Prawie 45 lat temu był marzec 1968. Studenci szarpali się z władzą. Ponieważ w tamtych czasach ludzie pamiętali, czym był faszyzm i co robili faszyści, nikomu do głowy nie przyszło powiedzieć o przeciwniku politycznym, że mówi po faszystowsku jak Himmler. Słownik epitetów politycznych ograniczał się praktycznie do dwóch słów. Jeśli władza chciała kogoś zdyskredytować, ludzie SB wyjawiali "poufnie", że jest pedałem. Lub Żydem, który- wiadomo - pozostaje na usługach syjonistów. Idealnie było, jeśli oba epitety dało się połączyć: nie dosyć, że Żyd, to jeszcze pedał! Dziś epitety z 1968 są nie do użycia w ogóle, a w odniesieniu do posłanki Pawłowicz w szczególności. Ponieważ nie da się jej powiązać z komuną, można ją oskarżyć tylko o faszyzm. Wiadomo, faszyści nie lubili homo od 1934, kiedy zabili wodza SA Ernsta Röhma.
Na marginesie historycznych rozważań, zwracam uwagę, że proces Pawłowicz może zagrozić budżetowi państwa. Jeśli skończy się wyrokiem skazującym za "faszystowskie wypowiedzi", to na ławie oskarżonych trzeba będzie posadzić circa milion Polaków, którzy jeszcze bardziej po "faszystowsku" wypowiadają w tych samych kwestiach co posłanka. Milion procesów, nawet w trybie uproszczonym, to wydatek kilku miliardów złotych. Katastrofa!
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?