra Müllera – że zamierza spotęgować ów efekt przy pomocy specjalnego podatku nałożonego na tych, którzy mimo wszystko zostali w Rosji. Jak miałby on w praktyce wyglądać? – nie wiadomo, bo nie ma żadnych szczegółów.

Nieznane jest przede wszystkim kryterium, które miałoby skłaniać do zaliczenia do grona objętych wojennym ekstrapodatkiem: czy chodzi np. o sprzedaż (eksport) towarów z Polski (UE) na rynek rosyjski (taki podatek objąłby przede wszystkim producentów mających fabryki w Polsce, jak Danone czy Nestle), czy też prowadzenie działalności w Rosji przez spółki-córki tych samych koncernów, które funkcjonują w Polsce (taki podatek uderzyłby również w sieci handlowe, jak Auchan, Leroy Merlin i Decathlon, ale też np. w centra usług dla biznesu i ośrodki rozwojowe, m.in. HSBC). Trudno powiedzieć, jakie rozwiązanie wybierze rząd – o ile w ogóle rozwinie ten trudny w zastosowaniu pomysł karania za robienie biznesu we wrogim kraju. Zwłaszcza że regulacja musiałaby uwzględniać konsekwencje obowiązywania umów długoterminowych europejskich, w tym polskich spółek lub ich central z podmiotami rosyjskimi; tu kłania się m.in. kontrakt gazowy PGNiG czy kontrakt Orlenu na dostawy ropy rurociągiem Przyjaźń. Wszakże trudno karać kogoś za to, że wywiązuje się z umowy zawartej na długo przed wojną. Z drugiej strony – sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy, nie ma precedensu w historii i być może wymaga rozwiązań nadzwyczajnych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki